Cyrus z rozerwanym bokiem i krwawiącym nosem, nie czuł się komfortowo. Co to, to nie. I wszystko zaczęło mu się walić na łeb. Ale myślał, iż uda mu się z tego wykaraskać. Zawsze udawało.
Obrócił się na pięcie, czas jakby zwolnił. Zobaczył wychylające się czoło policjanta, nie czekał długo. Wyszarpnął pistolet, opierając jedną wyprostowaną rękę, o drugą zgiętą w łokciu.
Wystrzelił.
[Rzut w Kostnicy: 1]
Policjant z idealnie wyrobioną dziura w głowie, osunął się na podłogę. Ludzie zaczęli wrzeszczeć, krzyczeć. Nie, w tym mieście stanowczo nie miał już życia. Chyba że uratuje życie jakiemuś dziecku, co by mógł wykorzystać dobrze opłacony prawnik i jego wyrok mógł by się skrócić.
Ale nie pora była na bajki, a przy najmniej nie to było mu w teraz w głowie. Albowiem Parker biegł jak opętany w kierunku kolejek, z zaciągniętym na twarz kapturem i pistoletem w każdej chwili gotowym do strzału, schowanym w przestronnej kieszeni bluzy.