Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2011, 19:26   #13
Mortarel
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
W karczmie bawiono się na całego. Wiele osób było już nieźle wypitych. Zewsząd dobiegały was śmiechy, odgłosy rozmów i śpiew. Panowała tu wesoła i luźna atmosfera. Szybko udzielił wam się klimat tego miejsca.

Basillius

To było życie! Wódka, dziewki i muzyka. Tylko brać, czego dusza zapragnie. Zewsząd dobiegały najróżniejsze bodźce powiązane ze wszelką niemal przyjemnością.

Zamówiłeś posiłek i piwo. Półmisek kaszy z sosem mięsnym dodał Ci sił. Zimne piwo natomiast orzeźwiło i rozluźniło całe ciało. Tego potrzebowałeś na obolałe po podróży mięśnie. Szkoda tylko, że napitek wydał się zbytnio rozcieńczony wodą.

Kiedy pokrzepiłeś ciało i wypiłeś dla kurażu przyszła pora na poważniejsze działania. Rozejrzałeś się dokładniej po sali i wtedy dostrzegłeś ją. Prześliczna dziewczyna siedziała niedaleko. Jej usta były czerwone i pełne, lico gładkie, a oczy wręcz hipnotyzowały swym pięknem i blaskiem. Na dodatek jej włosy w ognistym kolorze przyciągały spojrzenia innych mężczyzn. Pełne pożądania.
Nie mogłeś dłużej czekać. Jeśli nie podszedłbyś do tak zjawiskowej dziewczyny od razu, to zapewne ktoś ubiegłby Ciebie. Opłaciło się! Dziewczyna przyjęła twoje zaproszenie do tańca, a na pocałunek w rękę zareagowała słodkim rumieńcem.

-Jestem Liz – dziewczyna nieśmiało spojrzała w twoje oczy. Widać było, że wpadłeś jej w oko. Przysunęła się do twego ciała. Wyraźnie czułeś dotyk jej jędrnego ciała. Zrobiło Ci się gorąco i serce poczęło bić szybciej. Rudowłosa piękność szepnęła do twojego ucha.

– Może znajdziemy bardziej ustronne miejsce, żebyśmy mogli się lepiej… poznać?- Zaproponowała.

Urlike

Karczma powitała Cię w swych progach. Od razu poczułaś się lepiej, gdy zostałaś otoczona przez ludzi pokrewnych twemu stanu. Jako służąca na dworze hrabiego cieszyłaś się lepszą pozycją niż zwykły chłop. Jednak początkowo się tym nie afiszowałaś. Zamówiłaś zwykłe piwo, którego smak nawet Ci odpowiadał. Rozejrzałaś się za wolnym miejscem, skupiając wzrok na grupce chłopów siedzących przy drewnianym stole, pod ścianą z oknem.

Pretekst do rozmowy, którym się posłużyłaś nie był konieczny, gdyż chłopi wyglądali na takich, co to każdą kobietę powitają chętnie przy swoim stole. Prośba o warzywa rozbawiła obecnych.

-No paniusiu. Wybrałaś doskonałą porę na sprawunki. Chodź! Przysiądź się do nas! – Zaprosili śmiejąc się i uśmiechając w twoim kierunku. Kilku młodzieńców puściło do Ciebie oko.

Gdy zapytałaś o marchewki, chłopi udzielili ci odpowiedzi, które raczej sugerowały, w zbereźny sposób, że mają na myśli pewną część ciała, a nie rzeczywiste warzywo. Niektórzy zaczęli się do ciebie przystawiać. Jeden z nich, około czterdziestki, próbował objąć Cię ramieniem. Cuchnął gorzałą i czosnkiem. Jednak jak tylko wspomniałaś o Weiler wesoły nastrój prysł, niczym bańka mydlana. Chłopi odsunęli się od Ciebie i w niegrzeczny sposób kazali ci odejść od ich stolika.

