Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-07-2011, 22:09   #476
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
Tawerna posiadała dość babską nazwę. Missy miała nadzieję, że chociaż nie serwują tu babskiego piwa.

W karczmie tłoczno było. Krasnoludy i parę krasnoludek obsadziły swymi ciałami wszystkie ławy. Piły i rozmawiały na różne tematy w swym archaicznym dialekcie. Były tu brodacze wszelkich profesji i wieku. Od umięśnionych wojowników, po delikatnie zbudowanych bardów. Jak na krasnoludy delikatnie.Nie widziała jedynie magów, ale magia wtajemniczeń była wszak towarem deficytowym wśród tej rasy. Był więc tu duży wybór krasnoludów. I Missy miała z czego wybierać, jeśli chodzi o osobę do rozmowy.

Poszukała jednak najpierw kątem oka towarzystwa z drużyny. Następnie podeszła do karczmarza.
- Ale bądź gorzały poproszę - odezwała się do pana, poprawiając biust.
-Już się robi panienko.- powiedział staruszek z bielmem i podsunął do Missy kufel z gęstym jak zupa ciemnym krasnoludzkim piwem. Najlepszym piwem, jakie warzą krasnoludy.
Pora na popijawę!
- Zdrowie twoie, panie - odebrała gorzałkę, ładnie dziękując zarówno krasnoludowi z bielmem.
-Grodhar.- odparł z uśmiechem staruszek i ruszył zając się innymi klientami. A w oko Missy wpadł potężnie zbudowany krasnolud. O blondgrzywce i blond zaroście.

Popijał, ale z rogu i opowiadał o swej walce z gnollami.
O tym jak położył dwa potwory za jednym zamachem swego młota. Trudno oceniać urodziwość twarzy wojaka, ale masywna sylwetka wyraźnie sugerowała mięśnie ze stali. Młot bojowy leżący obok jego ławy, wydawał się być naprawdę ciężki. Podobnie jak kiesa zwisająca u szerokiego pasa.
Postanowiła jednak wzrokiem poszukać drużyny. Osóbka z medalionem Gonda. To chyba była Dru. Postanowiła po chwili do niej podejść, powoli i ostrożnie.
Owa krasnoludka zajęta badaniem dziwnych i starych instrumentów muzycznych, nie zauważyła podchodzącej osóbki. Założyła już okulary i zaczęła doradzać usprawnienia tych urządzeń.
- Co tam masz? - Missy spytała się Dru.
-Okarynę...bardzo prymitywną. Wiesz, można było ją ulepszyć, by wydawał ciekawszy zestaw tonów.- specjalistka od wszystkiego rozgadała się.
- O, to nie przeszkadzam. Co masz tam jeszcze? - spytała uprzejmie krasnoludka z bokobrodami (Missy).
-Mam wrażenie, że my się znamy. Sylphio?- spytała krasnoludka.

- Em, nie mam na imię Sylphia. Jestem Missy - przedstawiła sie złodziejka.
-Aaaa tak. To przez te wielkie...- Dru gapiła się w biust krasnoludki przez chwilę. Po czym dodała.- Obie macie wielkie... - i zmieniła nagle temat. -Poznałabym cię z chłopakami.- tu wskazała kciukiem na czwórkę krasnoludzkich bardów.-Ale nasza rozmowa, nie na ich uszy.-
Chwyciła pod ramię Daphne i odprowadziła na bok.-To gdzie Kaktusik i reszta?
Szczęście, że złodziejka kochała płeć przeciwną. Nie kobiecą i przedziwną. W przeciwnym przypadku spojrzenie małego kombajnu do zbierania gorzałki po wioskach mogło wydać się... przedziwne.

