Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-07-2011, 18:35   #13
K.I.T.A
 
K.I.T.A's Avatar
 
Reputacja: 1 K.I.T.A wkrótce będzie znanyK.I.T.A wkrótce będzie znanyK.I.T.A wkrótce będzie znanyK.I.T.A wkrótce będzie znanyK.I.T.A wkrótce będzie znanyK.I.T.A wkrótce będzie znanyK.I.T.A wkrótce będzie znanyK.I.T.A wkrótce będzie znanyK.I.T.A wkrótce będzie znanyK.I.T.A wkrótce będzie znanyK.I.T.A wkrótce będzie znany
Nicolas Silverblade; Thedas, szlak

Słoneczko świeciło, ptaszki śpiewały, a Nicolas jechał na wozie. Wóz, jak to wóz, podskakiwał co chwila, a razem z nim wszystko co na nim było. Wszystko to jest: Nicolas, baba, jej syn i siano. Baba okazała się osobą co najmniej dziwną - ględziła bez skrępowania na każdy temat. Nicolas nawet nie udawał, że słucha, ale jej to nie przeszkadzało. Dowiedział się wielu ciekawych rzeczy. Na przykład, że przyjaciólka rzeczonej baby ma świerżba i dzięki temu została jedynie okradziona, a nie jak planowali bandyci, okradziona i zgwałcona; że każdy mag to tak naprawdę demon w ludzkiej skórze; że elfy powinny znaleźć się w rezerwatachl; i wiele, wiele innych. Syn baby był za to cichy i zamknięty w sobie. Podobno stracił oczy, ale nie sposób było to sprawdzić - nosił na nich czarną opaskę.
Wkrótce do podskakujących na wozie dołączyło kilka osób. Kilka innych zaczęło zaś jechać przy nim. Wszyscy, jak zauważył Nicolas, byli uzbrojeni, widocznie baba liczyła na darmową ochronę w razie napadu bandytów, o których już kilka razy wspominała. Nicolas śmiał jednak wątpić czy ktokolwiek zostanie przy niej, jeśli napad faktycznie będzie miał miejsce. Z oddali wyglądali zapewne jak kupiec i jego eskorta. Nicolasa zaczynała już boleć głowa od ciągłego gadania babki, teraz dyskutowała z jakimś mężczyzną na temat codziennego zmieniania bielizny. Oboje uważali to za strarte czasu. To tłumaczyło nieprzyjemny zapach jaki Nicolas poczuł na początku podróży.
Postanowił się zdrzemnąć, ale okazało się to niemożliwe, baba prowadziła właśnie rekolekcje dla któregoś ze swoich ochroniarzy, bo ten oświadczył, że nie wierzy w Stwórce. Nicolas zaczynał mieć tego dość, gdy na jednym z ogromnych głazów otaczających drogę pojawił się mężczyzna ubrany w skóry i kapelusz z mieczem u boku. Nioclas już wiedział, że spokojna podróż się skończyła. Na dodatek okazało się, że mężczyzna i baba dobrze się “znają”. Wyszło na to, że baba wykorzystała innych podróżnych by ją bronili dobrze wiedząc, że zostaną napadnięci. Właśnie do ucieczki rzucił się drugi mężczyzna (o dziwo przeżył), a pozostała “eskorta” została wybita. Nicolas spokojnie zszedł z wozu wyciągając miecz i tarczę. Stanął plecami do wozu i powiedział:
- Nie mam zamiaru was atakować, ale mojej sakiewki nie oddam. A jeśli spróbujecie ją odebrać siłą wiedzcie, że wygrałem turniej denerimski i jestem rekrutem Szarej Straży.
- Doprawdy? - herszt zbójeckiej bandy uniósł wysoko brwi, zmierzył Nicolasa wzrokiem, a następnie spojrzenie przeniósł na łucznika - Te, i co o tym myślisz? Rozwalimy go?
- Ku**a.
- zaklął tamten leniwie w odpowiedzi - Jeśli to prawda, to się nad nim napocimy. Ciepło jest, nie chce mi się z nim męczyć. Znowu cały się krwią uflagam!
- To co? Mam go tak puścić?!
- Nie, nie...
- odpowiedział znów łucznik, po czym zakrzyknął do Nicolasa - Słuchaj! Pomóż nam z tym wozem, to darujemy ci sakwę. Hm, co ty na to?!
- Nie. Nie mogę tego zrobić. To jest wasza sprawa i mnie nie dotyczy. I zapewniam, że moja sakiewka nie jest warta życia. A możecie być pewni, że kilku z was zabije. Więc prościej będzie, jeśli mnie puścicie. - Nicolas nie chciał mieszać się w nieswoje sprawy, jego jedynym celem było dotarcie do twierdzy Kinloch.
- No tak, tak... - mruknął herszt - Ale wiesz, tak się akurat składa, że my żyjemy z zabierania sakiewek, a utrata życia jest, hmm... wpisana w ryzyko zawodowe. Zresztą, jak dobrze pójdzie, to może uda się nikomu z nas nie zginąć. A ty zginiesz na pewno. Chyba, że przemyślisz naszą ofertę. Albo oddasz swoją sakwę...
- Radze to przemyśleć. Jak mówiłem jestem Szarym Strażnikiem. Na pewno chcecie podpaść najlepszym wojownikom Thedas? I nie łudźcie się, że moi towarzysze się nie dowiedzą. Zakon ma swoje sposoby.
- Możesz sobie być i samym Stwórcą, my mamy przewagę liczebną! I wątpię by Twoja śmierć przysporzyła nam jakichś kłopotów...
- Nie mieszaj w to Stwórcy, podły szubrawcze! - włączyła się nagle baba.
- Zamknij się głupia babo i ciesz, że cały czas jesteś żywa! - następnie herszt znów zwrócił się do Nicolasa - Dobra, dosyć pogaduszek, chłopcze. Żyjesz, czy giniesz?!
- Dobra, pomogę wam. Ale jeśli później będziecie chcieli mnie oszukać to pożałujecie. -Nicolas znał swoje obowiązki: był Strażnikiem, a Strażnik zrobi wszystko by bronić świata przed mrocznymi pomiotami.
- Oszukać?! Chłopcze, ja jestem honorowy człowiek! Nigdy nikogo nie oszukałem! - zakrzyknął, po czym gwizdnął przeciągle i zeskoczył z swego głazu. Z trawy wyrosły naraz postaci, których było aż cztery. Łącznie więc siedmiu zbójów podeszło pewnie do wozu wyładowanego sianem, baba klęła siarczyście, grożąc każdemu z kolei, a Nicolasowi najbardziej.
- Zobaczysz! Jeszcze tego pożałujesz, jeszcze pożałujesz! - wygrażała, podczas gdy jej syn siedział skulony i przerażony na wozie.
- Zamknij się, jędzo! - wykrzyknął znów zbój, po czym zwrócił się do Nicolasa - miej na nią oko, i na jej synalka, czy czegoś nie kombinują. My zabierzemy, co nasze i tyle. - i uśmiechnął się, zadowolony.
Nicolas nie przejmował się groźbami baby. Zrobił to co musiał. Jego misja jest ważniejsza niż ta stara baba. Jest przecież Szarym Strażnikiem.
 
K.I.T.A jest offline