WÄ…tek: Grzesznicy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-07-2011, 23:41   #11
Fabiano
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
Bywały dni, - choć naprawdę rzadko - że Krzysiek nudził się okropnie. Był też dni odwrotne, czasami miesiące nawet, gdzie nie wiedział gdzie ręce włożyć. Od czego zacząć, a na czym skończyć. Miesiąc taki zlatywał jak jeden dzień. A nudne dni ciągnęły się jak całe miesiące. Pośrednio nauczył się bronić przed takimi dniami. Siadał wygodnie, parzył sobie podwójną herbatę i zabierał się za kolejny rozdział interesującej powieści. Później okazywało się, że minęły 2 godziny. Było to niczym teleportacja w przyszłość. Tak to też nazywał. Siadał, opuszczał wzrok na książkę a gdy go podnosił była czternasta i czas na pisanie raportu.

W pracy nie potrzebował dużo czasu na siedzenie za biurkiem. Nie lubił pisać raportów. Bogu dziękował kiedy był spokojny dzień i nic się nie działo. Bo oznaczało to, że raport będzie krótki. Gdy tylko zaczynała się jakaś akcja był problem. Rekordowy raport miał kilkadziesiąt stron. I na pisał go po strzelaninie w której brał udział. Ani on, ani jego przełożony nie był zadowolony z tego raportu. Cóż było jednak poradzić?

Cóż było poradzić i teraz? Siedział na przeciwko Adama w brązowej marynarce z nie do końca wyprasowanymi mankietami. Wyglądał prawie jak detektyw Clouseau przyglądający się niepewnie swojej herbacie. Miał nadzieję, na to że spotkanie pójdzie szybko i bez problemów. Jednak nadzieja nadzieją, lecz głupim nie był. Wiedział po co się zebrali. A wiedza ta wcale go nie uspokajała. Ten cały Kamil - o ile można w ogóle się tak do niego zwracać, - namieszał. I to całkiem nieźle. Namieszali i oni, choć pewni byli, że te wydarzenia pozostaną za nimi. Że zostaną zapomniane. Zapomniane i przebaczone. I tak, zostały za nimi, lecz ciągnęły się przy okazji niczym niespłacona rata kredytu.

Rozmowa na początku niemrawo szybko nabrała tempa. A wszystko za sprawą Marka, który wsiadł na którymś z kolei przystanku. O mało nie robiąc sobie krzywdy oczywiście. Jaki był dwadzieścia lat temu? Próżno wspominać. Teraz z pewnością jest inny. Każdy jest inny. Mimo, że tak bardzo podobni. Babcia kiedyś mu powiedziała, że nie ma co szukać podobieństw. Znajdą się raz dwa, gdy będą najmniej potrzebne. I Krzysztof uważał, że babcia nie pomyliła się w tej kwestii. W końcu przeżyła trzech mężów.

To, co zawróciło myśli Krzyśka z tej pokrętnej drogi niczym nie skrępowanych myśli był gwizdek. Niby nic, lecz nikt nie zauważył, - chyba, - że pojawił się znikąd. Nawet można powiedzieć, że to zlekceważyli. Lecz Krzysiek nie po raz pierwszy widział ni stąd ni zowąd pojawiający się przedmiot. Sprawne oczy zaczęły przeskakiwać z miejsca na miejsce w poszukiwaniu czarnej starej twarzy obtulonej łachmanami postaci. Nie potrafił nic o niej więcej powiedzieć, oprócz dwóch rzeczy. Była to postać bardzo dziwna - w najbardziej wykwintnym znaczeniu tego słowa. Była to też postać bardzo niebezpieczna. Krzysiek nie miał pewności skąd ma taką pewność, lecz pewny był i tyle.

Podczas gdy Krzysiek uparcie szuka starca siedzącego gdzieś przy stoliku, rozmowa przybrała całkiem inny ton. I całkiem inny wyraz. I wcale nie spodobało się to Krzyśkowi. Dowiedział się w sumie kilku nowych rzeczy. Po pierwsze nie tylko on ma jakieś dziwne urojenia. Inni też mają. Nie tylko on wydaje się posiadać specjalną, jedyną w swoim rodzaju, niepowtarzalną i w ogóle super-hiper-ekstra-mega-cool-zdolność. I inni też nie potrafią nic więcej powiedzieć o swoich, oprócz tego, że coś tam mają. Normalnie bomba! Nic tylko skoczyć pod tramwaj.

I wtedy właśnie podczas próby wykazania się Igi, przed oczami Krzyśka mignął czarny cień. Postać poruszała się powoli idąc chodnikiem w ich stronę. Tramwaj stał jakimś skrzyżowaniu. Nie szybko miał ruszyć. Lecz to i tak bez różnicy dla owej postaci. Starzec tasował zimnym spojrzeniem siedzących kilkanaście metrów dalej w kawiarni znajomych i szedł. Spokojnie, nie śpiesząc się.

Krzysiek wstał. Rozchylił lekko zasłony by dobrze widzieć i by inni też dobrze widzieli. Starzec szedł spokojnie dalej.
- Widzicie tam czarnego starca w dziwnie zółtych laczkach? Idzie właśnie w naszą stronę.

Spojrzał na nich pytająco, po czym dodał:
- Iga, czy nie mogła byś jednak zaniechać tego co zamierzasz zrobić?
 
__________________
gg: 3947533

Fabiano jest offline