-Jak kurwa nie ma miejsca?! Naprawdę ktoś chce mieszkać w takim syfie?!
-Krzyczał zdenerwowany Matt na recepcjonistę z chyba piątego hotelu w którym był, choć już powoli stracił rachubę.
-Proszę wyjść bo będę zmuszony wezwać ochronę. -Odpowiedział ze stoickim spokojem młody mężczyzna jeszcze bardziej irytując Matta.
-Pierdol się.. - Ruszył rozczarowany do wyjścia.
Siadł na murku przy hotelu, zastanawiając się do dalej. Ma plecak pełen kasy i towaru. Nie jest mądrym chodzić z tym po mieście, więc postanowił gdzieś schować towar. Przy jednym murku była obluzowana cegła. Uznał to za świetną kryjówkę i ponownie zakrył cegłą. Nie przejmował się tym że ktoś to może znaleźć. Nie zależało mu na tym. Długo chodził po mieście unikając patrolów policji. W końcu to Los Angeles. Miasto które nie śpi. Postanowił spędzić trochę czasu w pobliskim pubie. Jeśli można go tak nazwać, bo była to raczej jedna z tych gorszych spelun. Matt siadł przy barze i zawiesił swój wzrok na telewizor wiszący w kącie. -Kolejkę i piwo. -Zwrócił się do barmana, nie odrywając wzroku od telewizora.
Znów trąbili o Tytanie. -Ostatnio to ulubiony temat. Ten cały Tytan. Co się dzieje z tym światem jakieś dziwaki się rodzą. -Odezwał się do niego barman.
Dopiero teraz Matt zauważył ze jest tu jednym klientem. I się nie dziwił. Bar był brudny, a do tego alkohol był cholernie drogi. Spojrzał na barmana. -Gdybym to ja miał moc. Mieli by o czym pisać. oj mieli.. -Matt był zmęczony i niezbyt chętny do rozmowy.
Zamówił jeszcze kilka piw. Czas płyną powoli.
-Na koszt firmy. -Nalał mu z uśmiechem barman. -W końcu najwięcej dzisiaj wydałeś. -Roześmiał się sam ze swojego żartu.
Zbliżała się piąta. -Dobra, kolego. Zamykamy muszę się wyspać jeszcze trochę dzisiaj.
Matt wyszedł i siadł na pobliskiej ławce. Nie mając pojęcia co dalej.
__________________ "If you want to make God laugh, tell him about your plans." |