Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-07-2011, 15:46   #108
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Następne dni były zimne i pochmurne.
Im dalej grupka podróżników zapuszczała się w górę rzeki, tym natura wydawała się bardziej złowroga.
Ołowiane chmury zasnuwały niebo.


Chłodny wiatr chłostał ziemię. Przy takiej aurze łatwo uwierzyć, że łowcy zbliżając się do prawdziwie przeklętych ziem.
Leiko, Sogetsu,Takami oraz Kirisu.Czterech łowców, oraz ich przewodnik Yasuro.
Na razie Kazama przeforsował pomysł znalezienia spoczynku Kami, który z mniejszym lub większym entuzjazmem (lub obojętnością), poparli wszyscy. Oznaczało to odszukanie źródeł rzeki, więc Leiko było to bardziej na rękę, niż utknięcie z Kirisu w jednej z wiosek. Co prawda perspektywa spędzenia kilku tygodni sam na sam z kogucikiem byłaby zabawna, ale...
Takie utknięcie zdecydowanie przeszkadzałoby w jej misji.

Tak więc Leiko wyruszyła wraz z łowcami w górę rzeki. A choć pogoda była nie najlepsza to, na pozostałe uroki podróży nie mogła narzekać. Jazda na końskim grzbiecie była przyjemna, gdy uzdę trzymała silna dłoń doświadczonego Yasuro.
Spoglądanie na nich zaciętą rywalizację o jej względy , było zabawne. Kirisu po porażce we wsi nie miał ochoty na kolejną konfrontację na tym polu. Więc próbował zdobyć przewagę adorując Leiko. Jednakże Yasuro pilnował by Leiko, nie miała okazji zostać z tylko z Kirisu. A i Płomień pojawiał się nagle, gdy Maruiken i Yasuro mieli okazję porozmawiać we dwoje.
Był to dla łowczyni wygodny układ. Bardziej od pilnowania jej, Yasuro i Kirisu pilnowali siebie nawzajem sabotując wzajemni wszelkie próby zdobycia względów u łowczyni.
Więc ona mogła znikać niezauważona, gdy miała taki kaprys lub potrzebę.
“Dziel i rządź”, ten układ wyjątkowo dobrze sprawdzał się wobec Yasuro i Kirisu. No i mając rywala, młody bushi wykazał większą energię w zabieganiu o względy Leiko. Choć trzeba było przyznać, że wpojona zbroja etykiety utrudniały samurajowi działania. Kirisu ze swą dziecięcą bezpośredniością miał przewagę.

Napotkane wioski były zabiedzone. Nie mając wśród swych żadnego łowcy, a jedynie bushi klanu trudniej było im odpierać przejawy gniewu kami Kisu.Zniszczone chaty, przerażeni chłopi i skromne posiłki.
Wydawało się że te wioski nic nie mogły zaoferować Leiko.
A jednak... były smakowitymi kąskami dla łowczyni. Kilka drobnych rozmów z heiminami pozwoliło Leiko zebrać wiele informacji na różne interesujące ją tematy.
Dowiedziała się co nieco Sagi... czyli Ginamoto Sageru. Ten doświadczony Łowca Demonów zmieniał miejsce pobytu co kilka dni. O ile kobiety wypowiadały się o Sagim z zachwytem, o tyle... mężczyźni podchodzili do kwestii owego łowcy z o wiele mniejszym entuzjazmem. Nie zaprzeczali talentowi łowcy, ale niechęć do Sageru była widoczna w tonie ich głosu.
Opowiadali też o dwójce mnichów, którzy udali się w górę rzeki...
Mnichów chińskich, ale będących pod opieką klanu Hachisuka. Wspominali też o starych, wręcz zasuszonym niczym śliwka buddyjskim mnichu który również udawał się w górę rzeki. Opis owego mnicha przypominał Daikuna.
Inną bardzo intrygującą plotką, było pojawienie się tajemniczego samuraja.
Ów bushi został zauważony z daleka przez kilku wieśniaków. I sądząc po ich opisach, owym samurajem mógł być Kojiro. I on też kierował się na ziemie Sakaki.
O potworach grasujących na owych ziemiach, wieśniacy nie wiedzieli zbyt wiele. Przesiedlono wioski niemal z dnia na dzień. Potem na ziemie jeździli mnisi w towarzystwie bushi, wraz z grupami wieśniaków sprowadzanych z różnych innych części Japonii. Z początku licznie i często, potem coraz rzadziej.Owych sprowadzonych z daleka osadników, nikt potem nie widział. Obecnie nikt z miejscowych nie zbliża się do ziem Sakaki, czasem tylko bushi Hachisuka jechali tam licznym oddziałem . I wracali szybko kilka dni później.
To, że ziemie rodziny Sakaki, były nawiedzone przez oni, było faktem dla wieśniaków.O samych oni nie widzieli, ale nie musieli ich widzieć, by wiedzieć jak groźne są.Opuszczone ziemie, bowiem przyciągały uwagę ściganych przez prawo bandytów i uchodźców wszelkiej maści. Niestety, zmasakrowane szczątki owych desperatów, później znajdowano na obrzeżach lasów i dziczejących polach ryżowych. I czasem te szczątki ożywały.

