Wątek: Psy Wojny
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-07-2011, 15:47   #50
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Nad bitwą nikt już nie panował. Wagner pozostał z konnymi strzelcami, wdając się w paskudną rąbaninę. Orków wciąż było dużo, a tu mieli przewagę nad lekkozbrojnymi i strzelcami, którzy choć liczebniejsi, przecież nie byli wojskiem do walki w ścisku. Ludzie padali jak muchy, dużymi stratami płacąc za powalanie wielkich zielonoskórych. Przez chwilę wspierała ich także reszta piechoty, ale Ragnar wciąż panował tam nad sytuacją.
- Wracać do linii! Wracać kurwa! Zewrzeć szyk! Przygotować się do przyjęcia szarży!
Piechota i tam była mocno postrzępiona, ale weterani trzymali blisko siebie pozostałych, nie cofając się nawet o krok. Trupy pokrywały już cały stok, ale nie zwracano na to wielkiej uwagi. Siedlicz bowiem już zbierał swoich ludzi, szykując ich do szarży. Niemal samobójczej szarży. Wiedział doskonale, że nie był w stanie zatrzymać wszystkich pędzących ku nim zielonoskórych, ale wcale go to nie powstrzymało. Oderwali się od resztek dzikich i ruszył z szarżą. Z boku widział rąbaninę czarnych orków, którzy wygrywali swoje starcie z rycerzami i paskudnie zmęczonymi lansjerami. Nie zatrzymał się jednak, wpadając na lżej opancerzonych i uzbrojonych zielonych, tratując najszybszych i wpadając na pozostałych. Wiedział, że ludzie byli zmęczeni, ale jeszcze raz unieśli ciężkie miecze i szable. Przynajmniej połowa orków przebiegła obok nich i runęła na wciąż stojącą w szyku piechotę.

Nagle chorągiew von Klitzke upadła, a resztki pocztowych i lansjerów zawróciły, odrywając się od wroga. Może to było też szansą, którą szczęśliwie wykorzystali muszkieterzy, jedyni, którzy wciąż w rękach mieli broń strzelecką. Kilku z nich uniosło lufy, mierząc przez chwilę do szamana, widocznego doskonale nawet w ciemności. Huknęło kilka wystrzałów, a wróg jakby się zachwiał. Nagle pościg za kawalerią się urwał, a wódz przeciwnika zawrócił, wraz ze swoimi przybocznymi. Nie było komu go gonić.
Siedlicz, krwawiąc z kilku ran i resztka jego ludzi ledwo stawiali opór orkom, które jednakże widząc rejteradę swojego wodza nie namyślały się długo. Podobnie zrobiły te walczące z tarczownikami. Gromada zielonych nagle zaczęła uciekać. Wciąż jednakże pozostawały niedobitki dzikich, które walczyły jeszcze kilka minut, aż w końcu ostatni z nich rzuciły się w las.
Ludzie byli zbyt wykończeni, aby ich gonić. Straty wyniosły prawie dwie trzecie rannych lub zabitych. Ci, którzy wciąż stali, słaniali się na nogach. Wagner doliczył się tylko czterech sprawnych strzelców konnych, a sam też nie wyglądał dobrze, choć niewątpliwie uratowała go zbroja.

A na drugim brzegu wciąż było kilka setek orków, które usilnie chciały przejść na drugą stronę rzeki.
 
Sekal jest offline