Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-07-2011, 09:09   #4
Slywalk
 
Reputacja: 1 Slywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodze
Cedrik stał wśród innych rekrutów i czekał. Kiedy wszedł kapitan Marchewa, uśmiechnął się do niego spod kaptura. Wszyscy w Ankh-Morpork znali kapitana, a przecież przebywał tu bardzo krótko. Miał w sobie to coś. Znał kapitana prawie że osobiście, mianowicie Marchewa raz stołował w jego gospodzie, zanim smok ją spalił.* I tak, by Cedirk, arystokrata z Űberwaldu, nie wylądował na ulicy, musiał podjąć pracę w straży. Miało to swoje dodatkowe zalety, jako że będzie mógł realizować swoje obowiązki w Lidze Wstrzemięźliwości. Jako Czarnowstążkowiec, Cedirk ma za zadanie propagować Ligę oraz wampiry do niej należące. Uważny obserwator na komisariacie, mógł zaobserwować, że zaraz po wejściu Cedirka do Psedopolis Yard, na jednym z biurek pojawił się stosik ulotek.

Nowi rekruci mieli teraz odebrać Klątwę, kapitan Marchewa nakazał podnieść prawą rękę. Cedirka tak porwał głos kapitana podczas przemowy, że ochoczo podniósł prawą rękę. Był to błąd, ponieważ, gdy tylko ręka wysunęła mu się spod płaszcza, promienie słońca (naturalnego, czy też odbitego) spadły na jego dłoń, powodując na początku swędzenie (tym się nie przejął w pierwszej chwili), pieczenie (coś już go niepokoiło), gdy dłoń zaczęła skwierczeć, spojrzał na nią, ale gdy zajęła się ogniem, uznał że trzeba coś z tym zrobić. Jednak było już za późno i w chwili składania Klątwy, która notabene wywołałaby u niego napad śmiechu, gdyby nie twarz kapitana Marchewy, stał z podniesionym kikutem prawej ręki (pozbawionej dłoni i fragmentu nieosłoniętego przedramienia).

Nie za bardzo przysłuchiwał się rozmowie sierżanta Colona i kaprala Nobbsa, bardziej go interesowało by ktoś nieuważny, nie zrobił przeciągu przez komisariat, co zaowocowałby rozwianiem szczątków jego ręki po całym komisariacie.

-Tak…stanowczo… no dobrze, to tutaj…no pokwitujcie, a ja wam wydam sprzęt. Dla wszystkich starczy. I idziemy na patrol. Pytania? - powiedział sierżant Colon.
- Ja mam sir – odpowiedział Cedirk i by przykuć uwagę sierżanta do siebie, odruchowo delikatnie pomachał prawą dłonią,.... wróć przedramieniem – Czy nasze pancerze muszą być vypolerovane i czy można je nosić pod płaszczem? - w ostatnich słowach dało się wyczuć nutkę błagania.
 
Slywalk jest offline