Igor zawahał się, kiedy przyszło mu podnieść prawą rękę. Zasadniczo można uznać za nią tę, która wystaje z prawej strony korpusu, ale w jego przypadku sprawa się komplikowała.
Obydwie ręce były dokładnie w pięćdziesięciu procentach prawe. Oznaczało to jednakże, że są dokładnie w tym samym stopniu lewe, więc nie było dobrego rozwiązania1)
Zdecydował się podnieść obie i wygłosił treść klątwy. Nikogo to nie zdziwiło, gdyż tutaj w Ankh Moropork zdziwienie budzi tylko coś co jest niewystarczająco dziwne. Wyrecytował klątwę. zajęło mu to nieco dłużej niż pozostałym, gdyż po tym, jak ostatnio próbując spytać się o drogę do Pseudopolis Yardu zamówił zupę rybną z soi starał się mówić wolno. - Bogowie frońfie fróla famane frólową nawiaf kwafrafowy niefotfebne fkreflif famknąf nawiaf frofka.
Rozglądnął się. Nikt nie zadawał pytania, więc mógł się wtrącić. - Frefrafam - Zaczął wychodząc zza pleców Marchewy - mam fyfanie. Fy jako froń efnifna mofna traftowaf fłoik na piofuny? I jefli tak to kolfuga mofłaby zmniejfyf befpiefeńftwo nafych fefrufów, fy mógłfym z niej frefygnowaf?
Zaczął nasłuchiwać, czy nikt nie zbliża się do drzwi3) i czekał na odpowiedź. 1)Igorowa wersja problemu czy szklanka jest w połowie pełna, czy w połowie pusta.2)
2)Igory nie znają tego problemu, gdyż po prostu dopełniają szklanki 3)Kulturalny Igor nigdy nie pozwala gościowi pukać. Zwyczaj ten wbrew obiegowej opinii nie bierze się z ich gościnności, lecz z pragmatyzmu. W dawnych czasach w Uberwaldzie zwyczajowe zapukanie dokonywane było taranem, więc Igory wykształciły zmysł czekania przed drzwiami z herbatką. |