Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-07-2011, 12:08   #49
Cao Cao
 
Cao Cao's Avatar
 
Reputacja: 1 Cao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie coś
b]Vergil[/b] otworzył niechętnie oczy, na początku nie wiedział co się dzieje, jak to zwykle u niego bywa po przebudzeniu. Powolutku, po cichutku opuścił łóżko żeby nie zbudzić Nancy i wyszedł z kajuty. Postanowił sprawdzić co się dzieje i przejść się po pojeździe. Pół-śpiący powlekł nogami w tylko sobie znanym kierunku. Gdy ujżał jakieś drzwi pomyślał, że to łazienka, ale chyba pomylił mu się czołg z hotelem. Pewnym ruchem je otworzył i wszedł do pomieszczania, mamrocząc coś sam do siebie. Być może do Volito. Ale to już wie tylko sam chłopak. Zaraz po tym jak znalazł się w pokoiku na jego twarzy namalowało się zdziwienie, szok wraz z zakłopotaniem. Przed nim stał William jak i Egon.
-E..ee.. Wybaczcie.- Wydukał zagubiony troszkę w sytuacji w której się znalazł.
Egon powitał łowcę po czym zajął się przygotowywaniem jedzenia pozwalając przyjaciołom porozmawiać w cztery oczy.
- Masz niezwykłe wyczucie czasu - Dodał szybko doktor, który to jeszcze grzebał w swoich rzeczach, czegoś nie mógł znaleźć i to właśnie nie dawało mu spokoju. Przerzucał to kolejne przedmioty, aż wreszcie zdezorientowany zamknął tobołki.
- Cóż, właśnie zamierzaliśmy zjeść, śniadanie, mam nadzieje że się przyłączysz... - Dodał.
- Nie, nie martw się, nie będziesz daniem głównym - powiedział z uśmiechem.
- Tak swoją drogą Vergilu, pytałeś się właściciela pojazdu, o prywatne miejsce dla mnie? - Dodał zainteresowany
-Tak i tak.-Odpowiedział, ziewając delikatnie przy tym. Na pewno nie uszło uwadze współobecnych w pokoju, iż Vergil obecnie bardziej przypominał Wampira niż sam Wiliam z powodu jeszcze bladszej cery po nie zbyt dobrze przespanej nocy jak i dość nieschludnego wyglądu po odpoczynku. Co więcej wszyscy znajdujący się w pokoju mogli bezsprzecznie usłyszeć walenie drzwiami w innej części pojazdu jak i krzyk dziewczynki.
-Veeergil gdzie jesteś !?- Traf chciał, że w końcu padło na pomieszczenie w którym się znajdowali i w futrynie stanęła Claudia.
-Tu Cie mam! Głodna jestem! A w tym czymś nie ma nawet porządnej łazienki!- Lawina pretensji z ust młodej panny Sulivan potoczyła się w stronę czarnowłosego chłopaka. On sam z kolei dopiero teraz zdał sobie sprawę gdzie jest. Włożył rękę do kieszeni i dał Claudii tabliczkę czekolady. Ta tylko się uśmiechnęła i rzekła.
-Pójdę obudzić Nancy!- Jak powiedziała tak zrobiła i wybiegła z pokoju.
Kiedy William zobaczył całą sytuacje, nieco skrzywił usta, po czym zdjął wreszcie okulary
- Nawet mnie oczy bolą od ich ciągłego noszenia... Co się zaś tyczy dziewczynki, nie powinieneś jej dawać słodyczy. Niech zje coś normalnego, być może czekolada daje chwilowe “boom” jednak taka energia szybko się wypala, poza tym nie jest za zdrowa... - Dodał. spoglądając w stronę “sufitu”. Po czym wreszcie odwrócił się w stronę mężczyzny.
- Wiesz, jest wiele dużo pożywniejszych dań. Jednak, coś nie swojo dziś wyglądasz... Cóż, zawsze byłeś blady, jednak teraz wyglądasz tak, iż w nocy mógłbym się Ciebie wystraszyć.... To nie jest dla Ciebie dobra wiadomość. Mam Cie zbadać? - Zapytał szybko. A jego czerwone oczy niemalże zabłysnęły z uradowania.
-Wiem przyjacielu, jednak to nie ma jej posłużyć za śniadanie tylko za... hmm powiedzmy nagrodę za trud podróży.- Powiedział spokojnie przecierając oczy i ogarniając jako tako włosy.
-A, tak jest coś o czym Musze Ci powiedzieć a kompletnie wyleciało mi to z głowy.-Pogrzebał chwilę w kieszeni i podał doktorowi certyfikat.
-Dłuższy okres czasu byłem w grocie i uczęszczałem do tamtejszej Akademii medycznej, którą zresztą ukończyłem jednak nigdy nie pracowałem w zawodzie.-Powiedział wzdychając.
-Mówię Ci to ponieważ być może przydam się jakkolwiek w badaniach.
- Były to kursy na sanitariusza czy lekarza ? - Zapytał szybko. Zabrzmiało to pytanie, jakoby zadał pewnym ciężarem, nieznanym dla chłopaka ciężarem...
- I czy miałeś jakąś specjalizację/ kierunek - Powiedział cicho
-Szczerze to jestem zupełnym laikiem, ukończyłem kierunek lekarski jednakowo nic w praktyce nie stosowałem poza zszyciem sobie kilku ran, prawdopodobnie po takim czasie nawet nie poskładał bym sobie poprawnie nogi, a żadnej specjalizacji też nie posiadam. Ale interesowałem się troszkę kardiologią, chodziło mi o to dlaczego jest to tak słaby punkt wampira.-Strzelił kilka razy kręgami szyjnymi. Po czym rozprostował plecy.
-Wybaczcie moje zachowanie jednak, po nocy w której musiałem spać z Nancy na tym małym łóżko, nie czuję się najlepiej, nie dość, że obudziłem się na podłodze. To jeszcze przez sen zostałem uderzony... no mniejsza o to.-Miał nadzieję że lekarz i protetyk zrozumieli jego aluzję.
- Rozumiem... Panie doktorze... - William uśmiechnął się krzywo, po czym założył ręce na karku
- Liczyłem że się jeszcze w drużynie przydam, ale cóż... Ehh, nie, nie, nie to nie jest zazdrość... To jest pewne poczucie, a raczej brak poczucia odpowiedzialności. Wręcz niedorzeczna nierealna, niemożliwa do spełnienia forma braku poczucia własnej wartości ! - William rozgadał się, a to niebył zbyt dobry znak...
- Ale cóż, chociaż mam pewną alternatywę jako członek drużyny... Mogę pracować jako sporzątacz - Dodał z uśmiechem
- Zaś snu, to wiesz, wolałbyś położyć się zapewne... Koło drugiej z naszej rodzinnej paczki, prawda ? - Doktorowi zdażało strzelić się już głupstwa, te było kolejnym z nich, jednak robił to często nie umyślnie
Vergil roześmiał się głośno.
-Ja się nie nadaje do leczenia, posiadam tylko wiedzę teoretyczną i to ubogą a przy tym dziurawą jak ser. Zresztą co taki pacan jak ja ma do tak wykwalifikowanego lekarza jak ty.-Lekko się zarumienił gdy przemyślał drugą część wypowiedzi. Jednak po chwili to sprostował.
-Nas nie łączą takie więzi, poza tym to jest misja, trzeba zachować siły nieprawdaż?
- Ależ o tym mówie o Energie, można Ją na wszelaki sposób sporzytkować ! Ha, można nawet przeistoczyć jej forme, albowiem Energia nigdy nie zanika, jeno zmienia stan - dobrze mówię ? - Dodał z szerokim uśmiechem - Jest to pewna forma “intymności” która prawdo podobnie bardzo pozytywnie wpływa na nasz układ nerwowy. - dodał nie przerywając uśmiechu
- Zresztą, skoro powierzyła Ci opiekę nad własną siostrą, to coś musi być na rzeczy prawda ?
