Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-07-2011, 20:20   #48
Zuki
 
Zuki's Avatar
 
Reputacja: 0 Zuki nie jest zbyt sławny w tych okolicachZuki nie jest zbyt sławny w tych okolicachZuki nie jest zbyt sławny w tych okolicachZuki nie jest zbyt sławny w tych okolicachZuki nie jest zbyt sławny w tych okolicachZuki nie jest zbyt sławny w tych okolicachZuki nie jest zbyt sławny w tych okolicachZuki nie jest zbyt sławny w tych okolicach
Egon zaspany zbliżał się właśnie do hangaru, gdy przed drzwiami spostrzegł znajomą mu postać. Protetyk przyśpieszył kroku i w parę chwil stał twarzą w twarz z doktorem Ronterbergiem.
- Witam, doktorze, jak tam nastrój o poranku? - zapytał rzucając swoje tabołki na ziemię.
- Dzień Dobry jak każdy Egonie. Toż to jest być może nasz ostatni poranek. Niesamowite prawda? Mówiąc szczerze, przeraża mnie myśl o tym, iż jutro mogę obudzić się... Nie, nie pasuje nie można obudzić się martwym, prawda? Chyba że u mnie wygląda to inaczej... Straszna niewiedza... Oj straszna - Zakłopotał się doktor.
- O niektórych rzeczach lepiej nie rozmyślać, przyjacielu. - odpowiedział mężczyzna
- Chodź do środka, słoneczko może nie jest jeszcze wysoko, ale i tak daje mi po moich zaspanych oczach. - powiedział mrużąc oczy.
Doktor nie czekał długo. Po prostu czekał na pierwszy ruch towarzysza - Sądzisz czy jest sens pchać się w pogoń za czymś, co może nami miotać jak szmacianymi lalkami? Toż to samobójstwo, powtarzam to od paru godzin, ale nikt mnie nie słucha... To jakiś obłęd, po prostu, to jest nienormalne... NIE normalne!
- Daj pokój, Will. - roześmiał się Egon - I tak nie mamy wyjścia. Pomyśl o tym, że śmierć to nie koniec życia, lecz jego nowy początek. Lubisz główkować. nie chciałbyś się dowiedzieć jak jest po drugiej stronie? - Protetyk podniósł swoje torby i wszedł do hangaru. Jego oczom ukazał się ogromny wóz pancerny.
- Nieźle...- powiedział bardziej do siebie, niż do doktora. - Muszę go pooglądać od środka. - Protetyk przyśpieszył, by jak najszybciej wejść do pojazdu.
- Śmierć, śmierć, ile czasu minęło nim ostatnią widzieliśmy? Ehh... Masz racje, ale to mnie stresuje doprowadza do rozpaczy. - Kiedy mężczyzna ujrzał pojazd, trzeba przyznać iż było to spore zaskoczenie - No, no... To wygląda na wspólną trumnę, na dodatek jako puszkę i konserwę dla zwierząt i wampirów! Hahah! - Sam roześmiał się ze swojego kawału. - Eh, aż tak Ci się tam śpieszy Egonie?
- No co ty, doktorku, toż to forteca, i do tego ruchoma. - Egon cieszył się jak dziecko z nowej zabawki. - No dalej, chodź, znajdziemy sobie pokój. - powiedział znikając w drzwiach pojazdu.
- EEE tam, mam wrażenie że dał bym rade wgnieść blachę zewnętrzną uderzeniem z pięści! - dodał bezdusznie - Sądzę że w tej trumnie, nie przetrwamy trasy... to będzię tragedia, śmierć i zagłada... Oj, oj... Chociaż jeśli posiada jakieś pokoiki to będę mógł tam przesiedzieć i zagłada mnie ominie! Ha! - Dodał z uśmiechem - Lepsza śmierć na łóżku niż w błocie albo piachu, prawda?
- No może przydałaby się tu mała renowacja.. - zamyślił się Egon. Gdyby miał wolne kilka dni i odpowiednio dużo materiału, doprowadziłby pojazd do porządku, przynajmniej zewnętrznie. Protetyk ruszył wzdłóż hangaru w poszukiwaniu jakiegoś spokojnego kątu dla siebie i doktora Ronterberga. Po paru chwilach znalazł kilka małych pomieszczeń.
- Kabiny w sam raz dla nas, co? - spytał nie oczekując odpowiedzi - Przydałoby się spytać właścielki, czy któraś jest wolna.
Doktor rozmyślał sporo czasu, o silę oraz możliwości obronnych pojazdu, do czasu kiedy usłyszał pytanie, był małomówny.
- Kabiny powiadasz? Cóż, trochę ciasno... Ale winno się przyznać, że lepiej mieć własny kąt aniżeli biegać i walczyć z resztą grupy. Prawda? Doktor uśmiechnął się do siebie.
- Cóż, powinno się zapytać, jednak nie zaszkodzi zostawienie tutaj tobołków prawda?
- Dobrze mówisz, przyjacielu. -
odpowiedział starzec wrzucając swój bagaż do jednej z kabin.
- Co powiesz na śniadanko, zanim wyruszymy?
William rzucił torbę na ziemie, po czym próbował rozprostować ręce, niestety nie było to możliwe przez nisko umiejscowiony dach pojazdu.
[i]- Śniadanie powinno dobrze nam zrobić, co mamy dziś na karcie dań? - dodał z uśmiechem.
- Jak to co? suszona wieprzowina. - roześmiał się Egon - Dla ciebie dodatkowo szklaneczka świńskiej krwi. Wiem, że nie jest tak dobra, jak ludzka, ale lepsze to, niż nic.
- Cóż... Liczyłem na jakieś ludzkie jadło... - Dodał nieco skrzywiony - Sama myśl o... Świńskiej krwi, jakoś nie napawa mnie optymizmem. Może napijemy się wody, oraz jakieś.. Warzywa, mamy coś takiego?! -
Dodał radośnie.
- Warzywa może by się znalazły, ale nie są nasze. Poza tym nie starczy nam czasu na kucharzenie. - odpowiedział protetyk - Krew dostaniesz oprócz wody. Traktuj to jak lekarstwo.
Doktor wzdychnął głęboko, po czym dodał - Niech tak będzie, Panie doktorze... - William zaczął przeglądać szybko swój ewkipunek.
 
__________________
"Czuję się, jakbym był przywiązany do dachu żóltej ciężarówki obładowanej nawozem i wypełnionej ropą zepchniętej z klifu przez myszkę Miki samobójcę."
frag. piosenki Over the Moon z musicalu The rent w przeł. na jęz. polski.
Zuki jest offline