Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-07-2011, 18:24   #17
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Danpa uśmiechnął się pod kołnierzem siedząc na ławce "szansa!" pomyślał powoli podnosząc się z miejsca. Podszedł wolnym krokiem do dwójki, która rozmawiała przed komunikatorem.
- tutejsze tory są równie ciekawie skonstruowane, co tutejsze prawo, a to nie świadczy o nich najlepiej. - Powiedział spokojnie jak gdyby nigdy nic podchodząc do nich. - Panowie pozwolą bliżej? Nie ma po co oglądać z daleka, a tak się składa że wyglądać na lekarzy. Chyba będących w stanie spełnić receptę chorego.
Trandoshanin obrócił się na pięcie i zasyczał groźnie ale nemoidianin znów go uspokoił, tym razem trafiając łokciem w brzuch towarzysza. Spokojnie podszedł do chłopaka, chowając ręce w kieszeniach płaszcza. Jego czerwone oczy zwróciły się ku torowisku.

-Coś w tym jest. Czego chcesz?- zapytał, prosto z mostu. Stanął pomiędzy Siódmym a jaszczuroludziem.
Danpa przyglądał się przez chwilę na tor, nie była długa, ale dla osób stojących w miejscu mogła zdawać się przeciągła, czy też lekko irytująca. - Kantor wymienia więcej niż pieniądze. - Powiedział wracając wzrokiem na rozmówców. - Może nie lubicie skręcać w bok w trakcie dyskusji, ale wciąż jesteście bezrobotni, prawda? - Uśmiechnął się podle, choć nie do końca szczerze.
Trandoshanin prawie przewrócił chudego nemoidiańca i sięgnął ręką by chwycić chłopaka za przód ubrania.

-Skąd wiesz?- zasyczał wściekle, a nim zdążył się połapać jego kolega przystawił mu do boku pistolet.

-Thesk... Spierdalaj stąd zanim cię zastrzelę.- warknął głosem zimnym jak ostrze noża. Jaszczur zamarł by po chwili odejść mocno niepyszny. Nemoidianin znów spojrzał na Danpę.

-Teraz możemy pogadać w spokoju. Nie mam czasu ani ochoty na gierki. Mów jaką masz ofertę i dla kogo pracujesz.

- Dla kantoru. Jeśli musiałbym wyjaśniać tą nazwę, to już widać, że się nie nadajesz. - Stwierdził prosto. - Choć na twoim miejscu nie wyciągał bym tutaj broni. - Westchnął. - Słyszeliśmy że polityka i zmiany Vanko nikomu tutaj nie sprzyjają. Planujemy przejęcie tutejszego rynku, a wy możecie nam w tym pomóc. Skąd wiem? Kantor wie wszystko. Dzięki takim jak ja. - w tym momencie machnął na boki rękoma wyraźnie wskazując strój. Nikt zwykły się tak nie ubierał, a Danpa o tym dobrze wiedział. - Macie informacje o tutejszej strefie, informacje które są potrzebne do planu G0-T0. - Spojrzał rozmówcy w oczy. - To jak? Ulica i gówniana robota z kantyn czy może chcesz w końcu zostać profesjonalistą? Drugiej takiej szansy nie będziesz miał, chyba, że w zawodzie więziennej cioty.

-Chodź za mną, tutaj nie ma co gadać o poważnych interesach.- mruknął, rozglądając się uważnie.- Czego dokładnie chcesz?
- hee - uśmiechnął się Siódmy. - Wybierz kantynę. - Stwierdził. - Chcemy kilku prostych informacji. Kto prowadził rynek do chwili...parę minut temu. Ile i gdzie macie magazyny które są pewne, oraz te które mogą być w łapach republiki. No i na koniec rodzaj i ilość leków, które pozostały. Asortyment trzeba uzupełnić, a nie ma sensu od razu magazynować coś co już mamy. Spisz się a szepnę o tobie dobre słowo, zniknę po akcji a szef będzie potrzebny w tej strefie, bo się wszystko w gnój obróci. - Uśmiechnął się. - Ale prowadź, to faktycznie złe miejsce na dyskusje.
Nemoidianin uśmiechnął się lekko, idąc po schodach na niższy poziom miasta. Sama droga nie była zbyt skomplikowana ale większość zabijaków czających się w zaułkach nie rzuciło się na Danpę tylko dlatego że był razem z nemoidianinem. Diler spokojnie wszedł do jakiejś nieprzyjemnej kantyny i ruszył za bar.

-Widzisz... Każdy tutaj działa na własną rękę. Jest kilka większych grup ale ich liczeność nie przekracza piętnastu lub dwudziestu ludzi.- mruknął, kartą aktywacyjną otwierając ciężkie drzwi. Klaśnięciem włączył światło.

Zaplecze baru wcale nie było małe. Spory magazyn miał kilkadziesiąt metrów kwadratowych powierzchni oraz prawie pięć metrów wysokości. W większości zastawiony był skrzynkami wypełnionymi plastrami z bactą, środkami przeciwbólowymi oraz innymi dragami. Z każdej skrzyni próbowano zdrapać symbol Republikańskich Służb Sanitarnych ale szmuglerzy jakoś się do tej czynności zbyt nie przyłożyli.
Danpa skrzywił się wchodząc do magazynu.
- Tylko tyle? Ciężka sytuacja, chyba macie inne magazyny? Albo raczej masz, bo z tego co wiem są już twoje, jako jedyna nie spieniężona gotówka. - Zamyślił się lekko przechodząc dookoła pomieszczenia. - Już sam nie wiem co byłoby lepsze, kupić kwas na te oznaczenia czy załatwić nowe pojemniki i wciskać jako nowe typy dawki, patrząc po tutejszej szarej strefie można tutaj sprzedać nawet gówno. - Był śmiały w tym, co mówi. Mało też znał się na biznesie dilerskim. Był facetem od demolki i jedyne środki specjalne, jakie znał robiłby albo bum, albo duże bum. - Ciężko będzie zacząć, ale zapewne łatwo dorobić. Tak więc? Są jeszcze jakieś magazyny, i czy jesteś pewien ich bezpieczeństwa?
-Mamy jeszcze dwa na niższym poziomie, w kantynie "Dwa Tauntauny" ale jest w obu tyle co tutaj, w tym jednym, jeśli nie mniej...- mruknął wyraźnie niezadowolony z uwag chłopaka.- Dziwny żeście sobie okres na aneksję systemu Bothan wybrali, kiedy zrobiło się tutaj jak w piekle przez tego pieprzonego Vanko. Więc jak, kurwa, robimy interes?- Zapytał, już serio zniecierpliwiony.

Siódmy był zadowolony z reakcji rozmówcy. - Ano właśnie tutaj wpadliśmy przez Vanko. - Stwierdził. - Interes robimy w pełni. Masz zaufanych ludzi, czy wszystkich mam przysłać ja? Plan będzie prosty, choć muszę jeszcze ugadać z szefem szczegóły, to już jednak później. Zarazem z G0-T0 będziesz się ugadywał o wynagrodzenie, o ile go znam dostaniesz kontrolę nad sektorem i jego wpływy, inaczej byłoby bez sensu przejmować rynek od wewnątrz, zwłaszcza tak słaby. No i przede wszystkim trzeba wiedzieć, kogo wygryzamy z biznesu, dla kogo pracowałeś? - Zapytał. - A, no tak. - Podrapał się w tył głowy jakby coś sobie przypomniał. - Masz jakieś warunki przejścia do kantoru? Od dziś będę twoim kontaktem...Albo właściwie od jutra, nie wiem jeszcze, co góra postanowi znając postać rzeczy i słabość waszych magazynów. - "Hmm...za łatwo idzie." Pomyślał "Albo na prawdę jest idiotą albo podał tylko magazyn z zasadzką oraz migiem będzie sięgał po telefon. A, jeden pies, już jestem na wygranej pozycji." Stwierdził ostatecznie.

-Na początek mi wystarczy powrót do interesu. Najlepiej niech Kantor załatwi nam transport jakiegoś porządnego towaru. Jak szybko będziecie mogli wysłać nam zaopatrzenie?

Zapytał, wyraźnie coś kombinując. Danpa miał go za idiotę a on miał za idiotę Danpę.

-Mogę podać adres gdzie wszystko dostarczyć.

