Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-07-2011, 19:36   #11
K.I.T.A
 
K.I.T.A's Avatar
 
Reputacja: 1 K.I.T.A wkrótce będzie znanyK.I.T.A wkrótce będzie znanyK.I.T.A wkrótce będzie znanyK.I.T.A wkrótce będzie znanyK.I.T.A wkrótce będzie znanyK.I.T.A wkrótce będzie znanyK.I.T.A wkrótce będzie znanyK.I.T.A wkrótce będzie znanyK.I.T.A wkrótce będzie znanyK.I.T.A wkrótce będzie znanyK.I.T.A wkrótce będzie znany
Zamrugała. Ten ktoś walczył z Łowcami Niewolników. Więc mogła mu pomóc. W końcu to oni zabili młode z jej stada. Zemsta nie była jej obca, nie raz już trzeba było pomścić śmierć któregoś z jej braci. Wokół leżało mnóstwo broni. Mnóstwo metalu, który można by lepiej wykorzystać niż do robienia takich narzędzi. Ale w końcu to ludzie. Nie należy się po nich spodziewać czegoś wielkiego.

-Błogosławione Ramię.-

Był to szept cichszy od szumu liści poruszających się na lekkim wietrze. Chwyciła prawą dłonią buławę. Spokojnie zgięła dłoń w łokciu, lekko wykręciła się i zaatakowała. Z całych sił machnęła nią, wkładając w to całą swą mizerną siłę i moc zaklęcia. To, w co celowała, nie przetrwało. Kark ludzkiego ścierwa został po prostu zmiażdżony i rozerwany przez zakończenie trzonu jej broni. A sama buława wyślizgnęłą się jej z ręki i poleciała daleko, aż pod samą ścianę. Cóż, to nie było planowane. Ale teraz robiła co innego. Przyglądała się temu jakże ciekawemu stworzeniu, które leżało przed nią. Też człowiek, ale wróg Łowców Niewolników. I dylemat, z jednej strony człowiek, z drugiej strony walczył z ludźmi. Nie wiedziała czy uznać go za człowieka i pozbyć się, czy uznać za kogoś kto nie jest jak reszta ludzi i pomóc mu swoją mocą.

Młoda uciekła. Mało tego - uciekła wysadzając za sobą jedyną drogę ucieczki. Pozostali sami na pięciu łowców. Eryk zabił dwóch zanim sam padł, na Alberto ruszyło dwóch innych. Walcząc instynktownie, bez użycia woli zabił jednego z nich, a także tego, który zabił jego towarzysza. I wtedy poczuł ukłucie. Strzała trafiła go w łopatkę, ból rozlał się po całym ciele, jednak dał radę się pozbierać i rzucić Kulę Ognia. Łowca miał szczęście, dostał w ramię, które natychmiast zajęło się ogniem, ale ruszył na Alberto ze sztyletem w ręce mówiąc coś. Albero leżał już bez sił na ziemi, oczy zachodziły mu czerwoną mgłą, ledwo widział mężczyznę idącego na niego. Na dodatek miał przywodzenia: zobaczył kobietę skradającą się za łowcą. Zamrugał oczami nie mogąc uwierzyć w to co widzi: kobieta miała futro. Zamknął na chwilę oczy, a gdy je otworzył mężczyzna leżał już na ziemi, a kobieta, która nie była jednak przywidzeniem, przypatrywała mu się dziwnie. Zbierając wszystkie siły rzucił Wchłonięcie Ducha. Poczuł, że powoli odzyskuje siły, jednak nadal krwawił.
- Dzięki. - powiedział do kobiety, cały czas myśląc, że ta rozpłynie się w powietrzy jak przystało na sen - Jestem ci coś winien

Zamrugała. Powoli kucnęła, przyglądając mu się z ciekawością. Krwawił. I to chyba poważnie, bo stracił siły. Powoli wyciągnęła dłoń w jego stronę. I dźgnęła jego prawie ramię swoim palcem wskazującym. I jeszcze raz. I jeszcze raz. I jeszcze. Cztery dźgnięcia, które nie miały najmniejszego celu czy sensu. Kiwnęła głową.
-Pomogę Ci.-
Krótka deklaracja i spokojnie, choć na pewno nie ze szczytem możliwej ostrożności, przewróciła człowieka na brzuch. To dorosły osobnik, tutaj nie trzeba było się z nim obchodzić jak ze szczenięciem. Spojrzała na ranę. Zamrugała i położyła na niej dłoń.
-Leczenie,-
Użyła swojej umiejętności, ludzie nazywali to magią, by uzdrowić ranę.

Kobieta była dziwna, nie odezwała się, ale dźgała go w ranę. Albero nie miał nawet pewności czy go w ogóle zrozumiała. I tak po prawdzie niewiele go to obchodziło, ważne że go uzdrowiła. Miłe ciepło ropłynęło się po jego ciele. Wstał, podniósł swój miecz i zapytał się:
- Kim ty w ogóle jesteś?

Sama również podniosła się z ziemi, tylko dlatego, że chciała opuścić to miejsce. Ostatecznie, nie pachniało tu najlepiej, a las był zdecydowanie lepszą alternatywną niż wilgotne i cuchnące lochy Łowców Niewolników.
-Nina.-
No cóż, przedstawiła się, prawda? Nie mogła powiedzieć, że jest człowiekiem, nie mogła też powiedzieć, że jest wilkiem. Więc po prostu powiedziała najprościej jak się dało “Kim jest”.
- No cóż, Nina, ja nie zamierzam tutaj zostawać. Żegnam - Alberto ruszył w stronę zawaliska. nie wyglądało na to, by dał rade je pokonać. Niewiele myśląc ruszył korytarzami kryjówki łowców niewolników. Prawie zgubił się w labiryncie korytarzy. Okazało się, że nie wszyscy łowcy zgineli - kilku jeszcze kręciło się bez celu. Nie sprawili mu żadnych trudności, byli spanikowni i nie doświadczeni. Oni zgineli, a on się wyżył. Zobaczył też kilku więźniów w celach, minął ich bez spojrzenia. Trafił w końcu do drugiego wyjścia.
~ I znowu nie mam się gdzie podziać. Cholera! ~ tylko tyle pomyślał i rzucił się na ziemię chcąc odpocząć.

Przez jakiś czas podążała za tym dziwnym człowiekiem. Minęła innych ludzi, innych Łowców Niewolników, którzy ginęli zbyt szybko by zwracać na nich większą uwagę. I wreszcie wyszła na zewnątrz. Wróciła nareszcie na powierzchnię i znów czuła ruch powietrza na twarzy. Drzewa, słońce i zapachy zupełnie inne niż w podziemiu. Zamrugała i wciągnęła powietrze nosem. Zrobiła tak kilka razy tylko po to by wyczuć kierunek. Znajomy zapach był nikły, nawet bardzo, ale pozwalał jej obrać jako taki trop. I to właśnie nim ruszyła, kierowała się ku bramie Barcelony, skąd trafi już spokojnie do legowiska.
Widząc dziwną kobietę, która go uratowała nie widział co robić. Z braku pomysłów ruszył za nią - gorzej raczej już nie trafi. Postanowił, że później znajdzie Młodą i wbije jej do głowy, że nie zostawia się towarzyszy. A później oczywiście zabije ją.
 
K.I.T.A jest offline