Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-07-2011, 19:15   #109
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Wiją się. Przeplatają nieustannie. Sięgają ku wszystkim, nawet tym najciemniejszym zakamarkom. Bez ładu i składu. Niczym pulsująca masa, obrzydliwy twór nocnych koszmarów.
Myśli, myśli.. myśli pokrętne, myśli niebezpieczne w swej zawiłości.
Myśli niczym węże, całe ich legowisko. Zgubne jak labirynt. Czule zapraszają do siebie człowieka, by opleść go w chwili zwątpienia i już nigdy nie wypuścić. Ilość niewiadomych mogłaby przytłoczyć słaby umysł. Silny i chłodny zaś był w stanie doszukiwać się prawdy pośród tych splotów nieskończonych rządzących się własnymi prawami.
Wąskie i długie, sprawne i sprytne palce wyobraźni jakby po omacku szukały właściwej drogi pośród tej wiecznie nienasyconej plątaniny sekretów. Wyłuskiwały z jej kłębów co ważniejsze nici informacji. Magazynowały je. Porządkowały. Łącząc sugerowały zależności. Twarze, postacie, imiona, miejsca, zdarzenia.. jakże wiele się ich nazbierało od rozpoczęcia misji.
Tak jak bushi ćwiczyli swe sztuki walki orężem, tak ona musiała dbać o swoją pamięć. Pielęgnować ją, co by w natłoku przybywających kawałeczków układanki nie zrobił się bałagan pośród myśli. Co by nic nie miało szansy się zapodziać. Co by ona sama się nie zagubiła w tych zagadkowych meandrach. Co by lawirując po cienkiej pajęczynie oplatającej ziemie klanu nie stracić równowagi i nie wpaść prosto w paszczę..

Jestem przy Tobie..

Otworzyła gwałtownie powieki wyrywając się z tego delikatnego stanu podobnego medytacji.
Natrafiła na wspomnienie tamtego drażniącego snu, zawierającego w sobie przeszkodę nie do ominięcia. A raczej nie do odkrycia, bo choć sen jako taki pozostawał tylko wytworem umysłu łowczyni, to nawet nad jego treścią pragnęła mieć kontrolę. Mimo to przez tyle czasu pozostawało to tylko irytującą skazą nie dającą się przypisać do niczego. Plamą na sprycie, którym szczyciła się Leiko.
Dawanie tak z siebie kpić swojej własnej podświadomości było…
Niedopuszczalne.


***


Chmurny poranek w wiosce miał jednak jakiś mistyczny urok. Zwłaszcza po wieczorze pełnym walki z wodnymi oni. I może dlatego Kirisu postanowił "zaatakować", uśmiechnięty zbliżał się do Leiko. W jego błyszczących oczach buzowała nadzieja i pożądanie. Jak widać, żadna wieśniaczka z którymi zapewne poduszkował pod nieobecność Maruiken nie dostarczyła mu tak gorących doznań jak te z Nagoi. No i... Leiko mimo tamtej chwili słabości, nadal była czymś niezdobytym i wartym adorowania. Nic więc dziwnego, że nadal próbował.
-To piękny poranek Leiko-chan.- uśmiechnął się zawadiacko.-Idealny na spacer we dwoje, spacer pozwalający zapomnieć o nieprzyjemnych wczorajszych chwilach i licznym towarzystwie... nawet zbyt licznym, jak na mój gust.
Łatwo było zgadnąć, kogo obecność przeszkadza Płomyczkowi.
-To chyba pierwszy raz jak słyszę takie niezadowolenie od Ciebie, a przecież wieczorne łowy były całkiem udane – odparła Leiko nie zdając sobie przecież sprawy z tych cichych walk Płomienia i samuraja o jej względy.

Młodzian „dopadł” ją siedzącą na schodkach chatki, w której miała przyjemność odpocząć po.. nocnych zmaganiach innych łowców z oni. Zgrabne nogi wyciągała wygodnie przed siebie i tylko wiatr od czasu do czasu miast powiewami przeganiać ciemne chmury, to niecnie uwagę swą zwracał na kobietę i targał kimonem odsłaniając jej smukłe łydki. Na kolanach zaś trzymała lekko rozłożoną parasolkę i z wyraźną troską przesuwała zwilżoną ściereczką po jej migotliwym materiale, usuwając zeń czarne smugi powstałe jeszcze w walce z Mugin Jie.