-Nie wiem o czym mówisz dziewko. Powinnaś już iść. – Ponaglali cię gestem reki wskazującym na to, że chcą, abyś sobie poszła.

I tak dobrze się składało, gdyż wypite piwo zmusiło Cię do tego, aby poszukać miejsca bardziej ustronnego. Wstając zobaczyłaś trzech ludzi odzianych w śmiesznie wyglądające, długie szaty. Udali się na zaplecze, w którym mieściła się kuchnia. Zignorowałaś to, jednak kiedy zbliżyłaś się do kuchni usłyszałaś brzęk tłuczonego szkła. Z ciekawości zajrzałaś do pomieszczenia i ujrzałaś jak ci sami mężczyźni otoczyli karczmarza.

Przycisnęli go do ściany za pomocą drewnianej lagi, którą uciskali jego szyję przyduszając poczciwego człowieka. – …Zrobisz jak mówimy, albo spalimy tą budę, rozumiesz? –Przypadkowo usłyszałaś słowa jednego z nich. Jednak zanim zdążyłaś zareagować jeden z oprychów wymierzył karczmarzowi silny cios w brzuch i cała trójka wybiegła z zajazdu tylnymi drzwiami.
Karczmarz próbował złapać oddech po wymierzonym mu pięścią ciosem. Nagle zobaczył Ciebie w drzwiach i pomachał w twoim kierunku ręką.

-To nic. Nic mi nie jest. Proszę wybaczyć. Zechce pani wrócić do zabawy? Dzbaniec wina na mój koszt. – Odparł karczmarz wyraźnie wystraszony.

–Proszę… Proszę nie wzniecać alarmu… rodzinne sprawy, rozumie pani?- Dodał szeptem i spojrzał na Ciebie błagalnie. Chyba domyślił się, że obserwowałaś zajście.

Martin Brunn

W końcu! Niewygodna podróż skończyła się. Miałeś dość jazdy na wozie. Do tego w perspektywie czekał Cię jeszcze jeden dzień drogi, co było mało zachęcające. Gdybyś tylko miał tak wygodne siodło, albo gdyby szlachta zdjęła z wygodnych siedzeń swoje bagaże i przełożyła je na miejsce, w którym siedziałeś. Nie śmiałeś o to prosić. Widocznie nawet ich rzeczy podróżują wygodniej od Ciebie.

W karczmie było gwarno i tłoczno. Postanowiłeś zasięgnąć języka o wsi, do której zmierzałeś. Przysiadłeś się do trójki chłopów. Wyglądało na to, że byli to ojciec i jego dwóch synów. Jedli mączne kluski z jednej misy. Każdy, po kolei, zanurzał drewnianą łyżkę w mętnym sosie o wątpliwym zapachu i wyławiał z niego jedna kluskę wielkości przepiórczego jajka. Kiedy postawiłeś im przed nosem po kuflu piwa zaprosili cię do stołu z uśmiechem. Od słowa do słowa temat zszedł na Weiler. Z góry zaplanowałeś przebieg rozmowy, dzięki temu trochę zaskoczyłeś chłopów.

Rozmówcy skrzywili się. Dwóch młodzieńców spojrzało na swojego ojca pytającym wzrokiem. Mina starszego przybrała surowy grymas. Widocznie żaden z synów nie śmiał wypowiadać się w tej kwestii przed rodzicielem. Starszy zdawał się wahać przez chwilę, ale spojrzawszy w twoje oczy pociągnął spory haust piwa, które mu przyniosłeś i pochylił się w twoją stronę. Gestem ręki nakazał, abyś uczynił to samo. Kiedy zbliżyłeś się na tyle blisko, żeby czuć na policzku jego oddech usłyszałeś szept:

