- Przecież wiesz, prawda? - Marylin znowu patrzyła na Michaela nie mogąc oderwać wzroku od jego oczu. Czuła się jak zahipnotyzowana, słowa same wyrywały jej się z duszy.
- Ty też tam byłeś. We śnie. I to dziwne zwierciadło... A potem ten drugi sen. Byłam taka normalna... i widziałam zamek, zieloną trawę...
Nagle ocknęła się i uzmysłowiła sobie, że gada głupstwa do Michaela! Spuściła wzrok i cichutko, z zażenowaniem powiedziała:
- Przepraszam. Ja... ja nie wiem co się ze mną dzieje. Nie pamiętam niczego, oprócz tego snu... Obudziłam się tutaj i moje serce... tak strasznie w środku bolało. I rany na głowie... Nie wiem dlaczego je mam. Nie wiem co się stało. Nie wiem co się dzieje...
Zrobiła krótką pauzę. A potem rumieniąc się znowu zaryzykowała jeszcze jedno, bardzo cichutkie zdanie:
- Bądź przy mnie... a będzie już dobrze.
Tak bardzo pragnęła, żeby jej dotknął, żeby mówił do niej. Żeby wiedział wszystko i żeby ona już więcej nie musiała nic mówić. Tylko tego pragnęła najbardziej na świecie... |