| Slevin spojrzał na wracającą z balkonu parę, jak mogło się wydawać, nieważne czy słusznie czy nie. On sam właśnie odrywał głowę zakutą w hełm, od ściany:
- Może skorzystamy z windy, do wymknięcią się z tego biura?
- Jedna lub dwie osoby, mogą wymknąć się po ścianie, nie będzie to trudne. Pozostaje podzielić się zadaniami i ustalić miejsce spotkania. Ktoś ma statek, na którym moglibyśmy się spotkać? - powiedział bez wahania jakby uczestniczył w całej rozmowie, której nie był świadkiem, z powodu spaceru na balkon.
Lowchawwa milczał cały czas. Jadł, pił. Żyć nie umierać. W końcu wstał i spojrzał po reszcie. Uruchomił translator.
-Ech... Kto idzie ze mną do biura tego Vanko? Zwyczajnie, przez drzwi? Bez biegania po mieście niczym wampa z pchłami na ogonie?
- I co zamierzasz zrobić? Grzecznie zapytać, czy wylądować w areszcie, za próbę zastraszenia? -
Wookie, przewrócił oczami, zakładając łapy na piersi.
-Jak chcesz to możesz łazić jak szczur po kanałach, nie żebym ci bronił. Ale ja futra nie mam zamiaru brudzić.- ryknął jeszcze kilka razy, po czym znów uruchomił tłumacza.- Nie wpakują mnie do pierdla za samo bycie wookiem.
- spokojnie, panowie, spokojnie - Patric uniosła dłonie w górę - a ty przestań ryczeć i skup się. Ustalamy teraz plan działania, pamiętasz? Wejdziesz do biura Vanco i co potem?
-Zapytam czy jest Vanko?- Lowie wyszczerzył się, unosząc lekko łapy w górę.- A jak będzie, to wejdę i porozmawiam. A jakby pytali po co mi on, zełgam.
Kudłacz wydawał się wielce zadowolony ze swojego prostego podejścia do rzeczy.
- Niezły plan - Patric skinęła głową - przyjmijmy teraz, że to ja jestem Vanco. Wszedłeś do mojego gabinetu i co dalej? Co powiesz?
Marcus uśmiechnął się lekko podchodząc do jednego z obrazów, podobał mu się styl Patric, ale on myślał o czymś innym, jednak warto było poczekać z tym, aż wyjaśni się sytuacja rozmowy w gabinecie.
-A to juz zależy od jego wcześniejszej reakcji na to że jego rozmówcą jest ogromny futrzak.- zarechotał cicho.
Patric uśmiechnęła się i rozsiadła wygodnie na jednym z foteli.
- Witam, w czym mogę pomóc? - zapytała patrząc na wookiego
Wookie spojrzał ciężko na dziewczynę, by po chwili podrapać się po głowie.
-Może lepiej odpuśćmy sobie takie cyrki i zwyczajnie pójdź za mną i sama z nim pogadaj?
- Dobry pomysł - Patric wstała i poklepała wookiego po ramieniu (czy raczej gdzieś w okolicach łokcia - tam była w stanie bez problemu dosięgnąć) - ja będę mówić, a ty będziesz działał, jak coś. Będę się czuć bezpiecznie w twoim towarzystwie. Ale to potem. Na razie wyjdziemy oknem z Marcusem i zasięgniemy języka.
Zwróciła się do pozostałych
- Czy ktoś ma statek? - powtórzyła- Potrzebujemy bezpiecznego miejsca do spotkania.
Slevin oglądający całe przedstawienie złapał się za głowę i lekko nią potrząsnął, równocześnie szepnął sam do siebie:
- Heater, za co ty mi to robisz?
- Ustalmy coś, w końcu. Proponuję, żebyśmy się rozeszli w miarę dyskretnie, i każdy zdobędzie informacje jak najlepiej dotrzeć do Vanko na swój sposób. Spotkamy się za 24h w Jantaro, to taka miła kantyna, niedaleko doków. I podejmiemy ostateczną decyzję, czy go porywamy, czy próbujemy grzecznie pytać, czy też próbujemy wciągnąć go w zakład. Pasuje wszystkim? -
- Jestem za - i ruszył do słyszanej wcześniej windy, nie czekając zbytnio na resztę i ich zdanie.
- Ja też jestem za - powiedziała Patric i skierowała się na powrót w stronę balkonu.
- To do zobaczenia w Jantaro - rzucił do reszty i ruszył za Patric
Danpa przez cały czas siedział cicho w rogu. Wookie postępował...Najzwyczajniej, i wydawało się najlogiczniej, wynegocjowanie warunków nie powinno budzić problemów a i zapewnić im konkretny cel w sytuacji. Porwanie, zakład, wymiana, kłamstwo co do pochodzenia...to wszystko było dobre jednak mogło służyć jako drugorzędny sposób rozwikłania sprawy.
Osobiście jednak nie podejmował aktywnego udziału w grupie. Praktycznie nie był do końca pewny czy bierze to zlecenie, tak więc pasywna postawa nie posiadała dla niego negatywów.
Gdy wszyscy zaczęli się rozchodzić postanowił postąpić według schematu myślenia wookiego i wyszedł...Tymi samymi drzwiami którymi się tutaj dostał.
Co prawda wyróżniał się lekko z tłumu, ale jeśli ktoś od republiki wie że tutaj są to czeka przed wejściem i może być podejrzliwy jeżeli nikt stąd nie wyjdzie. W innym wypadku nie ma się specjalnie czego obawiać.
Planem Danpy było przejść się po tutejszych centrach handlowych w celu zgubienia ewentualnego ogona oraz sprawdzenie okolicznych torów wyścigowych. Potrafił obsługiwać ścigacze naziemne, a raczej wątpił aby ktokolwiek chciał prowadzić wyścigi w kosmosie... |