-Nie wypytujcie panie o to miejsce, bo narobicie sobie kłopotów… Ta wieś jest przeklęta… Obserwują nas... Nawet teraz… Nie wolno o tym mówić… - Głos ojca był nerwowy, po jego przyśpieszonym oddechu domyśliłeś się, że nawet mówienie o wsi wywołuje w nim strach. Starszy rozejrzał się po izbie i szepnął z naciskiem. –Każdy, kto wypytuje o TO miejsce znika bez wieści.- rozmówca odsunął się. Wypił pozostałe piwo duszkiem i nakazał synom, aby się zbierali. –Idziemy. Nie zostaniemy tu na noc.- odparł w twoją stronę. Po chwili opuścił bezpieczną izbę. Wolał wyruszyć w dalszą drogę nocą. W tym samym momencie przysiadł się do Ciebie Swann zerknął na Ciebie wymownie i wskazał na chłopów, jednak tylko wzruszyłeś ramionami.

Byłeś lekko zdziwiony. Czyżby w okolicy utrzymywały się jakieś zabobony? Postanowiłeś udać się do części karczmy, w której trwały tańce. Dostrzegłeś młodzika, który podróżował z tobą na wozie. Na wygodnym siedzeniu. Tańczył chyba z najpiękniejszą dziewczyną pod tą strzechą. Jej rude włosy działały jak magnes na każdego niemal mężczyznę. Rozejrzałeś się dookoła i spostrzegłeś, że jest jeszcze kilka dziewek o przeciętnej urodzie, które czekały na zaproszenie do tańca. Przy okazji ujrzałeś kilku dryblasów wskazujących w stronę twojego tańczącego towarzysza. Wzbudziło to twoje podejrzenia.

Renald

Zmartwiłeś się brakiem wolnego pokoju. Jednak znałeś stary jak świat sposób, który zawsze sprawdzał się w tego typu sytuacjach. Nie ma rzeczy niemożliwych dla osoby, której sakiewka jest wystarczająco ciężka. Nie musiałeś długo szukać. Po chwili jeden z gości zgodził się odstąpić Ci swój pokój za podwójną cenę zwykłego noclegu. Nie była to wygórowana stawka, ponieważ ceny w zajeździe nie były wysokie. Wręczyłeś monetę zadowolonemu kmieciowi, który od razu poszedł kupić za nią butelkę gorzałki. Nie zwróciłeś też zbytniej uwagi na poczynanie Urliki. Dziewczyna odeszła pić z obcymi mężczyznami i tylko zerkała w twoją stronę, czy aby nie będziesz jej potrzebował.

Postanowiłeś jednak powypytywać o informacje obecnych w karczmie ludzi. Podsłuchałeś kilka rozmów. Większość dotyczyła błahych tematów. Komentowano jadło, napitek i urodę obecnych w karczmie dziewek. Rozprawiano o zbliżającym się jarmarku, na który większość zmierzała. Niektórzy snuli historię o dawnych czasach, kiedy plony były większe i ludziom żyło się łatwiej. W skrócie nic, co by cię interesowało. Kiedy przysiadłeś się do Brunn’a jego rozmówca akurat wstawał od stołu. Nie słyszałeś, o czym mówili, ale dostrzegłeś, że chłopi, z którymi siedział Brunn opuścili karczmę w pospiechu.

Postanowiłeś zapytać karczmarza o grafa. Karczmarz miał poczciwy wyraz twarzy. Był niski i miał duży brzuch od częstego picia piwa. Jego uśmiech był serdeczny i ciepły. Kiedy zapytałeś o grafa gospodarz spochmurniał. Odparł, że był tu kiedyś taki jeden. Ale ponoć zatrzymał się tylko na jeden nocleg i wcześnie rano opuścił karczmę. Rozmówca rozglądał się nerwowo po izbie i cicho dodał, że nic więcej nie wie i musi wracać do pracy. Wróciłeś się do stolika.

