Gilsha
Dziewczynka była nieco zaskoczona zachowaniem Rotgera, ale gdy ten wspomniał o ratowaniu i siostrze ciotecznej, od razu pojęła o co chodzi. Uśmiechnęła się podstępnie i coś dzikiego błysnęło w jej oczach. Najwyraźniej czuła się w swoim żywiole. Przybrała od razu zupełnie inną minę - uniosła głowę lekko do góry, zadarła nosek i spojrzała z wyższością w stronę nowego przybysza. Brak szlacheckiego stroju zdawał jej się w ogóle nie przeszkadzać, nadrabiała go miną i zadziornością. W zasadzie jej ubiór raczej wygląda na niższą klasę średnią, ale cóż było robić - tak na poczekaniu nic się nie załatwi.
Obrzuciła nieznanego jej mężczyznę lekko wzgardliwym spojrzeniem, przyglądając mu się od stóp do głów.
- Mam nadzieję, drogi bracie, że ten człowiek będzie w stanie wyprowadzić nas z miasta. I to szybko. Moja matka się na pewno niecierpliwi, a wiesz, że dostaje ataku migreny, kiedy coś idzie nie po jej myśli. Zapewne nie będzie chciała Ci tego spóźnienia wybaczyć aż do przyszłej wiosny! Lepiej ruszajmy od razu. A właściwie skąd znasz tego człowieka? Czy można mu ufać? Czy nas nie oszuka? Wiesz jacy są teraz ludzie, szczególnie w tym mieście! Moja matka nie przeżyłaby, gdyby coś mi się stało! - tutaj nareszcie zrobiła przerwę w swym potoku słów przykładając dłoń do czoła w dramatycznym geście, aby podkreślić znaczenie swoich słów. Któryś z mężczyzn mógł wreszcie się wtrącić. |