- Ee... skoro jesteś ty, ja...eee... jeszcze hmmm... Sylphia... Jest nas dwoje w tym miejscu. Ale reszty z grupy tu nie widzę. Chyba zostali na zewnątrz albo gdzieś są w karczmie...
-To źle...chyba. Trudno rzec co to za miejsce, poza tym, że... chyba nie jest realne.-mruknęła Drucilla bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego.
- To jest realne.
-To że coś wydaje się trwałe, że można tego dotknąć... nie oznacza, że jest realne. To miejsce... jest dziwne. Nie zauważyłaś? Nikt tu nie rzuca cienia.- mruknęła gnomka i walnęła dłonią po swym biuście. Bardziej wydatnym w jej krasnoludzkim wydaniu.-To nie jest moje ciało, ergo ...to miejsce nie jest realne.
- To może być iluzja. Taka mocno realistyczna... - mruknęła Daphne wzruszając ramionami. - Spróbuję wyjrzeć na zewnątrz. - odeszła od Dru, by zerknąć przez okienko karczmy (Bo tych szczelin obciągniętych rybimy pęcharzami robiącymi za szybki oknami nie było można nazwać) . Chciała sprawdzić, jak wygląda okolica na zewnątrz.. A tam...ciemno jak w tyłku goblina i chyba deszcz zacinał. Inna sprawa, że błona z rybiego pęcherza pławnego raczej niespecjalnie pokazywała szczegóły.Podeszła po chwili do Dru i zraportowała:
- Prawdopodobnie pada deszcz na polu. Ale znowu drzwi nie możemy otworzyć. Ktoś z zewnątrz będzie musiał nam je otworzyć. Problem w tym, że nie bardzo możemy się z towarzyszami skontaktować.
-Mhymm...sprawa może być poważniejsza, otóż....- i zaczęło się. Dru swobodnie zaczęła żonglować różnymi terminami, jak napięcie powierzchniowe czasoprzestrzeni, pamięć zbiorowa wszechświata, robacze dziury i tym podobne “terminy” zapewne własnego autorstwa.
Co oczywiście Missy niewiele mówiło, więc jedynie kiwała głową, udając, że rozumie, co do niej mówi Dru. Choć zdecydowanie wolała, żeby ta mówiła bardziej po ludzku, albo chociaż nawet po niziołczemu. Choć, może to drugie lepiej nie - opcja pierwsza wydawała się być nadal najlepsza do zrozumienia.
- To znaczy, że nas gdzieś przeniosło w czasie...?
-Nie, nie, nie... widzisz, wielkie zło naznacza swym piętnem miejsce, w którym zostało popełnione.- odparła Dru.-Czyniąc dany obszar nawiedzonym, a na planach współistniejących...jeszcze bardziej może się to odbić. Straszliwa zbrodnia może odbić się w innym planie, tworząc coś na kształt, wiecznie odtwarzającego się przedstawienia, w którym zostaliśmy przymusowymi aktorkami. Jednym słowem. Zginiemy zabici w okrutnej agonii, chyba że odwrócimy bieg wydarzeń. Chyba.
- Hmm... czyli musimy się mieć na baczności... - stwierdziła złodziejka, która nie operowała jakimiś wymyślnymi terminami. Myślała zbyt praktycznie i prosto w tej chwili.
-Ano...myślę, że to nie wystarczy. Musimy zapobiec zbrodni.-skinęła głową gnomka z przekonaniem i rozejrzała się poderzliwie.-Gdzieś wśród tych brodaczy, kryje się kowal-sadysta wyrywający za życia zęby swym ofiarom, jakiś zboczeniec, albo potwór w przebraniu. Słyszałaś o skórkołazie? Zdziera toto skórę żywcem z ofiary i ubiera jak własną. O taaaak, różne dziwolągi i gnoje łażą po świecie. Aż chce się małej zaprawy na samą myśl o tym.- sięgnęła po kufel ale i wypiła jednym haustem.
- Najpierw trzeba się napić, bo tej sytuacji nie da się ogarnąć na trzeźwo - ironicznie stwierdziła Daphne. - Ale skoro tak twierdzisz... może i racja.
I gdy tak, żłopały alkohol, na scenę (zns. karczmy) wkroczył krasnolud “Revalion”. Którego można było rozpoznać po stroju, którego nie założyłby żaden szanujący się brodacz.
Hulaka nadeszła - to oznaczało, że należało z nim pogadać. I to na poważnie.