-Czyżbyś tęsknił za naszą współpracą w polowaniach w Nagoi, Kirisu-kun? – wargi jej uformowały się w uśmiech nieskalany dwuznacznością, gdy spojrzała na kogucika znad oceny swych starań.
-Hai... polowania z innymi nie pozwalają mi się wykazać, aaa... współpraca z nimi nie daje tyle przyjemności co z tobą Leiko-chan.- odparł uśmiechając się szeroko Płomień od czasu do czasu zerkając niedyskretnie na odsłaniane podmuchami wiatru łydki kobiety.
-Zanadto mi schlebiasz, partnerze – zachichotało ucieleśnienie skromności. Oczy swe chwilę cieszyła feerią różnych odcieni fioletu, po wprawieniu parasolki w ruch i upewnieniu się, że już nic jej nie szpeci -Ale rzeczywiście spacer byłby miłą odmianą po podróży w siodle i nocach spędzonych na zabijaniu demonów.
Jak na potwierdzenie tych słów złożyła z trzaskiem swoją niepozorną broń i podpięła ją do pasa obi ściskającego jej talię. Otrzepała jeszcze o siebie dłonie, po czym jedną z nich wyciągnęła wdzięcznym gestem w stronę łowcy, co by pomógł jej wstać.
Dłoń Leiko oplotły place Płomienia, jedne zacisnęły się mocno, by pomóc jej w podniesieniu się, drugie zaś... dotykały wnętrza jej dłoni pieszczotliwie. Sam Kirisu mówił patrząc na nią roziskrzonym wzrokiem.- Może nadarzy się okazja, by me palce przyniosły nieco... przyjemności tym ramionom. Wspomnienia tamtych wieczorów, wydają się tak żywe, gdy ty jesteś blisko Leiko-chan.
Wspólne działanie siły młodziana oraz samej łowczyni spowodowały, że ze stuknięciem geta stanęła na równe nogi. I.. być może wiatr mocniej dmuchnął w swej zabawie i filigranowe ciałko popchnął, aż znalazło blisko i jakże nęcąco Płomienia. Uśmiechnęła się po jego słowach i dłoń uścisnęła, szepcząc przy tym z wesołą reprymendą w głosie -Ah.. znowu próbujesz mnie oczarować, ne? Niegrzeczny chłopiec..
Jak gdyby nigdy nic odstąpiła kilka kroków i, jak to miała w zwyczaju, ujęła go pod ramię -A moje ramiona nie miały okazji zaznać takich słodkich luksusów od.. od.. – zająknęła się sięgając pamięcią wstecz.. dość daleko, a przynajmniej takie odniosła wrażenie - Od Nagoi i pobytu w Tańcu Zmysłów. Jakże to było dawno..
-Też tęsknię za Tańcem Zmysłów. A i może się nadarzyć dziś okazja do powtórki owego tańca. Nie byłoby to przyjemnym doświadczeniem?- kusił mało subtelnie Kirisu, otulając ramię Leiko, swym ramieniem. Nachylił usta blisko szyi Maruiken i gdyby nie pora i miejsce, pewnie poważyłby się na więcej. Niemniej pora i miejsce nie sprzyjały aż takim poufałościom. Jak i zbliżająca się postać, która wywołała irytację na twarzy Płomienia.