Po drodze minąłeś trzech mężczyzn, którzy wstali ze swych miejsc jak tylko odszedłeś od karczmarza. Zauważyłeś, że byli dziwnie odziani. Mieli długie szaty wykonane z szarego, parcianego materiału. Ich oczy były przymrużone, włosy tłuste i w nieładzie. Mieli pociągłe twarze i lekko szpiczaste nosy. Wyglądali nieprzyjemnie. Ludzie z gminu zawsze wyglądali gorzej. Ci jednak szczególnie nie przypadli Ci do gustu. „Taki szczurzy wygląd”- pomyślałeś.
Mężczyźni udali się na zaplecze karczmy, po chwili dostrzegłeś Urlike, która zerkała za nimi do pomieszczenia, w którym przed chwilą zniknęli.

Henrich

W końcu dotarliście do zajazdu. Na samym początku zdenerwowałeś się na Urlike. Dziewczyna popędziła prosto po piwo, zapominając dopełnić jednego z jej ważniejszych obowiązków. Nie zapowiedziała wszem i wobec twojego przybycia! Przez jej niedopatrzenie nikt nie zwrócił uwagi na twoje wejście. Zostałeś zupełnie niezauważony i pozbawiłeś sporą liczbę ludzi możliwości oglądania twojego dostojeństwa! Zwyczaj nakazuje karanie niedopatrzeń służby poprzez wymierzenie im policzka. Jest to jak najbardziej zrozumiałe i naturalne zachowanie, dzięki któremu można uczyć służbę stosując metodę kar i nagród. Dokładnie tak samo postępowałeś ze swoim psem, kiedy uczyłeś go posłuszeństwa. Praktyka ta jest szeroko stosowana na dworach szlachty, jak kraj długi i szeroki. Nikt nie widzi w niej nic złego.

Miejsca w pokoju nie udało Ci się zdobyć. Karczmarz rozkładał bezradnie ręce. Zacząłeś więc krążyć po izbie. Wypytywałeś gości o pokój. Dowiedziałeś się, że za podwójną cenę zwykłego noclegu jeden z gości może odstąpić Ci łóżko.
Wypytywanie o Weiler spotkało się z wszechobecna zmową milczenia. Każdy zapytany urywał temat twierdząc, że nie wie niczego o tym miejscu, że nigdy tam nie bywał i nie słyszał stamtąd żadnych wieści. Każdy z rozmówców zdawał się przy tym czymś zdenerwowany, gdy poruszałeś temat wsi. Niektórzy rozglądali się po sali jakby czegoś wypatrując.

Usiadłeś zrezygnowany za stołem i zacząłeś popijać małymi łyczkami wino, które zamówiłeś. Nie było najlepsze, ale dało się je wypić.

***

Po chwili z zaplecza wynurzył się karczmarz. Obwieścił wam, że kilkoro gości zrezygnowało z noclegu. Dzięki temu ma wam do zaoferowania sporych rozmiarów apartament. Mieściły się w nim trzy oddzielne sypialnie i pokoik dla służby. Moglibyście razem spędzić w nim noc. Karczmarz słyszał też o próbach odkupienia miejsca w innych pokojach przez was podejmowanych. Dlatego postanowił, że noc w apartamencie możecie spędzić na jego koszt, gdyż tak zacnych przybyszów rzadko ma okazję gościć. Zachwalał przy tym apartament, przekonując,że jest to najwygodniejszy pokój w jego przybytku i pozostałe pokoje są zbyt obskurne, żeby spały w nich tak zacne persony.

Wizja wygodnej nocy na koszt gospodarza była bardzo hojną propozycją ze strony tego miłego człowieka. karczmarz powiedział, że jak tlyko będziecie chcieli udać się na spoczynek, to osobiście zaprowadzi was do apartamentu. przekazawszy wam wieści pozostawił was, bowiem wzywały go obowiązki.

Zauważyliście, że w rogu izby jeden stolik zajmuje trójka zbrojnych. Wyglądali na ludzi zaprawionych w walce. Jeden z nich zaczął przywoływać was gestem ręki.
 
Mortarel jest offline