-Zwykła troska o siostrę to wszystko.-Powiedział nie to zrezygnowany nie to zmęczony.
-Możesz zmieniać ludzi w wampiry?-Nie wiadomo skąd to pytanie przyszło chłopakowi do głowy
- Nie mam zielonego pojęcia ! - Powiedział zaskoczony pytaniem
- Naprawdę nie wiem... Być może mogę wpłnąć na ludzki organizm, a być może moja krew nie różni się tak bardzo od waszej tak więc jedynie będziecie pogryzieni - dodał z uśmiechem
- Warto niekiedy się nad tym zastanowić prawda ? - William zamyślił się, poczym zapytał
- A skąd to pytanie się wzieło ?
-Bo jeżeli by się nam udało to zwiększa nasze szanse w walce z królewskim, wiem z czym to się wiąże.
..-Powiedział a na jego twarzy pojawiło się niezwykłe skupienie.
-Jednakowo jesteś pół wampirem. Czy to nie było by niezwykle ciekawe jak i paradoksalne gdybyś przemienił kogoś w wampira?
- To jest dobre pytanie, jednak jak się zapewne domyślasz nie zrobię tego... - Dodał z uśmiechem, po czym pokazał mu zęby
- Widzisz... Są troszke dłuższe od ludzkich, ludzie się mogą z Ciebie śmiać, że masz krzywe zęby - dodał, widocznie uradowany. Jednak po chwili spoważniał
- Nie chce nikomu odbierać życia... Rozumiesz mnie, prawda ?
-Wiesz jaki miałem plan.. gdyby to się udało to zabiłbym tego gnojka i wyruszył gdzieś gdzie nikt by nie był zagrożony.. i tak bym żył, a gdyby krwawa rządza mną zawładnęła strzelił bym sobie w głowę.-Powiedział dość melancholijnym głosem, tak jakby życie go znudziło.
-Cóż, nie mógłbym Ciebie przyjacielu obarczyć takim ciężarem... To tylko luźna myśl... luźna myśl...-Zamknął zmęczone oczy i rozmasował powieki.
William przez chwilę nic nie odpowiadał rozmówcy, jednak zmusił się wreszcie
- Czy naprawdę wierzysz.. Byś był w stanie popełnić samobójstwo ? Uwierz nie... Pragnienie krwi, jest czymś czego nieda się powstrzymać, jest to jedyny cel jak i motywacja, spoglądasz wówczas na inne istoty, jeno jak na pokarm, nic więcej. Sprawiasz wrażenie istoty, która ma prawo stać się boską sferą, czymś ponad pojmowaniem.... Stać się Panem.... Panem życia i śmierci - Doktor zamilkł na chwilę... Widać było iż sam zastanawia się nad własnymi słowami.
- Wówczas nie pozostaje nic innego. Jak wieczne pragnienie, niezaspokojone pragnienie... Nie pytaj skąd to wiem, ale uwierz mi na słowo...
- Racja, Juno przychodzi do mnie tylko, kiedy jest zaspokojona, a i tak ledwo się powstrzymuje przed pozbawieniem mnie zycia. - wtrącił się Egon i zaraz wrócił do pieczenia mięsa.
-Skoro tak twierdzicie to tak jest... nigdy nie byłem wampirem i mam nadzieje że tak pozostanie.. jednak nie chcę by ktokolwiek więcej zginął. Może większość jest zupełnie inna ode mnie, być może mnie nienawidzą ale to moi towarzysze. Co może znaczyć cierpienie wyłącznie mojej osoby w przypadku gdy mogę wam pomóc.-Uśmiechnął się gorzko po czym kontynuował wypowiedź.
-Jednakowo, mam zamiar jeszcze pomścić brata więc na drugą stronę mi nie śpieszno.
- Ha ! TO jest dobre podejście. Ale cóż, rasa rasą, to sądzę że gdyby było więcej “półwampirów” na tym świecie nie było by tak źle, jak jest teraz. Takie istoty, mogły by okazywać się świetne do niektórych zawodów. - Tutaj zamilkł na chwilę, po czym dopowiedział
- Albo do symboliki religijnej - Dodał to z wyraźnym uśmiechem !
- Wyobraź sobie, świątynie, kapłani...
-Ta, brakuje tylko fanatyków czczących wampiry.. Bez urazy. Rasa ludzka mogłaby zostać poważnie zredukowana. Mam nadzieje że wiesz o co mi chodzi. Już obecnie dzieci nocy mają niezwykłe wpływy.-Powiedział trochę poruszony.
- Rozumiem Cie - Dodał nieco zmieszany
- Jednak jakby nie patrzeć, jest to całkiem możliwe... Ba, bardzo możliwe, ale niemartw się, puki co nie padną najwięksi zapaleńcy w naszych stronach, to nie dadzą doprowadzić do takiej sytuacji, prawda ?
-Prawda.. wiesz co jest najgorsze? Widzieć śmierć dziecka. To że umrze dorosły jest do przełknięcia.. ale widok rozszarpywanego maleństwa na strzępy przez ghule..-Samotna łza mimowolnie spłyneła po policzku Vergila, a on sam spuścił głowę.
- Każda śmierć jest stratą, niezależnie od Wieku. Wszystko to jest, drogą życia, albo jak wolisz przeznaczeniem... Taki boski Plan. Coś ponad naszym stanem, naszym zrozumieniem... Tak przynajmniej sądzę. - Doktor zamyślił się drapiąc się po głowie, po czym chwycił w dłonie okulary
- Tak to już jest, ale przed nami, jeszcze wiele takich ofiar, my niestety nie mamy już na to wpływu. My jesteśmy po prostu. Na to skazaniu, tu i Teraz... Tu i teraz...
-Nie wierze w przeznaczenie, a nawet jeśli jest to moje ręce będą jego kuźnią i sprawię że zginie jak najmniej osób.-Mówiąc te słowa w które zresztą głęboko wierzył uderzył pięścią w stół.
-Może nie teraz może za sto lat, dzięki poznaniu Ciebie uważam, iż pokój między ludźmi a wampirami jest konieczny, inaczej obie rasy się w wypalą, w piecu zasilanym zwłokami niewinnych ofiar.-Jego słowa,a raczej sposób w jaki mówił wydał mu się zupełnie obcy, jednak wyraził to co chciał.
- Tylko musisz szczególnie zwracać uwagę kto jest winny, a kto nie. Jak dobrze wiesz wampiry nie będą tak selektywne jak Ty. Taki już niestety los, nie uratujemy całego świata, ale możemy starać się wpłynąć chodź by na część. Ten mały skrawek ziemi, który dałby nam poczucie bezpieczeństwa, oraz świadomość wolności. To jest wspaniałe marzenie, prawda ? Taki cel, ku wolności, ku wyższości. Ku życiu... - Doktor wówczas lekko się uśmiechnął
- Ale puki co, muszę obejrzeć kiełki twojej małej przyjaciółki. Czy jej ich nie wykończyłeś - Dodał z uśmiechem
Jak na zawołanie do pokoju wbiegłą Claudia.
-Veergil! Nancy nie chce wstać, zrób coś z nią. Obiecała mi coś..-Vergil posłał w kierunku dziewczynki wymowne spojrzenie które wyrażało jego chęć poznania o co chodzi.
Ta jednak tylko spłonęła rumieńcem i zmieniła temat.
-Nadal jestem głodna.. -Szepneła nieśmiało.
-Iiii nudzi mi się! Obiecałeś, że pozwolisz mi postrzelać z rewolwera!
-No to chyba Wiliamie będziemy mieć towarzystwo w postaci dziewczynki, o ile nie masz nic przeciwko
.-Vergil zagadnął do doktora-wampira.
 
Cao Cao jest offline