I gniewnie słowa w jego ustach.- Yasuro.
Bo i rzeczywiście to on zbliżał się w kierunku dwójki spacerowiczów idących nad rzekę.
Chmurne spojrzenie i zacięta mina świadczyły o lekkim poirytowaniu widokiem jaki miał przed sobą. Wyraźnie nie podobał mu się fakt, że Kirisu tak poufale obejmuje ramię Leiko.
Mody bushi skłonił się łowczyni i skinieniem głowy pozdrowił adwersarza.- Czy wolno mi wiedzieć, dokąd idziecie?
-Idziemy na spacer, we dwoje. Nie masz jakichś ważnych spraw do załatwienia? Musimy z Leiko-chan wymienić się doświadczeniami z walk z oni.- słowa te Kirisu wyrzucał z wyraźną agresją w tonie głosu. Ale starający się zachować spokój bushi, ostentacyjnie go ignorował, skupiając swą uwagę na Maruiken i jej decyzji.
- Ohayō, Dasate-san Leiko z gracją dygnęła witając samuraja. Drobne zmiękczenie w sposobie w jakim się do niego zwróciła świadczyło o tym, że któraś z lodowych barier postawionych po jego „zdradzie” zdążyła się roztopić. Przypadkiem akurat w czasie tej ich rywalizacji.
-Idziemy na przechadzkę nad rzekę, by trochę odetchnąć po wczorajszym polowaniu i nabrać sił przed dalszą podróżą – wyjaśniła z uroczym uśmiechem rozpromieniającym jej lica, jak nieświadoma tej nagle zaistniałej gęstej atmosfery cięższej od chmur ponad ich głowami. Była tak przeczysta i nietknięta ich skrzącą się niechęcią do siebie nawzajem -Czyżbyś też się wybrał na spacer, aby odgonić wspomnienia ciągłych walk z oni?
-Hai. Przyjrzeć się rzece. Powspominać.- odparł Yasuro delikatnie uśmiechając się i nie poświęcając uwagi Kirisu. Zaś sam Płomień z irytacją rzekł. - W takim razie, udaj się samotnie za wspomnieniami. Leiko-chan i ja... też będziemy wspominać. Nagoję. I to co się wydarzyło między nami.
-A cóż takiego się tam wydarzyło?- spytał bushi. A Kirisu miał coś rzec pochopnie. Ale pohamował się. I zamiast powiedzieć za wiele, dyplomatycznie rzekł.- Wiele miłych wspomnień, które ciebie nie dotyczą. Będziesz nam zawadą, samuraju.
-Zapewne powspominać swe młodzieńcze wybryki i podsłuchiwanie śpiewających wieśniaczek, ne? – odparła rozbawiona kobieta powracając do jednej z rozmów jaką odbyła z Yasuro kilka dni temu. W międzyczasie, bez choćby najdrobniejszej zmiany w radosnej mimice, uścisnęła ostrzegawczo rękę Płomienia, gdy był tak blisko zdradzenia ich drobnego sekreciku. Skinęła jednak głową jak na potwierdzenie jego słów, przy czym ich własną wersję wprowadziła w życie Kirisu-kun miał na myśli tych kilka nocy spędzonych na łowach w Nagoi. Wspólnie sialiśmy niemały postrach wśród tamtejszych oni. Żaden nam nie umknął.
-Zwyciężyłem wtedy... I wygrałem zakład ubijając wraz z Leiko-chan największego z oni i najwięcej oni.- odparł z uśmiechem Kirisu "zapominając" o trzeciej osobie tych eskapad, tajemniczym roninie.
Cała trójka powoli zaczęła iść wzdłuż brzegu rzeki, co niewątpliwie było nie po myśli Płomienia. Było bowiem o jedną osobę za dużo tutaj. Yasuro tylko lekko się zarumienił słysząc delikatny przytyk Leiko.- Mam wiele wspomnień z czasów młodości Leiko-san. Nie wiem czy akurat te, które wymieniłaś, są warte....wspominania, zwłaszcza w większym gronie. - po czym zmienił temat.- Więc w Nagoi walczyliście z oni, to chyba nie są to wspomnienia które warto przypominać sobie akurat teraz. Wszak i obecnie demony i zajmują nasze wieczory.
-Ależ grono może się pomniejszyć.- Kirisu zaatakował słowami młodego bushi.- Brzeg rzeki jest wystarczająco duży, byś mógł samotnie wspominać, a my dwoje pogrążyć się w... rozmowach.
-Ale to chyba Maruiken-san, powinna zdecydować z kim chce pogrążyć się w rozmowie.- odparował Yasuro. A Płomień niemal warknął.- Byłem pierwszy.
-I pierwszy możesz się oddalić.- odparł chłodnym tonem młody bushi.
-Gomen, gomen, Dasate-san. Nie wątpię w mnogość Twych wspomnień, bo i masz mi je kiedyś poopowiadać w trakcie pokazywania uroków wsi, ne? – zapytała łowczyni, po czym częściowo na pocieszenie samuraja, a częściowo na jeszcze większe wzniecenie ognia w jego rywalu, także i jego ujęła wolną ręką pod ramię. Tym samym stała się wręcz murem pomiędzy swoimi gniewnymi adoratorami – A nasze wspomnienia z Nagoi są dobre i warte przypominania. Wszak najlepiej się tam sprawiliśmy, więc mamy z czego być dumni i..

