Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-07-2011, 22:43   #27
Sileana
 
Sileana's Avatar
 
Reputacja: 1 Sileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodze
Nienawidziła, kiedy telefon ściągał ją z łóżka o wpół do szóstej nad ranem w dzień wolny. Jeszcze bardziej nienawidziła, kiedy w słuchawce słyszała swojego szefa, zaczynającego, nie jak każdy normalny człowiek, od „Dzień dobry, przepraszam za telefon o takiej porze”, a od „Pani Olu”, bardzo protekcjonalnym tonem, mającym dać do zrozumienia, kto tu rządzi. Miała takie piękne imię, dlaczego nikt nie rozumiał, że po prostu LUBI słuchać go w całości? Najwyraźniej bycie stupięćdziesięciopięciocentymetrowym nieprzebojowym samotnikiem nie upoważniało jej do posiadania czyjegokolwiek szacunku.
Dostała małego szoku nerwowego, kiedy usłyszała kiedy odbywa się cała zabawa. Pomijając to, że miała już kilka, mniejszych i większych, zobowiązań, jak miała się dobrze przygotować w dwa dni?! Na szczęście to nie ona musiała załatwiać wszystkie sprawy związane z lotem i samą jej obecnością na konferencji. Jeszcze by tego brakowało, żeby miała zajmować się całym tym bajzlem.
Uch! Co za ludzie... Czy im się wydaje, że jest jakimś cyborgiem? Pewnie i im się tak wydaje. Ale właściwie, co mieli myśleć o kimś, kto całe dnie, poza pracą, spędza w domu, jest aspołeczny i nie ma facebooka? Zwłaszcza to ostatnie spędzało im sen z powiek. Przez jakiś czas nawet rozważała założenie konta na tym portalu, ale potem zobaczyła, na czym to dokładnie polega i w jakich celach ludzie tego używają. Na bogów, jak mogła szanować swojego ewentualnego klienta, po dostaniu informacji, ile włosów z nosa sobie wyrwał i w jakie durne gry grał? Gdzie tu profesjonalizm?!

Niedziela upłynęła jej w amoku totalnym, nadganiania projektów, przekładania i oddawania znajomym tłumaczom tych, których nie zdołała wykonać. A o kocie, jej cudownej, absolutnie nierasowej, koszmarnie wrednej kociczce, przypomniała sobie wobec tego Ragnaroku dopiero wieczorem. Apokalipsa. Nie mogła zabrać Chrupki ze sobą, nikt nie chciał jej przyjąć, względnie dokarmiać, a hotel dla zwierząt był przepełniony. „Kurtyzana wasza macierzysta!”, pomyślała mściwie, „poczekajcie no na przysługę ode mnie, gówno zobaczycie!”, odgrażała się w myślach. Kto by pomyślał, że to słodkie stworzenie ledwie potrafiące wydukać parę słów w towarzystwie, tak świetnie przyswaja sobie wszystkie przekleństwa? Ostatecznie, była tłumaczką, język był jej specjalnością. O tym też ludzie łatwo zapominali.
Chrupkę zawiozła do matki, prawie czterysta kilometrów od siebie. Rodzicielka nie była zadowolona, zwłaszcza z wizyty o trzeciej nad ranem i wizyty krótszej od splunięcia. Na lotnisko Aleksandra zdążyła w ostatniej chwili

***

Nie lubiła latać. Nie bała się, nie o to chodziło. Choć, gdyby miała się zastanowić, sama tak do końca nie wiedziała, o co dokładnie jej chodziło. Po prostu myśl o przebywaniu kilka tysięcy kilometrów ponad ziemią, nie nastrajała jej optymistycznie. Zresztą, fotele były bardzo niewygodne, ona była potwornie zmęczona, a przez zmiany ciśnienia nie bardzo mogła zasnąć. Wrażliwość nie popłaca.
Wymęczona, wymięta i prawie słaniająca się na nogach, stanęła przed budynkiem lotniska i prawie się rozpłakała. Nikt po nią nie wyszedł, nie wysłał samochodu. Nie wiedziała nawet, czy zarezerwowano jej miejsce w hotelu.
Pośrednio była to jej wina, że nie dopytała, nie ponaciskała, ale w ferworze przygotowań... zapomniała. Na szczęście była na tyle przytomna, by poprosić o jakiś numer kontaktowy do kogoś na miejscu, dzięki czemu dowiedziała się, że pokój na nią czeka, ale dojazd do hotelu musi załatwić we własnym zakresie, bo nie ma żadnych wolnych samochodów.
Kupiła więc miejscową gazetę i złapała taksówkę. Czekała ją kolejna całkiem długa podróż.

Gazetowe nagłówki wręcz wrzeszczały. „Człowiek Stal atakuje! Kolejny incydent!” i tym podobne. Aleksandra średnio interesowała się oglądaniem wiadomości, w samolocie co prawda też cos o tym słyszała, ale myślała, że to jakiś film fantastyczny. Teraz przeczytała artykuły z większą uwagą, nie bardzo dowierzając. Z drugiej strony nie kupiła byle szmatławca, więc nie mogła nie wierzyć informacjom tam przedstawionym.
Trafiła na gadatliwego i wścibskiego kierowcę, który z wielką chęcią wyłuszczył jej wszystkie nieprawdopodobne fakty na temat Tytana, jak popularnie nazywano bohatera artykułów. Aleksandra milczała, pozwalając się mężczyźnie wygadać, uśmiechała się tylko uprzejmie.
Jeżeli wszystko na jego temat miałoby być prawdą... Nie chciała zdenerwować kierowcy, który był naprawdę bardzo miły i zasługiwał na niezły napiwek, więc nie prychnęła śmiechem. Nawet jeżeli ten... Greg jakiśtam rzeczywiście robił krzywdę niewinnym, był idiotą, którego należało jak najszybciej spacyfikować. Czy używał do tego nadprzyrodzonych mocy? Szczerze wątpiła, być może trafił w tej wojskowej placówce na jakąś najnowszą technologię, jakiś kombinezon, coś w rodzaju wdzianka Iron Mana? Dlatego tez i go tak namiętnie ścigali od początku, złodzieje nigdy nie lubili być okradani.

Nie zajmowała tym długo myśli, jeżeli tylko nie trafi na tego czubka, miała zamiar bardzo szybko o nim zapomnieć w trakcie długiej i bardzo pienistej kąpieli.
 

Ostatnio edytowane przez Sileana : 13-07-2011 o 22:46.
Sileana jest offline