Wieczory spędzane w wiosce, kończyły się oczywiście walka mi z wodnymi oni. Na szczęście ogniste maho Kohena było niezwykle skuteczne w walce z wodnymi oni. Tak więc pozostała dwójka łowców Kirisu i Kazama, oraz Yasuro nie miała zbyt wielu okazji do popisywania się. A Leiko nie musiała się angażować w owe boje, chyba że... akurat miała taki kaprys.

W trzeciej napotkanej wiosce grupa łowców. A także samego Ginamoto Sageru. Czapla było dobrym określeniem tego Łowcy.


Był to bowiem bardzo to wysoki, szczupły ronin o zimnym spojrzeniu. Osobnik noszący daisho i fioletowe kimono wyszywane w znaki, jakieś małego klanu... a może już nie istniejącego klanu. Przystojny i dostojny Sagi wzbudzał zachwyt kobiet i... jak domyśliła Leiko, czasami na zachwytach się nie kończyło. Nie zdziwiłaby się, gdyby Sageru miał kochankę w każdej wiosce jaką ochraniał. To by tłumaczyło niechęć wieśniaków. W końcu ich najładniejsze córki, siostry i żony ogrzewały czasem futon tego łowcy.

Ginamoto zaprosił przybyłych do wioski łowców na rozmowę przy poczęstunku i w swej tymczasowej chatce zaczął naświetlać sytuację. Leiko zaś nie umknął fakt, iż podczas tego posiłku usługiwały im najpiękniejsze wieśniaczki.Spokojnym i wyważonym głosem odpowiadał na pytania.
Wiedział, gdzie jest źródło rzeki, ale po drodze do niej można się natknąć na wyjątkowo groźne i agresywne kolonie kappa.
Wiedział też co nieco o ziemiach Sakaki, które leżały nieco na wschód od rzeki, więc by tam zajrzeć należało się znacznie od rzeki oddalić.
Potwierdził plotki o grasujących oni, których ponoć na ziemiach Sakaki było sporo.
Większość z nich stanowiły polegli podczas wojen bushi, ożywienie mroczną maho.
-Jednak najgroźniejsze jest to...-rzekł Ginamoto wyciągając zza obi zwój przedstawiający


wielkiego białego tygrysa.- .. znalazłem to, gdy zaczynałem działać nad brzegiem Kisu. Udałem się wtedy do rodzimej osady Sasaki. I w ich posiadłości znalazłem właśnie tej zwój. Jest to rysunek strażnika rodziny Sakaki, Gōsuto tora. Z samą bestią, zmierzyłem się dwie godziny później, w drodze powrotnej.Udało mi się ujść z życiem z tej walki. Ale nieliczni nieszczęśnicy, którzy zapuszczają się na te ziemie, zwykle nie mają tyle szczęścia.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 14-07-2011 o 16:11. Powód: poprawki
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem