Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-07-2011, 19:48   #110
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
-Oh? Może zatem niemądrym było zabieranie czegokolwiek należącego do rodziny Sasaki, a strażnik chciał ukarać intruza i odzyskać skradzioną własność? – powiedziała niewinnym głosem, acz dość bezpośrednio Leiko. Siedząc elegancko przy posiłku przyglądała się to tygrysowi na zwoju, to czasem spojrzeniem wędrowała wyżej ku twarzy kolejnego łowcy wkraczającego na scenę ich polowania. Z czego jej własne lica pozostawały chłodne i posągowe, gdy tak nie dawała się jego czarowi oślepiającemu okoliczne wieśniaczki.
-Opuszczone ziemie są niewątpliwie zachęcającym kąskiem dla.. poszukiwaczy skarbów wszelkiego rodzaju. Ale słyszałam, że żaden z nich nie wraca w jednym kawałku, zatem bestia tylko wykonuje swoje zadanie, ne? – płynnym ruchem wyciągnęła rękę w stronę rysunku, a rozkładając dłoń zapytała – Mogę obejrzeć, Ginamoto-san?
-Hai. Dozo.- mężczyzna niezwykle spokojnym ruchem dłoni przesunął zwój w kierunku Leiko.




Jego spojrzenie spod lekko przymkniętych oczu wędrowało po palcach łowczyni chwytających za zwój, gdy odpowiadał na pytanie. -Iye. Gdyby strażnik chciał mnie pokarać, podążyłby za mną. Tymczasem nadal krąży po ziemiach.
Głos Sagi był pozbawiony emocji, jego twarz wydawała się być maską spokoju. Idealny bushi, lodowa rzeźba ożywiona kaprysem jakiegoś Kami.- Jeśli chodzi o skarby, niewiele mogę powiedzieć na ten temat. Sam udałem się na te ziemie po części z ciekawości, po części z poczucia obowiązku. Musiałem się upewnić co do ewentualnych zagrożeń, jakie mogą się wyroić z tamtych ziem. Skarbów jako takich nie znalazłem. Widziałem jedynie zaniedbane i opuszczone wioski i dom samurajski w podobnym stanie. Jedynie... cmentarz... Cmentarz jest podejrzanym miejscem. Tam gdzie chowano prochy rodziny Sasaki groby są...- przerwał w wyraźnym zamyśleniu.-... jakby ktoś się nimi opiekował.
-Czy możliwym jest, aby komuś udawało się omijać strażnika i dbać o nie? Jakiś przyjaciel lub osoba ciągle im oddana? – mówiąc to kobieta ułożyła przed sobą rysunek, a następnie pochyliła się nad nim. W skupieniu wodziła wzrokiem po całej bestii, zaś opuszkami palców delikatnie, ostrożnie sunęła po liniach i smugach naniesionych niegdyś pędzelkiem i teraz tworzących tygrysa. Przeraźliwego, zdającego się pragnąć wyskoczyć z tego ograniczającego go zwoju, a to przecież było tylko wyobrażenie go przez jakiegoś artystę. Prawdziwy musiał być jeszcze straszliwszy.
-Ktoś na tyle związany z rodziną Sasaki, że narażając własne życie nie pozwala grobom popaść w ruinę? – zerknęła krótko na Yasuro, który w tym towarzystwie był według niej najlepiej poinformowany w kwestii tych ziem. A potem powróciła swą uwagą do białego kota -Wszak to nie brzmi jak działanie demonów.
Młodzian zamyślił się szukając w pamięci twarzy i imiona.- Toru, może? O ile... żyje jeszcze?
A Sogetsu wtrącił się pytając.-Kim jest Toru?
-Był sługą rodziny Sasaki, a także opiekunem dzieci tego rodu.- odparł Yasuro.
Sagi milczał obrzucając spojrzeniem Leiko... i pozostałych łowców.- Tsuki? Czy imię Toru mówi ci coś?
