Wątek: Powrót
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2011, 14:42   #12
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Joseph rozejrzał się wokół z lekkim niesmakiem. Zaczynał się przyzwyczajać do wielkości miast w tym świecie, co nie znaczy, że miało mu się podobać takie zbudowane na bagnach. Nie miał jednakże zamiaru przebywać tu zbyt długo. Wykorzystując moc pierścienia, ukrył swoją bliznę i tatuaż. Miał zamiar robić tak bardzo często, był to za bardzo rzucający się element jego wyglądu i chociaż korzystał z płaszcza z kapturem, to przecież kaptur nie zasłaniał wszystkiego. Ruszył przed siebie, podchodząc do pierwszego lepszego kupca portowego, raczej przekupnia niż kupca. Kupił u niego wędzoną rybę.
- Dopiero co przypłynąłem. Zawsze chciałem zobaczyć cormyrskiego króla i jego pałac. Pewnie tu nie przebywa, tylko w stolicy, co?
- Króla ciężko zobaczyć. Za mały jest by się pokazywał ludziom. - Kupiec wzruszył ramionami.
- Oj tam, panie. Na pewno wiecie, gdzie władca obecnie przebywa, albo przynajmniej przebywa zazwyczaj.
- No chyba go na zamku w stolycy trzymają - słowo stolica wypowiedział z dziwnym, lekko pogardliwym akcentem - ale kto ich tam wie? - Wzruszył ramionami.
Joseph skinął mu głową na pożegnanie. Dowiedział się przynajmniej kilku rzeczy, w tym tego, że tutejszy król nie był szczególnie towarzyski jeśli chodziło o zwykłą ludność. W sumie nie było się co dziwić. Łotrzyk zaś nie miał zamiaru zostawać długo w tym mieście, skoro jego cel był w stolicy. Ruszył przez miasto, zastanawiając się, kto mógłby coś wiedzieć o królewskiej radzie i magach. Czy w tym kraju magowie także swobodnie sami chodzili po mieście? Czy w ogóle dało się odróżnić maga od innego człowieka? Zdecydowanie musiał nad tym popracować.

Po za wszechobecnym fetorem wody i ryb, miasto przepełniały także inne zapachy. Jednym z mocniej dominujących był zapach przypraw, które sprzedawano dosłownie na każdym skrawku wolnego terenu. Hans przypomniał sobie, że wyczytał iż Marsember nazywano także Miastem Przypraw, bo tu właśnie krzyżowały się wszystkie większe drogi handlowe tych towarów. Słodkawy zapach goździków, cynamonu i wanilii mieszał się z ostrym pieprzu, papryki i kminu.
Nieco dalej wszystko przebijał mocny aromat anyżu, przytłumiając nawet typowy miejski smród.
W koło kłębił się kolorowy tłum. Ludzie ubrani w dostatnie szaty kupców, spora ilość straży miejskiej, i tłumy kupujących, sądząc po różnorodności ubrań, prawdopodobnie z wielu faeruńskich krajów. Między nimi przewijali się sprzedawcy owoców, ciepłych przekąsek i napojów, a także zawsze wszechobecni żebracy, drobni złodziejaszkowie i naciągacze.
Byli też magowie, których nie trudno było rozpoznać. Najwyraźniej tutaj nie musieli się kryć ze swoją profesją. Powiewne szaty, liczne amulety, solidne kostury w ręku, często dziwaczne nakrycia głowy i przeważnie ogromne poczucie wyższości nad motłochem, bez problemu wyróżniały ich z tłumu.
Josephowi nie podobało się to zupełnie, ale co miał zrobić? W tym cholernym świecie było bardzo dużo magii i wreszcie musiał sobie zdać sprawę z jej siły i możliwości - być może to także się jakoś różniło? A zdecydowanie bezpieczniej było poznać najpierw jakichś tutejszych czaromiotów. Wybrał więc jakiegoś młodego, choć także dumnie unoszącego głowę. W zaułku przybrał wygląd w miarę podobny, także równa, ogolona twarz i szaty maga. W ten sposób też można było sprawdzić ich możliwości wykrycia iluzji.
- Hej, przyjacielu! - mówił z obcym akcentem, więc było to autentyczne. - Przypłynąłem właśnie z daleka. A słyszałem tak dużo o magach z Cormyru! To prawda, że jest tu zorganizowana grupa bitewnych magów? To oni tworzą radę królewską?
Zagadnięty zmierzył Midritha uważnym spojrzeniem. Prawdopodobnie musiał wyczuć emanująca wokół łotrzyka moc, ale może wziął to za coś innego niż iluzję, bo po chwili skinął głową i powiedział:
- Rzeczywiście. Część cormyrskich czarodziejów pozostaje na usługach władzy. Nie wszyscy jednak. Niektórzy wolą kroczyć ścieżką wiedzy i oświecenia - Przy ostatnich słowach jego nos uniósł się wyraźnie o kilka kolejnych milimetrów w górę.
Już miał ochotę trzasnąć tego wymoczka po mordzie, ale powstrzymał się, przybierając uśmiech i twarz pokerzysty.
- A czy ci z rady królewskiej mają specjalne przywileje? Własne wille? Są zawsze blisko króla? Bo ten w stolicy, prawda to?
Czarodziej wzruszył wątłymi ramionami:
- Ci ważniejsi mają nawet całkiem spore domy. Budują rezydencje w ogrodach wokół królewskiego pałacu. A króla tak, przeważnie trzymają go w stolicy.
Hans pokiwał głową. Tam musiał się udać w następnej kolejności, tu niewiele mógł zdziałać. Ostatecznie miał jeszcze jedno pytanie, ciekawy trochę jak sławny był ten przyszły trup.
- Słyszałeś może o magu o imieniu Devlin Kaane? Słyszałem, że jest obecnie w radzie królewskiej. Pochodzi mniej więcej z moich okolic, stąd ta moja ciekawość.
Entuzjazm pytanego mężczyzny wyraźnie osłabł na te słowa:
- Karierowicz! - Wyrzucił z siebie z pogardą - Zjawia się taki nie wiadomo skąd, wkrada w łaski regentki i zajmuje miejsce rdzennych cormyrczyków. - Po tych słowach odwrócił się najwyraźniej z zamiarem odejścia.
Joseph nie zamierzał mu przeszkadzać. Najwyraźniej trop był oczywisty - stolica. A tutaj na pewno potrafili mu ją opisać wystarczająco dokładnie. Choć tam będzie musiał niewątpliwie bardziej dopracować jakąś inną tożsamość.
 
Sekal jest offline