Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2011, 18:31   #170
Fearqin
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Nie było mowy o tym by Pruszyński został z tyłu. Piotrowi nie było łatwo mu pomóc, ale udało im się. W końcu już tyle zrobili, jak coś mogło się jeszcze popsuć? Gerald czuł się już lepiej. Zaczęli iść w stronę jednej z kapsuł. Wyglądało inaczej niż większość, ale nie była to jedyna taka sztuka, z pewnością mogła pomieścić więcej osób.

Nagle coś wybuchło. Spojrzeli w tył korytarza, boczne drzwi zaczęły wylatywać, przez całe pomieszczenie zaczął płynąć ogień. Spojrzeli na wielkie drzwi do doków. Piotr szybko rzucił się do nich biegiem, przez to Michał upadł na ziemię, ale sam ledwo to zauważył. Zbarski widział już panel drzwi, był zbyt skomplikowany, szybko wystrzelił serię licząc na łut szczęścia. Udało się. Wrota się zasunęły a morze ognia zostało za nimi. Odetchnęli z ulgą. Nie na długo. Przez boczne drzwi wszedł uzbrojony oddział obcych.

Rozejrzeli się ze zdziwieniem po miejscu masakry. Dopiero po chwili dostrzegli sprawców. Michał widząc, że Gerald nie ma czym strzelać, rzucił mu M4, sam jeszcze miał M16. Od razu użył ostatniego pocisku do zamontowanego granatnika. Dwóch padło od razu, reszta zdążyła uciec i wyciągnąć karabiny. Gerald dopadł jednego z nich i ukrył się za pierwszą lepszą skrzynią, również Michał się doczłapał za zbiór bagaży niedoszłych pasażerów. Damian nie zdążył tak szybko zareagować, na ślepo wystrzelił serię z G36. Nie trafił nikogo, a biegnąc do sterty walizek jeden laserowy pocisk trafił go w udo. Padł na twarz za osłoną. Piotr był w niezbyt ciekawej pozycji. Daleko od jakiejkolwiek obrony, jednak nikt z obcych go jeszcze nie zauważył, był daleko. Wykorzystał ostatni odłamkowy jaki miał i biegnąć strzelał ze swojego G36. Zabił co najmniej trzech, czyli do pokonania mieli jeszcze sześciu. Zbarski schował się tam gdzie i Zaniewski. Szybko wziął od niego dwa semtexy, przy okazji cucąc go uderzeniem w policzek.

Najpierw rzucił pierwszy granat. Obcy zaczęli uciekać w dwie strony. Piotr natychmiast rzucił drugi granat w jednym z tych kierunków, jeden się omylnie zawrócił inni wpadli prosto na wybuch. Resztę zdjęli Gerald i Michał. Piotr spojrzał po wszystkich. Jedyny nie ranny, szczęście mu sprzyjało. Gerald wstał i pomógł Piotrowi zatargać innych do wnętrza statku.

W środku było bardzo schludnie. Łóżka, wyposażenie, prowiant. Na piętrze statku było miejsce dla pilota. Damian znowu zemdlał, więc jego i pilnującego go Michała zostawili na parterze, na łóżkach, a raczej kojach.

Statek matka znowu się potężnie zatrząsł. Gerald i Piotr próbowali się przygotować do pilotażu. Był drążek, taki sam jak w samolocie, jednak wszystkie przyciski i ich podpisy wyglądały... obco. W końcu Gerald wcisnął ten największy, z dużym napisem. Poskutkowało. Wielki statek był już w kosmosie, więc musieli po prostu polecieć w dół. Niby nic trudnego, jednak kierownica nie reagowała na szarpnięcia Piotra. Wyglądało na to, że został ustawiony autopilot, w końcu statek z którego odlatywali się rozpadał, więc wszędzie wprowadzili autopilota na wypadek gdyby za dużo osób na pokładzie było rannych.

Zaczęli lecieć w wielką prędkością przez przestrzeń kosmiczną. Nie usłyszeli wybuchu, w pustce dźwięk się nie rozchodził. Jednak zauważyli wielki błysk, zdążyli przed wybuchem. Jednak gdzie lecieli?

Nagle wpadli w tunel, podobny do tego który widywali w filmach science fiction. Wokół nich mieniły się różne, kolorowe pasma. Tunel hiperprzestrzenny? Oby nie, to mogło oznaczać....

Taka podróż skończyła się równie szybko co zaczęła.
Widok owszem był piękny. Jednak nie zachwycali się nim. Wiedzieli gdzie się znaleźli. Lecieli prosto do zawieszonego w kosmosie portu. Widzieli jak inne kapsuły tam cumują. Mimo, że uświadomili sobie co to za miejsce, to nie wiedzieli jak to się dla nich skończy.

Zaczęli naciskać wszystko co się dało. Zbarski o mało nie wyrwał kierownicy próbując zawrócić statek. Bezskutecznie.
Udało im się uratować ludzkość, nie ziemię, bo nie jej zagłady chcieli obcy, jednak poświęcili swoje życia za swój rodzaj. Jednak czy on naprawdę zasługiwał na poświęcenie?

Koniec
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline