Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-07-2011, 22:27   #22
deMaus
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
Po zakończeniu walki, stał dość długo wpatrując się w ciała bestii, oderwał się dopiero po chwili, kiedy reszta już zajmowała się opatrywaniem rannych i pakowaniem sprzętu. Sprawdził broń, i dopiero przyłączył się do pomocy.

Droga na statek, należała do cięższych doświadczeń jakie pamiętał, trzy dni, praktycznie bez snu, w ciągłym napięciu, do tego z obciążeniem. ale ulga po dotarciu do promu, i potwierdzeniu, że uda się go naprawić, była jak dotyk anioła. Niestety, jak przeczuwał, był to jedynie początek ich kłopotów, stacja na orbicie, mogła nie być lepsza.


Po, krótkim locie, i dokowaniu przekonał się, że miał rację, choć bardziej ucieszyłby się z własnej pomyłki. Za plus można było by uznać to iż znaleźli całkiem przyzwoite skafandry, i wiele odpowiedzi, które tylko powodowały w nim wściekłość.
To najwyraźniej tu powstało to co doprowadziło do zniszczenia Edenu, i śmierci milionów, to co doprowadziło do zamieszek, a wszystkiemu był winien Vortex, czymkolwiek był, powstał tu.
Przed oczami zobaczył twarz żony, poczuł, jak wiele razy przedtem pustkę, i zachwiał się lekko, ale zaraz się opanował. Nie, czas na to, rzucił sobie w głowie rozkaz.

Alexei rozglądał się po pomieszczeniu, i zastanawiał nad słowami mężczyzny, opowiedział z lekkim tylko akcentem, trudno było stwierdzić, czy teraz udaje, czy udawał wcześniej.
- Mówisz, że mamy cię zabrać gdziekolwiek? Ale chyba nie do unii, zresztą wcale nam nie spieszno w tamtym kierunku. Chcę wiedzieć dwie rzeczy, potem możemy rozmawiać, o wyjeździe. Pierwsza, mówisz, że “one” ci pokazują, masz kontakt z tymi stworzeniami? One są świadome tego, że są w części ludźmi, czy są bestiami, są tu jakieś? Na stacji? - w jego głosie brzmiała autentyczna ciekawość, ciekawość, należna niemal laborantowi. - I drugie pytanie, powiedziałeś, że mamy z nimi wiele wspólnego, ale nie wiem w jakim sensie, nikt z nas nie wie. - Czekał na odpowiedź.

Jack również pragnął poznać odpowiedź na jedno z dręczących go pytań.
- Wcześniej, podczas wojny ... pracowałeś w tym ośrodku? Badaliście broń biologiczną?

- Ach, tak. Pytania... Tyle pytań. Unia? Nie. Nawet jeśli znów zmądrzeli, to następnej szansy nie dostaną. Unia... Czyż to nie zabawne że dla wszystkich jestem jedynie narzędziem? ONE uważają, że to śmieszne. Śmieją się ze mnie! Słyszę je w mojej głowie!
- Ale one to nie ONE! - oburzył się na słowa Alexeia, wskazując zawieszone wokół niego wory mięsa.
- To tylko obiad. - podszedł do jednego ze stworzeń odcinając skalpelem część krwawego mięsa. Organiczny twór zapulsował spazmatycznie, wstrząśnięty bólem. - To były moje dzieci, lecz teraz są tylko pożywieniem. Pozwoliły mi tu przetrwać. Widzicie... pobudzam impulsami ich komórki macierzyste i karmię odżywką bakteryjną z filtrów powietrza. One sobie spokojnie rosną, a ja jem. One rosną, a ja jem! Czyż to nie genialne?! Smakuje prawie jak kurczak!
- A czy tutaj pracowałem? - skierował się z lekkim uśmieszkiem w stronę Jacka. - Można to tak ująć. Pozwolili mi rzeźbić, a ja w zamian zrzucałem im żałosne ochłapy moich teorii. Gdy ja walczyłem z Bogiem-oszustem o miano doskonałego twórcy, całe zastępy ich niby-naukowców próbowały rozgryźć danego im Vortexa. Całe zastępy! Rozumiecie?! A ja wymyśliłem to jako zabawkę, umilacz czasu, mając dwanaście lat! Byli bezgranicznie żałośni! Zresztą... paru z nich gdzieś tu wisi - spojrzał w zamyśleniu na bezkształtne masy pół-żywego mięsa. - Tylko nie pamiętam już niestety gdzie.

- A co do was - ogarnął wzrokiem ich sylwetki, nie kryjąc podziwu. - W was też rzeźbiono. Niesiecie w sobie ziarno nowej ery! Niespodziankę! Co dokładnie? Nie wiem. Spytajcie moich zakłamanych "braci" z Neutopii.

To wiele wyjaśniło, choć Alexei nie poczuł się lepiej. Przynajmniej wszystko wskazywało na to, iż poza tym szaleńcem nie ma tu nikogo. Pozostało jedno do zrobienia. Podszedł bliżej, jakby chciał przyjrzeć się stworzeniom, po czym błyskawicznie dobył swoich pistoletów i zaczął strzelać, nie ograniczył się do jednego strzału, chciał mieć pewność, że ten suczysyn będzie martwy.
Z tej odległości Alexei nie mógł nie trafić. Złocista wiązka momentalnie przeszyła wątły korpus naukowca, a towarzyszące jej pociski spustoszyły leżące wokół wypalonej dziury organy. Nigel postąpił o krok do przodu, patrząc na nich niewidzącym, pełnym zaskoczenia wzrokiem.
- Oone kk... kłamały... Bezcenny... ja... kkł...
Nie skończył. Nogi ugięły się pod nim, gdy padł bez życia na ziemię.


