Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-07-2011, 16:53   #18
ivox13
 
ivox13's Avatar
 
Reputacja: 1 ivox13 nie jest za bardzo znany
‪Alone In The Dark 5 Soundtrack - Who Am I?‬‏ - YouTube


Michael obudził się oszołomiony i zlany potem. Miał mętlik w głowie, po tym co jeszcze przed chwilą zobaczył, ale od razu wiedział co musi zrobić.

Mężczyzna położył swój medalik ze znakiem źródła na łóżku, klęknął i odmówił dwadzieścia razy litanie za duszę szaleńców i chorych na umyśle. Oczekiwał, że gdy skończy, to ze strony źródła przyjdzie na niego ukojenie i rozjaśnienie umysłu, ale niczego takiego nie zaobserwował. Nadal plątały mu się myśli, a figurka budziła jeszcze więcej lęku.

Nie wiedząc co robić, pociągnął duży łyk z butelki parszywego wina. Nadal miał mętlik w głowie, więc wypił duszkiem masę płynu. Powoli zaczął dochodzić do siebie, rozpętując wewnętrzną wojnę.
- Może to wszystko, to tylko alkoholowy sen? Skropiony winem koszmar i tyle. Nie, nie mógł zapamiętać tylu szczegółów. Czyli, że ten posążek jest przeklęty! Omamił mój umysł swoim zwodniczym wpływem! Nie, niema rzeczy przeklętych. Jest tylko źródło i Shemak. Więc to jakiś pomiot Shemaka! Nie idioto, pomyśl nad jego działaniem, dlaczego demon ukazywał by mi przyszłość? – Czyli , że… Nie, to tylko figurka, nie może być magiczna! A jak to inaczej wyjaśnić? Wszystko, w co wierzyłem, jest kłamstwem! Jedna wielka mistyfikacja! Czyli, że są inni bogowie? Czy moja moc lecznicza to tylko zręczne wykorzystanie energii?

Michael zaczynał popadać w obłęd. Zawalił mu się światopogląd, wszystkie nadzieje, które pokładał w źródle, legły w gruzach, a to tylko przez jedną pogańską statuetkę! A może miał tak pomyśleć? Natchnienie wstąpiło w Michaela, a umysł zaczął mu się rozjaśniać, a on sam, mógł już myśleć racjonalnie.

Jeżeli ja tylko miałem tak pomyśleć? Czyżby źródło poddawało mnie próbie? Czeka tylko aż się od niego odwrócę. Chcę mnie sprawdzić! Nie dam się omamić! To źródło musiało zesłać tą wizje! Ten bożek heretyków, to tylko próba, dowód mojej wiary! Sprostałem próbie! SPROSTAŁEM! – wrzasnął Michel, nie mogąc opanować emocji. Zaczął uspokajać skołatane nerwy, dopijając resztki wina. Powalił się na łóżku i spróbował myśleć o czymś innym

A co z samą wizją? Poradził sobie z kryzysem wiary, ale nadal zostaje przyszłość. Klęska drenajów. W teorii, nie przeszkadzało by mu to, gdyby nie fakt, że on również jest Drenajem, a co za tym idzie, po zdradzie Ventryjczyków, będą chcieli pozbyć się Drenajów z miasta i reszty kraju. Miał kilka wyjść. Mógł kogoś o tym powiadomić, ale kto by mu uwierzył? Był tylko chytrym kapłanem w czarnej szacie. Prędzej powiedzą, że albo jest szalony, albo z kimś spiskuje. Drugą opcją jest ucieczka z miasta. Mógł wyruszyć niezwłocznie do Caphis, a stamtąd złapać pierwszy statek do Lentrum, ale była by to nie lada podróż. Drenajscy najeźdźcy najpewniej byliby kasowani również na traktach, a podróż na jego koniu po bezdrożach, nie była najlepszym pomysłem. Staruszek ledwo sobie radzi z truchcikiem po płaskiej drodze, więc jazda terenowa nie wchodzi w grę. No i jest jeszcze szansa, że to wszystko to bujda, mająca go sprawdzić. Trudny wybór.

Ostatnia opcja na pewno nie wchodzi w rachubę. Nawet jeśli miałby racje, to i tak musi wracać do swojego domu w Skathi. Główny problem jest między opcją pierwszą a drugą. Gdyby wybrał pierwszą, to komu o tym powiedzieć? Do kogo miał dostęp? Kto się nadaje do otrzymania tej wiadomości? Czy jest tu jakiś wojskowy, który mógłby z tą wiadomością coś zdziałać, do którego Michael miałby dostęp i najlepiej takiego, który zna Michaela? Jeżeli chodzi o najbliższe otoczenie, to przychodziła mu tylko jedna osoba do głowy. Bizon. Widział go na dolę, w karczmie, ciekawe czy jeszcze jest? Ale nawet jeśli go nie ma, to przynajmniej plan już jest. Kapłan był zwolennikiem planowania i zawsze wolał z wyprzedzeniem wiedzieć co chcę zrobić.

Ubrał się, uczesał i ruszył po schodach. W Sali jadalnej, siedział skacowany i lekko zamroczony Bizon. W pierwszej chwili, nie zobaczył kapłana, ale gdy ten zaczął do niego podchodzić, na jego twarzy zawitał szeroki uśmiech i gestem ręki przyciągnął Michaela do siebie.
- Witaj braciszku! Jaki ten świat mały, myślałem, że już cię nie spotkam! – powiedział z lekko wymuszoną radością.
- Ja również cię witam, lecz nie przyszedłem tu po to by się z tobą napić. – spróbował mu przerwać kapłan.
-Ja już nie pije. – odparł szybko i stanowczo.
- Tym lepiej dla wątroby
- Czego?
- Nieważne! – medyk już zdążył się zdenerwować. Nie miał doświadczenia w rozmowach z ludźmi. – Przyszedłem ci o czymś powiedzieć.
- Śmiało, wal jak w dzwon.
- Nie tutaj – Mężczyzna szybko spojrzał na oberżystę i zapytał:
- Kiedy kończy mi się rezerwacja pokoju?
- W południe. – Nie minęło wiele od wschodu słońca, więc pociągnął żołnierza, do wcześniej wynajętego przez siebie pokoju. Wojownik nie stawiał oporu, ale jego kroki były ospałe i ociężałe. Posadził go na łóżku i zaczął opowiadać.
- Miałem wizję – wypalił Kapłan, przed zmianą tematu przez Staruszka.
- Jaką wizje? O czym ty prawisz chłopcze? – mówił podenerwowany Bizon
- Sen, przekaz od źródła, który ukazywał mi przyszłość.
- Co? – Michael szybko streścił mu przebieg snu i to co w nim widział. Obserwował przy tym wyraz twarzy Powiernika złych wieści. Oscylował między strachem, zdziwieniem, a niedowierzaniem.
- Czy ty sobie ze mnie żarty stroisz? – przerwał mu groźnie
- Nie znam się na żartach. – Sprostował i dokończył opowieść.
- Może jestem głupi, ale wierzę ci. – W jego głosie, czuć było przekonanie. Kapłan nie był pewien, czy to dlatego, że Bizon go znał, czy poruszyło go coś w jego opowieści.
- Czy wiesz, co możemy zrobić?
- Musimy udać się do Białego Wilka – widząc skołowany wyraz twarzy Michaela, dodał – mojego dowódcy.

Mężczyzna wziął swoje rzeczy, po czym wyszli razem z pokoju i ruszyli na ulicę. Droga do koszar nie była daleka, ale przedzieranie się przez, już co prawda mniejsze tłumy, nieco spowolniło ich drogę. Gdy dotarli na miejsce, Żołnierz wydawał czuć się o wiele pewniej niż na ulicy. Większość żołnierzy i strażników, znała go i patrzyła na niego z szacunkiem. Podeszli do barczystego strażnika, sądząc po stroju i stosunku do innych wojskowych, chyba oficera. Bizon klepnął go w ramię i zagadnął o swojego dowódcę. Odpowiedź niezbyt go uradowała.
- jak to nie ma!? – Niemal wykrzyknął, opluwając przy tym strażnika.
- Normalnie. Po rozwiązaniu legionu, poszedł niewiadomo gdzie. Nic więcej go tutaj nie trzymało. – powiedział otarłszy z siebie ślinę wojownika.
-Cholera, co teraz zrobimy? Masz jeszcze jakieś kontakty wśród Drenajów? – Kapłan był mocno zrezygnowany.
- Nie wśród wojska, ale…
- Tak?
-Jest pewna kapłanka. Wydaje mi się, że mogła by coś wiedzieć .
- Kapłanka? Może to trochę dziwne, ale nie przepadam za kapłanami. – Inni przedstawiciele jego profesji, nie przepadali za nim, z powodu drwienia sobie z kodeksu duchownych
- Nie wnikam, ale to jedyna odpowiednia osoba, która przychodzi mi na myśl.
- Więc chodźmy do niej. Jak się nazywa?
-Ulmenetha.
 
__________________
Kurcze, nie mogę wymyślić nic kreatywnie fajnego...
To wasza wina!
Foch 4ever!

Ostatnio edytowane przez ivox13 : 20-07-2011 o 22:25.
ivox13 jest offline