- Albo też klątwa pętli czasowej czy czegoś tam. Spytaj się Dru. Wspominała, że może nam albo komuś innemu grozić tu niebezpieczeństwo - rzekła Daphne nadal pijąc specjały krasnoludzkie.
- Skoro tak twierdzisz... - bard odwrócił się, żeby zobaczyć jak Dru bawi się instrumentami z innymi grajkami. - Ja tam nie zamierzam do niej podchodzić. Jeszcze dostanę tym czymś po łbie.
- Wiesz, na razie taka pijana nie jest. Chociaż sądzę, że krasnoludzka gorzałka odrobinę ostudzi jej gardło...
- No, skoro tak... - powtórzył się Revalion, po czym wstał i podszedł do gospodarza po kolejny kufel magicznego trunku. Z nim z kolei podszedł do Dru kusząc ją w ten sposób, by usiadła z nimi do stolika.
- Albo też klątwa pętli czasowej czy czegoś tam. Spytaj się Dru. Wspominała, że może nam albo komuś innemu grozić tu niebezpieczeństwo.
- Skoro tak twierdzisz... - bard odwrócił się, żeby zobaczyć jak Dru bawi się instrumentami z innymi grajkami. - Ja tam nie zamierzam do niej podchodzić. Jeszcze dostanę tym czymś po łbie.
- Wiesz, na razie taka pijana nie jest. Chociaż sądzę, że krasnoludzka gorzałka odrobinę ostudzi jej gardło...
- No, skoro tak... - powtórzył się Revalion, po czym wstał i podszedł do gospodarza po kolejny kufel magicznego trunku. Z nim z kolei podszedł do Dru kusząc ją w ten sposób, by usiadła z nimi do stolika.
Dru przylazła od razu i zerknęła po obu "krasnoludach".-Znudziło już wam się obopólne świergolenie?
-Co tam zmajstrowałaś? - puściła dwoma uszami uwagę przemienionej niziołki.
-Jeszcze... nic... dałam parę sugestii. A co wy? Chcecie porad duchowych, czy cielesnych?- odparła gnomka wystawiając język.
- Rev, też sądzisz, że tankowanie Dru gorzałą jest złym pomysłem? Skocz mi po jeszcze kufel gorzały - szepnęła do barda.
Bard trochę pomruczał, trochę pomarudził, ale w końcu wstał i poszedł po nie jeden, nie dwa, a trzy dodatkowe kufle.
- Już, szczęśliwa?
-Nad wyraz... zwłaszcza siedząc w tłustym cielsku z wielkimi melonami w widmowej mordowni.- mruknęła Dru, choć trzeba przyznać że biust krasnoludzkiej wersji gnomki, nie był duży, jak na standardy brodaczy.-Po prostu sikam ze szczęścia.
- Bardzo - wymruczała zadowolona z obrotu spraw Missy. - Co tam mruczysz, Dro?
- A sikaj do woli, nikt ci nie broni. - Revalion pociągnął łyk z kufla. - Ale pierw może powiesz nam coś więcej o naszej obecnej sytuacji? Nasza najnowsza teoria brzmi... eee... klątwa pętli czasowej, tak to szło?
-Ech matołki.- mruknęła protekcjonalnie Drucilla, mniej protekcjonalnie kopiąc barda w kostkę.-Jesteśmy w utrwalonej w jakimś współistniejącym planie, obrazie. Zło jakiejś strasznej zbrodni wpłynęło na otaczające plany utrwalając odbicie w postaci... cyklicznie odtwarzającego się przedstawienia tej zbrodni. Jednym słowem, zostaniemy brutalnie zamordowani, chyba że... zdołamy jej zapobiec zaburzając podrządek logiczny. Gdzie na zadek Beshaby jest Kastus?! Przydałby się jakiś porządny pomagier.
Revalion z głupawym uśmiechem podwstrzymał się od demonstracyjnego podniesienia ręki.
- Zaburzyć porządek logiczny? Znaczy zacząć zachowywać się jak... niekrasnoludy? Chwila, chyba nie. A jakbyśmy spalili tą chatę? - chrząknął. - Swoją drogą, dobrze znacie się z zadkiem Beshaby?
-Za chwilę sam się przekonasz, jak wetknę ci tam łeb.-burknęła gnomka i dodała.- To nie takie proste... Trzeba odkryć, co tu się ma zdarzyć i zapobiec zbrodni... chyba.
- Ok, to wy tak zróbcie. A ja tu będę czekał z nową porcją gorzały na wypadek, gdybym był potrzebny. - bard demonstracyjnie pociągnął z kufla.
- Cisza tam, piwa dla wszystkich starczy - mruknęła Daphne. - Prawdopodobnie został na zewnątrz. Czy ktoś tutaj z nas umie posługiwać się telepatią?
-Tele...czym?- mruknęła gnomka. Potarła skroń coś sobie przypominając.-Grimwal był telepa... a nie, on był melepetą.
- Właśnie? - dodał bard śmiejąc się w duchu.
- Mta - popiła specyjału Missy. - Rozejrzymy się po tym miejscu, bo skoro ten skórożer gdzieś się wałęsa, to może nawet legować się przy którymś stole.
 
Ryo jest offline