- Dobrze wiesz, że to nie działa w tą stronę. - Odparł Siódmy, przekonany, że go ściął. - Nie jesteś w stanie postawić w szachu Vanko, tak i nie możesz zabezpieczyć dobrego portu. W innym wypadku zamiast mnie widziałbyś tu trzech gości z blasterami i wiadomością o końcu twojej daty ważności na tej planecie. - Stwierdził. - Najpierw potrzebujemy mata na Vanko, jest nadgorliwy i musi się wypalić, aby rozbudowa mogła mieć miejsce a handel bardziej skuteczny. Sprzedaż w slumsach? Lepszy zysk jest z ustawiania wyścigów, choć tutaj są one nic nie warte. - Zastanowił się przez chwilę. - Potrzebujesz ludzi. Przeniesiesz cały towar tutaj, zarazem wysyłając auta z pustymi pojemnikami do magazynów w dwóch tauntanów...Przydałby się trzeci magazyn. - Znów zrobił pałzę, podchodząc do pojemników. - Będzie trzeba pozbyć się symboli republiki. Każesz komuś wykonać legalną sprzedaż pustych pojemników, wtedy dasz sygnał republice, że w magazynie wymieniają środki odurzające albo najlepiej Kolto. Ciężko je dostać, ale jeśli Vanko uwierzy, że tak istotny i niedostępny środek jest pod jego nosem, ośmieszy się zbędną akcją. Wtedy przybędzie kolejna dostawa, ja odlecę a ty dostaniesz pełnego zwierzchnika z kantoru...Czy raczej "doradcę na okres próbny". Tak to działa w fachowym biznesie...
-Nie... Może i facet jest nadgorliwy, ale nie głupi. Numer z Kolto nie przejdzie. Vanko już miał styczność z przemytnikami w czasie Wielkiej Wojny Galaktycznej i niestety poznał już sposoby naszego działania. Nigdy nie uwierzy że ktoś byłby na tyle głupi by sprzedawać kolto w przygranicznej placówce Republiki pełnej żołnierzy i Kawalerzystów Przestrzennych Marszałka Przestrzennego.
- I nie pomyśli, że kantor pod jego nosem przejmuje właśnie biznes w prochach szachując go problemami z najemnikami i piratami, aby nie spoglądał...Po drodze robiąc go w konia przy pomoc osoby, która właśnie dostała szansę na zrobienie burdelu w biznesie, ciebie. - Odparł spokojnie Theelin. - Właśnie o to chodzi. Musi być rozgniewany, że coś tak niedorzecznego przeszło obok niego...Eh...Choć aby to podziałało, gdy wzbudzono jego uwagę trzeba się przygotowywać. Jeśli dobijemy targu dostaniesz próbkę sfabrykowanego kolto jak tylko przeniesiesz zasoby. Będzie dowodem rzeczowym, i tak nie musisz przecież składać donosu samemu, będzie fałszywa jednak, aby złapać w odpowiednim czasie przemytników, będzie się musiał śpieszyć, prawda? Chyba chcesz tą posadę?
Nemoidianin skrzywił się i usiadł na skrzyniach.

-Szczerze. Nie podoba mi się ten pomysł, nie podoba mi się przenoszenie całego towaru i tak szczerze, nie podobasz mi się ty, zarozumiały gówniarzu. Robię tutaj od dwóch dekad i znam półświatek jak własną kieszeń a tu nagle przylatuje jakiś gówniarz z Kantoru i zaczyna się rządzić jak na własnym podwórku. Nie mam zamiaru nadstawiać karku za takie pierdolenie.

Uśmiechnął się krzywo.

-Tak, koleżko, pierdolisz. Kantor w życiu nie dałby posady nadzorcy sektora ściągniętemu z ulicy dilerowi drobnicą.

Chłopak wyczuł za sobą poruszenie i delikatny powiew.
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=jyxreBGriXU[/MEDIA]
Wyszczerzył się. - Po Theelinach wieku nie widać. Ale dobra, masz rację. Nie mam najmniejszego pojęcia, co na tym zyskasz. Kazano tylko znaleźć kogoś, kto odwali czarną robotę, jak nie ciebie to innego drania. Nikt nie jest niezastąpiony, ani ty ani ja, po prostu obaj pasujemy do pewnych schematów. - Mówiąc to rozpiął kurtkę ukazując swoje zabawki. - Jednak problem polega na tym, że zniknięcie mnie oznacza zniknięcie całego magazynu i wykreślenie cię z listy kandydatów. Najpewniej nie zostałbyś tutejszym zarządcą a marionetką znaną w strefie, takie są potrzebne, jeśli przejmuje się je od wewnątrz. Choć to wciąż majętna posada i zawsze można się wygryźć. Choć rozumiem, że jednak nie jesteś zainteresowany dalszym życiem i wolisz opchnąć ten badziew na słabym targu i modlić się o nowe źródło kredytów które spadnie ci z nieba jak ta oferta? Nie udawaj kretyna, nie jesteś Vanko. A mi się widzi awans za załatwienie problemów tego burdelu. Wiesz, czym jest kantor, musiałeś się już nauczyć. Albo weźmiemy tą strefę dzięki tobie, albo po tobie. Jeśli G0-T0 z jakiś powodów ją chce, i tak ją weźmie. - Mimo swoich słów Danpa tłumił w sobie przekleństwa. Sytuacja stoczyła się na tor, którego najbardziej się obawiał. Wiedział, że w podziemnych i istotnych magazynach nie ma przeciągów bez powodu, jednak za razem wiedział dzięki pracy w kantorze przez poprzednie lata, że od rozmówcy nie odrywa się wzroku.
 
Fiath jest offline