- Co robisz?! - wykrzyknął choć wiedział że już za późno - przecież mógł nam pomóc się wydostać. - ale co się stało to się nie cofnie... - To pozostało nam tylko przeszukać stację, i jak nie znajdziemy innego wyjścia, to będzie trzeba spróbować wysłać jakiś sygnał S.O.S.


Alexei spojrzał na Eustachego, z nieukrywaną wściekłością.
- Wolałeś, żeby się stąd wydostał? Nie znamy stacji, nie wiemy, gdzie mógłby nas odciąć, i przejąć nasz prom. Mógł nas załatwić jakimś psychotropem, albo czymś podobnym. Poza tym to i tak był dla niego akt miłosierdzia. - pokiwał głową ze smutkiem - był pierwszym, który naprawdę zasłużyłby na wizytę, w pokojach służb specjalnych. -

Jack popatrzył na towarzysza ze spokojem i lekkim uśmiechem na ustach, nie wydawało się, żeby śmierć naukowca zrobiła na nim większe wrażenie, gdy odezwał się jego głos nie zdradzał żadnych większych emocji -Mogłeś go nie zabijać od razu, może powiedziałby nam coś ważnego, może pomógłby wydostać się z tego miejsca, a jak byłby już na promie to mogłeś go wysłać na spacer po próżni … bez skafandra … teraz sami będziemy musieli sobie poradzić -

- Nasz ministrancik dobrze gada! Coś ty, do kurwy nędzy, narobił?! Nie słyszałeś co szajbus opowiadał o kasie?! - wciął się w rozmowę oburzony wydarzeniami Stew - On mógł być wart fortunę! Cholera, może choć jakaś nagroda za jego głowę była!
Pirat przypadł do parujących zwłok, przegrzebując kieszenie.
- ... sprawdźmy przynajmniej, czy graty jakieś cenne miał... w końcu z Neutopii.
Mimo usilnych starań nie był jednak w stanie odnaleźć niczego przydatnego. Odstąpił więc w końcu zrezygnowany od truchła.
- Zero głowy do interesów...

- Racja. Nie mam głowy do takich interesów. - wskazał na “pożywienie” ich byłego gospodarza. - Teraz trzeba sprawdzić, czy możemy odciąć dostawy tej odżywki, żeby się to przypadkiem nie ocknęło. Sprawdzić resztę stacji, i dowiedzieć się co z niej możemy wykorzystać do uprawnienia naszego statku. Potem nadamy komunikat do Sojuszu, któraś z częstotliwości, jakie mi podali powinna być aktywna, jeśli minęły tylko trzy miesiące. Mam tam przyjaciół, i wiszą mi, nie jedną przysługę, ze nadstawianie karku. Zakładam, że tu można rozmawiać swobodnie. - Mówił mocnym, szczerym głosem, ale szybciej niż zwykle, tak, jakby spodziewał się, że za kilka minut będzie trzeba walczyć o życie, i aby przeżyć, musi wyjaśnić to i owo. - Po wojnie zostałem zwerbowany przez sojusz. Byłem, jestem podwójnym agentem, jak większość z was by to nazwała. Pomagałem uciekać z Unii, tym na których partia, wydała wyrok, a których sojusz uznał, za dostatecznie ważnych, aby ryzykować próby ich wywiezienia. Jak chcesz zarobić, to po wszystkim możesz sprzedać Unii informacje gdzie jestem, z pewnością, za to zapłacą. A teraz zrób miejsce i pozwól tym, którzy się znają zająć się badaniem systemów stacji. -


McCallahn cały czas lekko się uśmiechał, jednocześnie jego karabin znalazł się w ręce, ale był opuszczony nic nie zdradzało żadnych złych zamiarów -Nie wiem czy nam ufasz, czy po prostu myślisz, że nie wyjdziemy z tego żywi, ale szpiedzy którzy za dużo gadają nie mają zbyt długich karier … dla mnie starczy to, że wspólnie uciekamy … historie swojego życia możemy opowiedzieć później, gdy to się skończy - skończył mówić i zrobił kilka kroków w stronę ciała naukowca. Odbezpieczył swoją broń i przystawił do głowy trupa … po chwili stację wypełniły odgłosy strzałów gdy Jack władował kilka kul w głowę trupa, przestał dopiero po chwili, gdy ta eksplodowała w mgiełce krwi, części czaszki i mózgu -No dobra, to teraz możemy pomyśleć o uciecze z tego miejsca -

- Nie zwierzam się z potrzeby serca, tłumaczę jakim cudem ktoś taki jak ja, zna bezpieczne kody do kontaktów z sojuszem. Zresztą zanim nadamy, powinniśmy sprawdzić stację, i zobaczyć czy da się naprawić, to poszycie maskujące. Gdyby opowiedział ktoś, kto sobie nie życzymy, mielibyśmy więcej szans na ukrycie się, bez tej dziury. -

-Obawiam się, że twoje kody nie będą przydatne … po takim czasie bez kontaktu uznali cię albo za martwego, albo za złapanego … jeżeli teraz się odezwiesz … jeśli ta informacja dotrze do twoich kontaktów, to będą unikać kontaktu, nie odezwą się dopóki nie upewnią się, że nie zostałeś przekabacony przez Unię … -

- Kody zmieniały się co kwartał, więc przynajmniej dwa powinny być aktywne. Co do mojej śmierci, albo przekabacenia, to najlepiej sprawdzić, choć bywały okresy, że nie nawiązywaliśmy łączności przez kilka tygodni, jeśli było to ryzykowne. Ale jeśli nie spróbujemy to się nie dowiemy. -
 

Ostatnio edytowane przez deMaus : 16-07-2011 o 14:57.
deMaus jest offline