Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-07-2011, 22:37   #23
Mortarel
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
W karczmie, trzy godziny po zachodzie słońca.

Markiz de Nevoix

Byłeś z siebie zadowolony. Rozmowa z Heinrichem potoczyła się po twojej myśli. Miałeś nadzieję, że jak najszybciej będziecie mogli opuścić karczmę i udać się do obozu ukrytego w niedalekiej okolicy. Sam nie zamierzałeś zostawać w karczmie ani chwili dłużej. Zdobyłeś to, po co przyszedłeś, czyli prowiant i posiłek. Nie spodziewałeś się jednak, że będziesz miał na tyle szczęścia, aby spotkać ludzi, których celem podróży interesowałeś się także. Być może dzięki nim szanse powodzenia twojego przedsięwzięcia znacząco wzrosną. Nie mogłeś przegapić takiej okazji.

Heinrich

Początkowo traktowałeś Markiza podejrzliwie. Nic dziwnego, nie był tutejszy. Nie wiedziałeś, jaki interes może mieć w tym, żeby was ostrzec, a znając życie jakiś interes zapewne miał. Postanowiłeś jednak wysłuchać tego, co ma wam do powiedzenia. Z czystej ciekawości. Chociaż opowiastka nowo poznanego wydała Ci się lekko podkolorowana, to nie mogłeś oprzeć się wrażeniu, że jednak może mieć rację. „A co jeśli faktycznie grozi nam niebezpieczeństwo?”- Pomyślałeś. Wiedziony instynktem, ciekawością i przeczuciem, że ta osoba faktycznie może chcieć wam pomóc, postanowiłeś wyruszyć razem z Markizem. Jednak nie sam. Poleciałeś Brunnowi oraz Urlike, aby także podążyli z tobą. Swanna ominąłeś. Basillius zniknął w tłumie gości.

Martin

Udało Ci się zdobyć informację. Byłeś z siebie zadowolony. Jednak reakcja chłopów zasiała w tobie ziarno niepokoju. Czułeś, że coś wisiało w powietrzu. Opowiedziałeś Swannowi, czego się dowiedziałeś. Zapewne będziesz mógł liczyć na to, że zapamięta twoją zasługę. Następnie udałeś się w pobliże gości, którzy oddawali się wesołym tańcom. Od razu spostrzegłeś typów, którzy wskazywali na Basilliusa i zrozumiałeś, co ma się wydarzyć. Nie raz byłeś świadkiem takiego obrotu sprawy. Przebywałeś w różnych szemranych karczmach i znałeś stary numer z najładniejszą dziewczyna w obejściu. Chciałeś coś na to zaradzić, ale wezwał Ciebie Heinrich. W zasadzie to nie twoja sprawa, co stanie się z chłopakiem. „Będzie miał nauczkę i lekcję na przyszłość”- pomyślałeś i udałeś się za szlachcicem.

Urlike

Scena z karczmarzem wydała Ci się podejrzana. Odtwarzałaś ją raz za razem w pamięci i coraz bardziej dochodziłaś do przekonania, że gospodarz po prostu Cię okłamał. Do tego nie mogłaś się pozbyć nieprzyjemnego uczucia, jakie pozostało po tym, gdy chłopi wygonili Ciebie od swojego stołu. Wszystko przez wypytywanie o Weiler. „Co to za miejsce? Czemu ludzie tak na nie reagują?”- w duchu czułaś, że u celu wyprawy może spotkać was coś niedobrego. Nagle natknęłaś się na von Stadena, który nakazał abyś podążyła za nim, co też uczyniłaś.

Renald Swann

Wszystko w tym miejscu było podejrzane i budziło twój niepokój. Nerwowi chłopi i zmowa milczenia na temat Weiler, dziwnie ubrani jegomoście- ewidentnie typy spod ciemnej gwiazdy, niespokojny karczmarz, darmowe apartamenty, które odnalazły się niczym spod ziemi. Coś tu śmierdziało i dobrze o tym wiedziałeś. Później doszły cię słuchy o tym jak ci sami mroczni jegomoście grozili karczmarzowi zmuszając go do posłuchu. To wszystko było bardzo dziwne. Dostrzegłeś jak Heinrich organizuje towarzyszy podróży w grupę. Do tego jest z nim mężczyzna wyglądający na egzotycznego obcokrajowca i dwóch Kislevitów. „Co on knuje?” – Pomyślałeś. Postanowiłeś dołączyć się do nich i dowiedzieć się, co zamierzają. Przy okazji ostrzegłeś gryzipiórka, który jednak Ciebie nie posłuchał. Był także trochę kąśliwy, choć dla pozoru silił się na uprzejmość. Zapamiętasz to.

***

Przed karczmą, trzy godziny i kwadrans po zachodzie słońca

Wszyscy

Zebraliście się przed zajazdem niemal wszyscy. Był tu Markiz wraz z dwoma Kislevitami, Heinrich, Martin, Urlike oraz Renald, który trzymał się nieco z boku, dla wybadania sytuacji. Brakowało tylko Basilliusa, który zniknął gdzieś w tłumie wraz z rudowłosa pięknością. Wszyscy domyślali się co zapewne teraz z nią robi. Nikt więc nie zainteresował się jego nieobecnością, gdyż harce z dziewką były tematem tabu, jeżeli chodzi o etykietę.

Pierwszy odezwał się Heinrich. Skarcił Urlike za to, że nie zapowiedziała jego przyjazdu, a następnie… publicznie jej przebaczył. Był to niesłychany akt łaski, ponieważ dokonał go przy wszystkich. Dziewczyna powinna czuć się wyróżniona, zwłaszcza, że usłyszała także pochwałę dotyczącą jej urody. Wymieniliście wymowne spojrzenia zerkając ukradkiem na Heinricha i Urlike. Coś tutaj iskrzy.

Heinrich postanowił także podzielić się ze Swannem informacjami otrzymanymi od Markiza

Swann

Nareszcie wiesz o co chodzi z tym obcokrajowcem. Słowa von Stadena brzmiały rozważnie. Możliwe, że faktycznie niebezpiecznie jest zostawać w karczmie. Potwierdzałoby to twoje wcześniejsze obserwacje. Lepiej wysłuchać tego, co ma do powiedzenia Cudzoziemiec. Jednak to oznacza, że trzeba oddalić się od karczmy. Bądź co bądź byłeś ciekaw. Przecież zawsze można wrócić.

Urlike

Byłaś mile zaskoczona postawą szlachcica. Komplement wywołał u ciebie uśmiech i rumieńce. Heinrich wydał Ci się całkiem miły.

Wszyscy

Wyruszyliście za Markizem de Nevoix. Szliście kawałek drogą prowadzącą na Zachód. Kiedy oddaliliście się od karczmy na tyle, żeby ciemność zasłaniała wasze ruchy, Markiz dał znak, że tu należy zejść z ubitej drogi. Poprowadził was wąską ścieżką wśród wrzosowisk. Dostrzegliście jednego z Kislevitów, który grubą wiązką traw zaciera ślady zejścia z traktu. Zacierał je, przez co najmniej dwadzieścia metrów. Następnie dogonił was. –To na wszelki wypadek- rzekł Markiz.
Szliście w całkowitej ciemności, żeby nie zdradzać położenia światłem, które widoczne byłoby z oddali. Po kwadransie dotarliście do małego skrzyżowania ścieżek. Roślinność w tym miejscu była wyższa i całkowicie osłaniała wasze sylwetki, tak, że nie można was już było dostrzec z drogi. Na wszelki wypadek na skrzyżowaniu zostawiono fałszywy trop prowadzący na jedną z bocznych dróżek, a wasze ślady ponownie zatarli Kislevici. Ruszyliście dalej.

Ponownie minął kwadrans. W pewnej chwili Markiz dął znak ręką, że należy się zatrzymać. –Przed nami jest pułapka. Uważajcie na sznurek biegnący w poprzek ścieżki. Najlepiej obejdźmy go dookoła.- Ostrzegł. Kiedy minęliście pułapkę szliście jeszcze chwilę. Nagle dało się słyszeć dźwięk przypominający świergot leśnego ptaka. Na ten sygnał jeden z towarzyszących wam wojaków zahukał niczym sowa. Wtedy z krzaków wyszedł jakiś człowiek. Kiedy się zbliżył dostrzegliście, że to trzeci już mieszkaniec Kislevu. –Warta- de Nevoix ubiegł wasze pytanie.

Jesteśmy na miejscu- poinformował kiedy weszliście na spora polanę otoczoną zewsząd krzewami i wysoką trawą. Na środku polany paliło się nieduże ognisko ustawione w wykopanym dołku. Nieopodal dostrzegliście także dwa namioty i konie uwiązane do niedużego drzewka. Dookoła ogniska rozścielone były koce. –Zapraszam, wskazał gestem Markiz. Przepraszam za warunki.- Kiedy wszyscy się rozsiedli w przyjemnym blasku płomieni zaczęła się rozmowa. Dochodziła czwarta godzina po zachodzie słońca.

Tymczasem w karczmie… około czwartej godziny po zachodzie słońca

Basillius

Uroda tej dziewczyny działała na Ciebie odurzająco. Zapomniałeś o bożym świecie. Nie spostrzegłeś nawet jak twoi towarzysze opuścili karczmę zostawiając Cię samego. Pewnie niedługo wrócą, w końcu nie wyruszyli by bez Ciebie. Jeśli nawet chcieli spędzić nocleg poza budynkiem, to ty i tak wolałeś wygodne łóżko dzielone z Tą ślicznotką. Towarzyszy poszukasz rano. Tym czasem krew i alkohol buzowały w twoim młodym ciele.

Dziewczyna była chętna i mogła przejść do rzeczy od razu, co ci sugerowała. Ty jednak postanowiłeś jeszcze się z tym wstrzymać. Zaprosiłeś ją na posiłek i rozmowę. Zgodziła się. Spędziliście miło czas. Dziewczyna w rozmowie wyjawiła, że pochodzi ze wsi Buckow i zatrzymała się tu na noc. Pytanie o męża zignorowała, zamiast odpowiedzi otrzymałeś namiętny pocałunek. Pogawędziłeś z nią trochę o jej stronach i wtedy rozmowę przerwał Swann. W grzeczny i dobitny sposób odmówiłeś Renaldowi. Wolałeś towarzystwo rudowłosej ślicznotki, która tylko zachichotała.
Udałeś się z dziewczyną ponownie na parkiet, szepcząc jej do ucha wiersze. Kobieta była rozpalona i przycisnęła swoje ciało do twojego. Powoli wsunęła ci rękę za koszule łaskocząc się figlarnie po plecach. –Zabierz mnie do swego pokoju- szepnęła. Uległeś.
Po chwili znaleźliście się na górze, w apartamencie. Jak tylko zamknęliście za sobą drzwi poczęliście się rozbierać. Ściskałeś dziewczynę w mocnym objęciu a ona całowała twoją szyję. Ściągnąłeś z niej suknię i położyliście się na łóżku. Czułeś jej przyspieszony oddech, krew uderzyła Ci do głowy. Byliście już nadzy i nagle usłyszałeś skrzypniecie drzwi…

…W pokoju pojawiło się kilku typów czyniąc straszny raban. Dziewczyna zaczął piszczeć. Szukałeś swojej broni, ale odłożyłeś ją na bok w miłosnych harcach. Ktoś chwycił się za rękę. Poczułeś uderzenie w głowę i głos – Z moją Liz ci się zachciało?! Z moją kobietą?!- typ o topornej budowie ciała podniósł Cię z łóżka niemal bez wysiłku. Byłeś nagi, zawstydzony i skołowany.

Dostrzegłeś trzech mężczyzn. Jeden podszedł do okna, drugi trzymał twoje ręce, a trzeci okładał Cię pięściami. Wtedy też dostrzegłeś Liz, która chwyciwszy twoją sakiewkę wybiegła z pokoju. A więc to było ukartowane.

Nagle stojący przy oknie mężczyzna zaczął się jąkać próbując coś powiedzieć. Pozostali na chwilę przerwali bicie i przyjrzeli się towarzyszowi. Zrobiłeś to samo. Facet cały się trząsł. Wytrzeszczył oczy i wskazywał palcem na coś za oknem. –P..p..p – jąkał się . –P..p..p…plugawce- wyrzucił z siebie. Kolana ugięły się pod nim. Dwóch, którzy zajmowali się tobą cofnęło się. Obaj się trzęśli niczym osiki. Stali tak chwilę a ty zastanawiałeś się o co chodzi. Nagle cała trójka rzuciła się do ucieczki. Zaskoczony chwyciłeś portki i ubrałeś je. Podszedłeś do okna, z którego rozpościerał się widok na tyły zajazdu. Niecałe dziesięć metrów od wejścia dostrzegłeś zarysy pięciu sylwetek. Były one nienaturalnie duże i grube, na pewno nie ludzkie. Ręce zwisały im wzdłuż tułowia dotykając niemal ziemi. Na plecach dostrzegłeś rząd kolców niczym u jeża. Szczęka mimowolnie opadła Ci w zdziwieniu. Nagle dostrzegłeś jak jedna z postaci wskazała na okno w którym stałeś. Usłyszałeś kroki na schodach. Byli już w środku i szli do Ciebie.

"Uciekać"-pomyślałeś. Rozejrzałeś się nerwowo i dostrzegłeś w drzwiach zasuwę, która mogłaby dać Ci kilka dodatkowych chwil. Miałeś nadzieję, że do apartamentu z korytarza, prowadziły tylko jedne drzwi. W pomieszczeniu znajdowały się jednak kolejne prowadzące najwidoczniej do pokoju obok.
 

Ostatnio edytowane przez Mortarel : 22-07-2011 o 16:00.
Mortarel jest offline