Urwała, niby to dopiero teraz słysząc niezbyt subtelne docinki swych towarzyszy spaceru. Tak naprawdę, to poczuła się trochę jak rzecz, więc było potrzebne lekkie przywołanie ich do porządku.
Powoli zwróciła swe lica ku kogucikowi i choć nieprzerwanie zdobił je uśmiech, to w nim, w sposobie w jaki przymrużyła oczy i słodkim głosie kryła się wyczuwalna podejrzliwość co do dwóch młodzianów -Gdzie lub do czego byłeś pierwszy, Kirisu-kun?
-Pierwszy do walki u twego boku i do twej ochrony Leiko-chan. - odparł kogucik niewątpliwie zaznaczając poufałość jaka była miedzy nimi. I starając się ukryć rozdrażnienie, tym że drugie ramię Leiko otulało ramię Yasuro. Zaś sam młody bushi nieco onieśmielony tym gestem łowczyni, nie zauważył tego bezpośredniego przytyku Płomienia do jego porażki. Zamyślił się rozglądając po leniwie płynącej wody Kisu.- A ty Maruiken-san? Z jakim miejscem wiążesz szczęśliwe wspomnienia z dzieciństwa?
-Z jakim..? – powtórzyła Leiko i uniosła głowę ogniskując spojrzenie na jakiejś co bardziej interesującej masie ciemnych chmur.
-Z miastem nadmorskim, daleko stąd. Trochę jak Nagoja, ale żywsze. Radośniejsze. Barwniejsze. Mieszanina ludzi była tam zadziwiająca i olśniewająca. Z jednej strony dobijające do portu statki z handlarzami posiadającymi wszystkie skarby tego świata.. a przynajmniej tak mi się wydawało, gdy byłam młodsza – zaśmiała się cicho na taką swoją dziecięcą niemądrość – A z drugiej wszelkiej maści kuglarze i uliczni artyści szukający dobrego zarobku u przybyszów, a swymi sztuczkami wprawiający w zachwyt małą dziewczynkę. Tamta trupa w ostatniej karczmie przypominała trochę dom..

Spod melancholijnie opuszczonych pod ciężarem wspomnień powiek przyglądała się swych stopom stawiającym kolejne drobne kroczki. W nostalgię chwilową popadła, być może z powodu roztaczania takiej radosnej wizji, której nijak dało się doszukać w jej dziecięcych latach. A może spotkanie swej siostrzyczki rzeczywiście wywołało tęsknotę za domem? Albo, co najbardziej prawdopodobne, i to grą zwykłą było do poruszenia serc jej dwóch towarzyszy.

-Ale.. to było dawno. A choć teraz najczęstszymi urokami naszej podróży są demony, to mam przy sobie mój własny, niegasnący płomień – bawiąc się przezwiskiem młodziana, uderzyła prosto w słabość jego ego jakim była bezbronność na pochwały ze strony kobiet. Także i w pełnym wdzięczności geście na krótki moment wsparła główkę o jego ramię - Oraz dzielnego i szlachetnego samuraja – po tych słowach w ruchu podobnym poprzedniemu znalazła oparcie na ramieniu drugiego mężczyzny. Towarzyszyło jednak temu zerknięcie na niego piwnymi oczami, w których pojawił się przenikliwy błysk świadczący o jakże dobrej pamięci Leiko do niedawnych wydarzeń -Strzegących mego bezpieczeństwa i umilających polowania. Ne? Karma wyjątkowo słodko się do mnie uśmiecha.
Yasuro się stropił wyraźnie pod słowami Leiko. Zdawał sobie sprawę, że zawiódł jej oczekiwania. I ten fakt, wyraźnie mu ciążył. Co innego Kirisu. Podbudowany jej słowami i widzący zgryzotę konkurenta młodzian spróbował wyeliminować bushi -Ale chyba lepiej, gdy towarzystwo jest mniej liczne, ne Leiko-chan?
-Dlaczego?- spytał Yasuro z ciekawością w głosie.
-Bo rozmowy partnerów dotyczą ich sekretów, eee... sekretnych technik... walki. Taktyki działania.- odparł Kirisu szukając słów, by nie powiedzieć zbyt wiele, a by wystarczyły na przegonienie namolnego samuraja.
-Oczywiście, Kirisu-kun. Dlatego jesteśmy tutaj tylko my. Nie ze wszystkimi spacery i pogrążanie się w rozmowach jest mi tak miłe jak z wami – powiedziała łowczyni na przekór swej własnej błyskotliwości i tak przecież łatwemu czytaniu z Płomienia oraz jego zamiarów.
-A zaskakującym trafem ostatnimi dniami często właśnie we trójkę sobie towarzyszymy, ne?- przechyliła głowę zastanawiając się nad tym zaobserwowanym faktem. I w trakcie tego zastanawiania coś jej zaświtało.. coś zupełnie sprzecznego z jej intuicją, coś wręcz karygodnego i rozbawiającego ją skrycie -Cieszy mnie, że moi dwaj obrońcy tak dobrze się ze sobą dogadują.
Yasuro i Kirisu spojrzeli na nią zaskoczeni. Zszokowani wręcz patrzyli na jej twarz, to na siebie nawzajem. Nie mogli jednak wprost zaprzeczyć "złudzeniom" Leiko. Obaj więc szukali gorączkowo sposobu na wyjście z tej... niefortunnej sytuacji. Wreszcie kogucik rzekł.- Ale.. czyż nie byłoby ciekawiej, gdyby zamiast trzech, były dwie osoby na spacerze. To wszak dobra okazja, do zacieśnienia więzów.
Oczywiście wiadomo było, jakie zacieśnienie więzów ma Kirisu na myśli. I z kim chciałby te więzy... zacieśniać. Jego twarz niemal przypominała oblicze małego chłopca, spoglądającego z zachwytem na ojcowskie daisho.