Usługująca im ładna wieśniaczka, zapewne mężatka z racji wieku, spłoniła się na licu słysząc ten głos. Po czym odpowiedziała.- Iye. Nie ma w wiosce nikogo o tym imieniu Ginamoto-dono.
-Zatem może ktoś inny lub z innej wioski? – mruknęła Maruiken pytająco, po czym wzruszyła ramionami -Zresztą, nie wydaje mi się, aby ustalanie kto się troszczy o groby rodziny Sasaki należało do naszych obowiązków. Niechaj dalej o nie dba.. chyba, że okaże się być też odpowiedzialny za ataki na tutejsze wioski.
Paznokcie o barwie jakże miłej Leiko, bo przecież soczystego fioletu jak i jej usta, potrąciły kilkukrotnie bestię po pysku-Czy napotkałeś na tamtych ziemiach coś mogącego mieć związek z wodnymi oni, Ginamoto-san? Coś mogącego być powodem gniewu Kami tej rzeki?
-Iye. Acz nie zapuszczałem się zbyt daleko na północ. Dotarłem jedynie do zapomnianych osad i opuszczonej siedziby rodu Sasaki.- stwierdził spokojnym tonem Sagi, zamyślił się przez chwilę splatając razem ręce na torsie.- Iye. Nic na ziemiach Sasaki, co mogłoby by się wiązać z atakiem wodnych potworów. A tamtejsze oni, nie opuszczają tych ziem. Co najwyżej ożywione zwłoki, ale to... jest najmniejszym zmartwieniem w tej chwili.
-Mimo to chciałabym się tam udać – odparła stanowczo łowczyni, a jej dłoń zmieniła punkt swego zainteresowania z rysunku na stojącą w pobliżu czarkę z sake -Codzienne ataki na wioski, demony panujące na ziemiach Sasaki.. nie wydaje mi się, aby to był tylko zbieg okoliczności. Może trzeba dokładniej szukać, a w kilka osób będzie to łatwiejsze i bezpieczniejsze, zważywszy na tamte warunki.
Otuliła palcami naczynko i wyprostowała się unosząc je do swych ust. Zamiast jednak upić łyczek alkoholu, zapatrzyła się nań w zamyśleniu -Ale jeszcze zostaje źródło rzeki, ne? Drugie miejsce do sprawdzenia.
-Mogę cię tam zaprowadzić, przynajmniej do siedziby rodowej Sasaki.- stwierdził Sagi pocierając podbródek.- Ale nie dalej. Muszę na noc powrócić do wioski, by zmierzyć się z oni.
Sogetsu zaś rzekł.- Mnie raczej interesuje ruszenie w górę rzeki. Kohen-san zaszczycisz mnie swym towarzystwem w tej podróży?
Czarownik przymknął oczy i zamyślił się.-Muszę to przemyśleć. Maruiken-san ma nieco racji. Nie można opierać się tylko na jednym tropie.
-Ja dopilnuję twego bezpieczeństwa na ziemiach Sasaki, Leiko-chan.- rzekł z entuzjazmem Kirisu. A Yasuro... Podobnie jak youjutsusha, młody bushi był w rozterce, choć innej natury. I nie potrafił w obecnej chwili podjąć decyzji. Był jak akrobata idący po drewnianej belce, zapewne runie w tym kierunku, w którym zostanie popchnięty.
-Iye, Ginamoto-san. Te ziemie są daleko stąd, a Ty masz wioskę do obronienia. Wątpię, aby jej mieszkańcy byli mi wdzięczni, gdybym odebrała im Ciebie na tak długo – odparła Leiko z uśmiechem na poły figlarnym, przekornym i kryjącym w sobie coś znanego tylko jej samej -Nie mogę też zagwarantować, że jeśli ja i Kirisu-kun zostaniemy tam sami, to uda nam się znaleźć drogę powrotną. Źródło jest zdaje się bliżej, tak? W takim razie może tam mógłbyś zaprowadzić chętnych?
Zamoczyła wargi w sake, kilkoma spitymi kroplami zwilżając swe -I.. ah.. wybaczcie mi moją śmiałość, a szczególnie Ty Kohen-san, ale sądzę, że tak potężna magia także by się tam przydała. Wszak już tyle razy widzieliśmy jak te wodne oni od niej ginęły, czyż nie?
Nagle opuściła skromnie powieki, jak gdyby nieco zmieszana taką swoją władczością i prawie rozstawianiem mężczyzn po kątach.




-Ale może zostawmy sobie tę noc na przemyślenia i jutro ostatecznie zadecydujemy – dodała uleglejszym tonem głosu tym razem już poszukującym potwierdzenia swych słów u reszty towarzyszy.
Mężczyźni przytaknęli jej... wszyscy. Nawet Sogetsu. To było jej małe zwycięstwo, które równie cenne było, co pokonanie oni. Wiedziała, że tą rozmową zdobyła sobie kontrolę nad całą grupką łowców, rozsyłając ich niczym pionki w shogi. Wiedziała, że zgodzą się z jej radami, czytała to w ich w twarzach.

Kiedy więc rozmowa zakończyła się Sageru szepnął coś do usługującej im chłopki i dziewczyna rumieniąc się oddaliła na moment, by powrócić z ryżowymi ciasteczkami.
Oficjalna część tego spotkania została zakończona, rozpoczął się czas zabawy. Sagi uśmiechnął się niby do wszystkich, choć Leiko miała wrażenie że uśmiech przeznaczony był dla niej. I zapewne takie same wrażenie miała Tsuki. Sageru był wytrawnym uwodzicielem, choć... ta jego zimna postawa, czyniła go wyniosłym.
Ginamoto skierował pytanie do wszystkich.- A jakie plotki słychać w stolicy prowincji? Tu do nas niewiele ciekawostek ze świata dociera.

-Niestety muszę Cię zawieść, bo i jedyne plotki jakie słyszałam dotyczyły demonów i duchów wszelakich, z którymi przecież mamy do czynienia każdego dnia. Niezbyt fascynująca pożywka dla duszy po łowach – tęskne westchnienie uniosło piersi kobiety. Kobiety cierpiącej, ku ścisłości, z powodu bycia odciętą od wielu soczystych pogłosek niechybnie nawet w tej chwili panoszących się w okolicach siedziby daimyo klanu. Ale tak po prawdzie, to miała ich dostatek, czyż nie? Tyle, że samolubnie trzymała je wszystkie dla siebie jak największe skarby - A i nie było nam dane cieszyć się pobytem w Miyaushiro na tyle długo, by móc uszczknąć choć odrobinę z tamtejszych nowinek..
- Miyaushiro? Nie było mi nawet dane zajrzeć za mury zamku. Prawdziwie fortunną możesz zwać się osobą Maruiken-san.- stwierdził w odpowiedzi Sagi. Po czym z lekkim niemal dyplomatycznym uśmiechem dodał.- Jako człowiek dążący w doskonałości w tym co robi, zarówno jako wojownik, jak i łowca. Jestem szczególnie zainteresowany plotkami o oni właśnie.
-To może słyszałeś o Matce Głodu?- spytał Takami, po czym zaczął opowiadać o spotkaniu z tą kreaturą i o jej dzieciach, zdejmując w ten sposób z Leiko ciężar opowiadania o tych wydarzeniach. I dając jej czas na posmakowaniu kolejnej informacji. Sagiego nie wpuszczono do zamku, tym łowcą nie interesował się tajemniczy Shao-shin, nie spotkał też osobiście daymio klanu. Musiał więc istnieć jakiś powód, dla którego tak wyjątkowo potraktowano ją i pozostałych dwóch łowców.

Ginamoto sprawiał wrażenie chłodnego i opanowanego, niemalże zimnego. Niczym kawał kryształu. Nie wydawał się tak skomplikowany i tajemniczy jak Kojiro, który kusił swą nieprzewidywalnością, ujętą w ramach dobrych manier. I ogniem, który tajemniczy ronin ujawniał, gdy pokusa stawała się zbyt wielka.
Niepokojąco przyjemny dreszcz przeszedł po ciele kobiety na samo wspomnienie tej obopólnej słabości jej i ronina. Jej własne myśli sobie z niej zakpiły i pośród rozważań o naturze tego nowego łowcy, wplotły echa tamtej wielce ekscytującej nocy i nijak jej w tym nie ustępującego poranka. Ten drobny dreszczyk najbardziej był widoczny na odsłoniętych ramionach i dekolcie Leiko, więc winą za niego obarczyła opowieść o Mugin Jie, prawdziwe źródło jego powstania pozostawiając tajemnicą.
-Wyjątkowo paskudne stworzenie, choć Sumiko też nie należała do zbyt urodziwych w swojej prawdziwej postaci – żachnęła się, gdy już została dokładnie opisana czarująca osoba tamtej demonicy -Mimo to z Matką Głodu i jej dziećmi zostaje nam jeszcze jedna nierozwiązana sprawa, ne? Tamtego malunku w świątyni, którym najprawdopodobniej ją przyzwano. Iye. Przyzwał, tamten martwy już mnich. Tylko po co?
Nie czekając na odpowiedź zwróciła się raz jeszcze do Sageru. Uśmiechała się przy tym, choć owe delikatne ukazanie emocji blakło wraz z jej kolejnymi słowami -Czy na swej drodze tutaj napotkałeś podobne atrakcje? Dobiegły mnie też słuchy o innych oni. Jedne miały być białowłose, łudząco przypominające bushi, zaś inne.. wielkie, o olbrzymich rogach wyrastających z ich szkaradnych łbów.
Wypowiedziane przez Leiko słowa, szczególnie zaskoczyły Yasuro. To bowiem było poważne oskarżenie i mocno wstrząsnęło młodym bushi. Równie zaskoczeni byli pozostali łowcy. Nawet Kohen, który jednakże dla wyjaśnienia sytuacji opowiedział o malunku znalezionym w świątyni.
-Rozumiem.- stwierdził po chwili namysłu Sagi, jego chłodne spojrzenie wędrowało po twarzach zebranych osób.- Mnisi... Nie miałem z nimi większej styczności, w dodatku żaden z nich nie mówi po japońsku. Czasami dostrzegałem w ich działaniach... coś co można uznać za maho. Albo dziwaczne kaprysy. Te ich... wisiorki, którymi często się bawią.
Łyknął nieco sake.- Na swej drodze spotkałem jedynie gniazdo bakemono, martwych bushi powstałych z pobojowisk i atakujących żywych. No i... Jorōgumo.
Po czym spojrzał w kierunku Leiko z wyraźnym zaciekawieniem na twarzy.- Sumiko? Co to za oni?
-Ah.. tak nam się przedstawiła, kiedy w postaci gospodyni chciała nas ugościć w karczmie na Trzęsawisku. Inaczej się zwała.. bodajże.. Matka ogrów?- zawahała się łowczyni i zerknęła na Kohena po potwierdzenie tego tytułu demonicy. Następnie wróciła wzrokiem do zainteresowanego mężczyzny -Zapraszała do siebie wędrowców, a szczególnie kobiety, by w nocy zdzierać z nich skórę i nosić jako własną. Moją też mi próbowała odebrać, złodziejka.

Mówiła to ze spokojem, jak gdyby całkiem obca była jej świadomość otaczających ją zdumionych twarzy po wcześniejszym.. oskarżeniu na jakie sobie pozwoliła. Ale ona bardzo wyraźnie wyczuła tę zmianę w powietrzu, lecz przyjęła ją z chłodnym opanowaniem. Rzeczywiście mogła się powstrzymać, bądź jakoś lżej podać to otoczeniu.. albo zamienić w swój kobiecy kaprys i na następny raz pamiętać o zagryzieniu języka. Tylko nieznacznie zmarszczenie wąskich brwi świadczyło o tym, że reakcja zgromadzonych jej się nie spodobała i taki ich brak „kojarzenia ze sobą faktów” postrzegała za ignorancję. Ale nic nie rzekła. Niedosłownie ugryzła się w język.

-Ciekawy przypadek... ale oni często się ukrywają pod ludzką maską. Jorōgumo skór nie zdzierała, ale też... skrywała się pod postacią niewinnej kobiety.-rzekł Sagi uśmiechając się nieco krzywo, na wspomnienie tamtego spotkania. -Takie oni są najgorsze.
-Trudno rzec, czy to mnisia robota... ten znak. Czarownik...który narysował ten portal, mógł posłużyć się mnichem jako krwawą ofiarą.-stwierdził Kohen, choć i na jego twarzy widać było, że nie do końca wierzy w swe słowa. Niemniej, cała sprawa wydawała się skomplikowana. W końcu... nie wiadomo, po co wezwano tą bestię z chińskich piekieł.
-I zapewne tak było – mruknęła kobieta na zakończenie tego kruchego tematu ze swojej strony. Rozległo się ciche stuknięcie odstawianej przez nią czarki z ledwo co naruszoną sake, a następnie Leiko pochyliła głowę i spuściła pokornie powieki.
-Gomen nasai. Zbyt długi czas obfitujący w nadmiar spotkań z demonami, a w zbyt małą ilość należytego odpoczynku sprawia, że wszystko staje się podejrzane i groźne. I poszukuje się źródła takiego stanu rzeczy, nawet w najbardziej niedorzecznych możliwościach – tłumaczyła się chcąc zetrzeć tamto niezbyt pozytywne wrażenie jakie sprawiła -Dlatego mam nadzieję, że panowie mi teraz wybaczą. Chciałabym tym razem poszukać choć namiastki takiego odpoczynku przed następnymi łowami.
-Hai...- mężczyźni skinęli głową, a Kirisu wstał, by zapewne odprowadzić Leiko do jej chatki. A i też pewne niecne zamiary wobec niej chciał przy tej okazji zrealizować. Nie musiała wysilać zbytnio fantazji by domyślić się co też chodziło po głowie Płomienia. Był taki... przewidywalny. Niestety, ku jego irytacji, wstał również Yasuro, choć zapewne tylko ze szlachetnymi planami wobec łowczyni, choć dyktowanymi także mało szlachetną zazdrością o względy Maruiken.
Zaraz potem i Leiko się podniosła, ale miast od razu opuścić naradę ze swoją obstawą, dłonie położyła na ramieniu Płomienia i Yasuro.
-Chyba jeszcze trafię sama, ne? Nie będę was odciągać od dalszych rozmów w męskim towarzystwie – powiedziała z figlarnością w tonie głosu i palcami pieszczotliwie uścisnęła ramiona swych gorliwych obrońców.. z czego każdy miał to odebrać jako gest przeznaczony tylko i wyłącznie dla niego.
Nie dając im zbytnio czasu do sprzeciwu, dygnęła elegancko przed siedzącymi łowcami i nieśpiesznie ich opuściła z szelestem kimona.
Odprowadzały ją dwie pary oczu...
Najwyraźniej obaj chcieli być odciągnięci, przez pokusę która się oddalała.


***


Już któregoś wieczoru z kolei wodne oni nie sprawiały grupce łowców zbytnich problemów. Nie to, żeby w ogóle się nie pojawiły, ale nie były już zbyt wymagającymi przeciwnikami. Leiko, na ten przykład, nic nie musiała robić pozostawiając heroiczną walkę mężczyznom. A potem niewdzięcznie, acz jakże czarująco, ponownie nie dała się odprowadzić żadnemu ze swych dwóch adoratorów.
Ale przynajmniej jednemu z nich miała to wynagrodzić.
Częściowo.
Stała w wejściu oddanego jej na użytkowanie domku, wspierając się nonszalancko o krawędź jednego ze skrzydeł drzwi. Obserwowała. Iye, czekała. Bo choć dla większości atrakcje tej nocy skończyły się wraz z polowaniem i przyszła pora odpoczynku, to Leiko miała jeszcze jedną sprawę do rozwiązania. I z jej powodu uśmiechnęła się enigmatycznie, gdy dostrzegła przechodzącego nieopodal Yasuro i ich spojrzenia się spotkały. Powoli wyciągnęła ku niemu rękę i palcami poruszyła w przywołującym geście.




Z czego sama wcale nie zamierzała czekać na samuraja. Obróciła się zwiewnie i.. tyle ją było widać. Mignął jeszcze kraniec jej kimona muskającego ziemię, gdy znikała we wnętrzu swej chatki zostawiając otwarte drzwi. Zapraszająco, wabiąco otwarte.
Młodzieniec... zatrzymał się na moment. Na jego twarzy pojawił się grymas zaskoczenia i niedowierzania. Nie bardzo wiedział co się zdarzyło.




Ostrożnie wszedł do chatki łowczyni, pytając cicho.- Maruiken-san, czy wszystko... w porządku?
-Hai, hai.. – odparła z lekkim rozbawieniem ta bestyjka filigranowa. Obeszła samuraja gdy już się znalazł w tym jej tymczasowym leżu, po czym zatrzasnęła drzwi zostawiając ich dwoje samych sobie. I odcinając drogę ucieczki.
-A u Ciebie, Dasate-san? Wtedy, na dzisiejszej naradzie u Ginamoto-san.. wahałeś się, ne? – obróciła się ku niemu i zza pasma włosów przesłaniającego jej część twarzy zerknęła nań oczami wypełnionymi troską -Dlaczego?
-Obowiązek wymaga...-bushi zamyślił się szukając odpowiednich słów.-... nie wiem, czy wyprawa na ziemie pełne oni, z dala od rzeki Kisu, jest dobrym pomysłem. Ale też nie jestem znawcą tych spraw jak Ginamoto - san, Takami - san, czy... ty, Maruiken-san.
Dłonią przesunął po swym czole zgarniając niesforne kosmyki na boki.- Gome. Nie powinienem się wtrącać w sprawy, których nie znam dobrze.
Uśmiechnął się i rzekł.- Cokolwiek się zdarzy, postaram się nie zawieźć klanu i ciebie... ponownie.
-Tak mówisz, jednak z tych dwóch dróg milsza byłaby Tobie do obrania ta prowadząca do źródła rzeki, ne? – jego uśmiech nie znalazł swego odzwierciedlenia na twarzy Leiko, pozostającej spokojną, ale i nieco.. smutną jakby.
-Chyba..Chyba nie mogę Cię za to winić – szepnęła, acz nagle odwrócone w bok spojrzenie wcale nie przemawiało za jej niechęcią do obwiniania samuraja. I być może właśnie dlatego, co by to nie było tak widoczne, opuściła powieki i objęła się delikatnie ramionami w nagłym wrażeniu chłodu -Nikt dobrze wiedzący o tym, że należy się trzymać z dala od demonów, nie zapuszczałby się na pełne tych kreatur ziemie Sasaki. Wszak nie jesteś łowcą i nie musisz się specjalnie narażać na kolejne spotkanie z nimi..
-Iye. Ja...-dłonie samuraja delikatnie opadły na ramiona Leiko. Przybliżył się do niej. Możliwe, że ta chwila samotności, pozwoliła mu na więcej śmiałości.-To nie jest kwestia łatwiejszej drogi Leiko-san. Nie wiem czy ziemie Sasaki, nie są niepotrzebnym narażaniem życia... twego życia.
-To fach wypełniony chwilami narażającymi moje życie. I czyż nie pokazałam już przynajmniej kilka razy, że potrafię o siebie zadbać? Nawet w czasie polowania na Matkę Głodu, gdy zostałam sama przeciwko niej, bo Ty… - urwała nim powiedziała za dużo i nim wyrzuciła z siebie całą swoją frustrację z zawodu jaki jej sprawił Yasuro, tym samym naruszając ranę jego poczucia winy.
Spojrzała na niego w ogóle nie speszona tą bliskość. Rozplotła ręce, po czym położyła dłonie na tych na jej ramionach -Czy właśnie z powodu niebezpieczeństw na tamtych ziemiach samuraj nie powinien towarzyszyć damie i ją przed nimi chronić?
-Hai. Będę cię chronił.- stwierdził Yasuro z pasją w tonie głosu i w spojrzeniu. I nie potrafił wykorzystać okazji, z której... Płomień na pewno by skorzystał.
-Cudownie. Nie mogłabym zasnąć bez wyjaśnienia tego z Tobą – rozpromieniła się Leiko. Nareszcie opuścił jej lica tamten przygnębiający, krający serca cień, a na jego miejsce wstąpił ujmujący uśmiech.
Przesunęła opuszkami po dłoniach młodziana, aż ujęła za nie i zsunęła ze swych ramion. Nie puściła jednak i w trakcie wypowiadania kolejnych słów pieszczotliwie musnęła palcami ich wnętrza -A klan nie mógł nas.. mnie obdarować lepszym przewodnikiem, Yasuro-san.
-Leiko-san.- młodemu samurajowi zabrakło słów. Za to przyłożył jedną z jej dłoni, do swego serca. I łowczyni czuła jak mu bije... szybko, mocno i gwałtownie. Jak jego tors unosi się w szybkim oddechu. W ciszy delektowała się tym porywczym, wyczuwalnym pod palcami i materiałem ubrania rytmem, którego była przyczyną. Wyobraźnia zaś nasuwała Leiko wyraźny odgłos każdego jednego uderzenia serca młodziana, co w pewnym momencie zaowocowało pojedynczym, szybszym odetchnięciem z jej strony -Bardzo schlebiasz tej oto łowczyni, szlachetny samuraju.
Spojrzenie młodego bushi wędrowało po twarzy i po szyi łowczyni. Błyszczące w zapadających ciemnościach oczy przybliżały się do niej coraz bliżej. Jednak będąc tak blisko celu, zawahał się... jego usta nie dotknęły jej warg. Yasuro czuł się osaczony i po prawdzie był osaczony, zarówno przez Leiko, jak i przez własne pragnienia zmagające się z dyscypliną i etykietą.
Kobieta nie spłoszyła się tą pełną napięcia chwilą, ale też nie była zbyt pomocna w przełamaniu tej jego zbroi na rzecz zasmakowania słodkiego pocałunku jej ust. Nie pociągnęła samuraja ku jeszcze bardziej złowieszczym ścieżkom pełnym rozkoszy i przyjemności niemających wiele wspólnego z etykietą. W zamian ujęła dłonią za podbródek młodziana i odrobinę przekręciła mu głowę, aby móc wargami dotknąć jego policzka. I pozostawić nań wyraźny ślad w postaci fioletowego odbicia swych ust, które potem rozchyliła w uśmiechu -Dobrej nocy, Yasuro-san.
-Dobrej nocy, Leiko-san.- Yasuro wychodził z jej chatki na drżących nogach. Młody bushi stoczył przed chwilą wszak bardzo ciężki bój i nie był pewien, czy wyszedł z niego zwycięsko.
 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 20-07-2011 o 21:02.
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem