Wątek: Tysiąc Tronów
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-07-2011, 12:06   #298
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Droga do miejsca, o którym wspominała znaleziona przez starego brodacza notatka, zajęła im tydzień czasu. Tydzień jazdy przez las, zniszczone przez wojenną zawieruchę wsie i sioła, zrujnowane gospodarstwa i z rzadka napotykane, podnoszące się z upadku osady, w których ludzie bardziej przypominali zwierzęta niż rozumne istoty.

Nie wszyscy dotarli do celu podróży. Już na samym jej początku, tuż po opuszczeniu Ruhrhoff, zarówno Angus jak i Bruno odeszli. Tak po prostu, spakowali swoje manatki i w nocy, bez słowa zniknęli. Jaki był powód owego odejścia, można było tylko spekulować. Być może spowodowała to utrata wiary w boskość Karla, a oferowane przez Fredericka pieniądze nie stanowiły dla nich wystarczającej zachęty. Rankiem, gdy zorientowali się, że towarzyszy nie ma, Jost skwitował ich decyzję paroma przekleństwami i gorzkimi słowami. Potem wyruszyli dalej, nie było sensu rozwodzić się nad całą sprawą, choć każdy w sercu czuł, że w zredukowanej do trzech osób grupie ich szanse na powodzenie całego przedsięwzięcia znacznie spadają.

Ogromna posiadłość, nazywana Willą Hahn była, podobnie jak wszystko przez co przetoczył się walec wojny, w opłakanym stanie. Wszędzie widoczne były zniszczenia. Jednak nie one były najgorsze. Widać też było wpływ Chaosu. Co krok, poczynając od rozbitej bramy napotykali oznaki spaczenia. A to jakieś narośla na murze, sadzawkę pełną bulgoczącej, cuchnącej cieczy czy też kałuże pełne mieniącego się wieloma kolorami błota, które ostrożnie obchodzili, uważając aby w nie nie wdepnąć. Dom musiał być kiedyś piękny, jednak teraz był niczym więcej jak splugawioną ruiną. Podobnie rzecz się miała z pozostałymi budynkami.
- No to przynajmniej wiemy, żeśmy są na dobrym tropie – powiedział Jost, gdy w stajni, obok obgryzionego szkieletu konia, znaleźli wóz i trumienkę. Tę samą, z którą Tobias uciekł w Altdorfie. – Ciekawe gdzie są teraz?

Potem jeszcze obeszli cały, trzypiętrowy budynek naokoło, jednak nie udało się im dostrzec żadnych śladów ludzkiej obecności. Gdzie w takim razie ukrywał się Tobias z dzieckiem? Jost widział tylko dwie możliwości.
- Albo są w środku tego domostwa – wskazał ręką na willę, po czym przeniósł wzrok na ponury żywopłot. – Albo tam...
- Chyba się nie za bardzo możemy rozdzielić – stwierdził chwilę potem. Już kierował swoje kroki w kierunku wejścia do rezydencji. – Trzeba zobaczyć co jest w środku. Ta Splugawiona Świątynia może być wszędzie...

Odkaszlnął gdy stanął w progu, za lekko uchylonymi drzwiami panowała ciemność i zaduch. Wszystko pokrywały narośla, które musiały być źródłem nieprzyjemnego odoru. Jost wyciągnął zza pazuchy chustkę i zatkał sobie usta. Przecież owe zarodniki mogły być szkodliwe dla zdrowia. Zrobił krok naprzód i zagłębił się w mroczne wejście. Miał zamiar szybko spenetrować pomieszczenia i jak najszybciej opuścić to miejsce. Miał cichą nadzieję, że nikogo tu nie będzie, a owa świątynia, o której wspominał Vanderpeer będzie na świeżym powietrzu. Ostatnie stwierdzenie wywołało u Josta śmiech. Kultyści Nurgle’a i świeże powietrze, dobre sobie... Hehe...
 
xeper jest offline