Zaś lica Leiko nieprzerwanie przedstawiały czystą niewinność, dodatkowo jeszcze rozjaśnianą przez radosny uśmiech tych beztroskich chwil pozbawionych fałszu i demonicznych okropieństw.
-Masz rację – tymi słowami przywołała iskierki nadziei co do dalszego spędzenia tego poranka. Ale na tym nadzieja się skończyła. Kobieta zatrzymała się w miejscu i ręce cofnęła przestając nimi otulać ramiona młodzianów. Ale za to otwartymi dłońmi delikatnie, jak muśnięcie skrzydeł motyla, klepnęła każdego z nich w plecy, co by ten kroczek więcej postawili.
-Bawcie się dobrze. Tylko wróćcie niedługo, wszak czekają na nas oni i dalsza podróż – głos jej ociekał słodyczą, acz spod wachlarzy rzęs spoglądała na nich trochę tak.. jakby obu wyzywała do sprzeciwienia się, jawnego przyznania do wszystkiego poczynając od bójki i tym samym zniszczenia jej złudzeń.
Nie potrafili się na to zdobyć. Spoglądali na twarz łowczyni w niemym proteście, ale nie potrafili uczynić nic innego. Ich spojrzenia się skrzyżowały ze sobą. Wrogie i niechętne spojrzenia.
Było niemal pewne, że się rozejdą jak tylko Maruiken zejdzie im z oczu. Obaj darzyli się niechęcią, ale... żaden z nich nie miał ochoty do walki.
A ona była ślepa na wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazujące na wyjątkową marność tego jej cudownego pomysłu. Ich reakcja spłynęła po niej, wręcz odbiła się od postawionego przez nią muru nieposzlakowanej myśli o robieniu właśnie czegoś dobrego dla swych obrońców. Nawet ten ich brak entuzjazmu nie zdołał się przebić. Dopiero brak podjęcia dalszego spaceru wywołał u Leiko splecenie rąk na piersi i powolne, wyczekujące uniesienie jednej brwi.
Obaj spojrzeli po sobie i ruszyli obok siebie, plecami odwracając się do łowczyni. Szli sztywno i dość energicznie, by jak najszybciej zniknąć z jej oczu. A jedyna ich interakcja ograniczała się do krótkich złośliwych docinków.
Gdy byli już dostatecznie daleko, Leiko starła ze swojej twarzy tę maskę naiwnej i głupiutkiej wiary. Jej mięśnie mimiczne poruszyły cały swój misterny, wytrenowany mechanizm pod skórą i przywołały drapieżność na lica.
Zatem dwóch idących prawie jak na ścięcie młodzianów obserwowały bystre, pozbawione wcześniejszej mgiełki nieświadomości oczy. Tańczyły sobie w nich iskierki szczerego rozweselenia, które znalazło swoje odbicie też i w uśmiechu na wargach kobiety.
Hai. Ten spacer był miłą odmianą.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem