Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-07-2011, 20:26   #36
SWAT
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Dean "Oczko" Salvadore

Don Malaparte wyskoczył ze samochodu, poprawiając na sobie garnitur. Wszedł do domu, Ciebie zastawiając na razie bez słowa. Po chwili pojawił się z dwoma kopertami.
- Świetnie się spisałaś słonko, naprawdę solidny kawałek rzemiosła masz w rękach. Proszę – wręczył pierwszą kopertę, bagatela 1500 dolców – Ale jedź jeszcze tym samochodem do naszego mechanika na Burnground Street, zaraz pod autostradą. To złomowisko, ale też i świetny warsztat. Naprawia świetnie samochody i motocykle. A nie chcę się żegnać z tym Jaguarem, zrobisz to dla mnie? Zawsze może z tobą pojechać Eric – wskazał palcem na ochroniarza, który wpatrywał się w Ciebie, jak w przyszłą ofiarę.
- Oczywiście że z nią pojadę, sama pewnie nie zna drogi – powiedział sam goryl i wsiadł do samochodu, od strony pasażera.

Dorian „Zibi” Zibowski

Miałeś dziwne wrażenie, że Polacy tylko zabawili się Rosjanami. Na pierwszy rzut oka, mogli się czuć potrzebni i robili coś wielkiego. Ale nagle przypomniało Ci się co mówili ludzie z furgonetki.

„Szef nam daje tylko adresy, od nas zależy jak załatwimy sprawę. Na przykład adres tamtego warsztatu sprzedał nam jakiś Czech, podobno to ich jakaś świeża baza. A Sokoła Maltańskiego nękamy tak co miesiąc, a jeszcze musimy odwiedzić Bar Selluciego, ale to wieczorem... O już jesteśmy u nas.

W głowie zadzwoniły Ci słowa Polaka, w sumie to też była twoja zasługa. Pięknie, naprawdę zgrabnie odciągnąłeś najlepszych cyngli Selucciego od baru, zastawiając pole do popisu ludziom Zaworskiego. Cóż, mogłeś tam zadzwonić z posługi Louisa. Mogłeś się zająć przesłuchaniem Ruska, ale największej uwagi potrzebował Selucci, który z zakrwawioną twarzą, ciężko łapał oddech. Jego żona szybko się podniosła i podbiegła do niego, w drzwiach do których się dobijali, pojawiła się również twarz jego córki, która też doskoczyła do ojca.

Aleksander Zduński

Czekając w samochodzie, zauważyłeś że wiele osób patrzy się na twój wózek i wcale nie wydawali się najemnikami. Ot, po prostu mieszkańcy Grey Pointu. Kilku gdzieś zadzwoniło, z jednej z kamienic wyszedł mężczyzna w kamizelce. Zapukał w okno samochodu, delikatnie je uchyliłeś.
- Szuka tu Pan czegoś? – zapytał po polsku.
- Nie, nie. Czekam za znajomym – odpowiedziałeś w swoim rodowitym języku.
Facet w kamizelce uśmiechnął się i skinął głową. Ty sam przyłożyłeś komórkę do ucha i udałeś, że z kimś rozmawiasz:
- Co? Nie możesz? Szkoda. Zobaczymy się jutro – i odjechałaś spod kamienic.

Jerycho Czarnecki

Dawid nie chciał prowadzić pod żadnym pozorem, w końcu był po piwie. Ty się godziłeś, w końcu ty miałeś prowadzić. Jechaliście przez centrum i różne dzielnice, pamiętającym lepsze czasy Jeep’em Cherokee XJ.


Szpital wcale nie był daleko. Zaledwie dwie dzielnice dalej, choć podział na dzielnice w Empire Bay był umowny. Sam mężczyzna szybko się znalazł, czekał na was przed szpitalem. Całą łydkę miał w bandażu, który już zaczął przesiąkać krwią. Sam się do was odezwał, rozpoznając w was ludzi Zawora.
- Ej, koledzy. Jak od Zaworskiego, to ja jestem Piekarski. Zabierzcie mnie do domu, dobra? Żona sobie rwie włosy z głowy, co się ze mną stało.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline