Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-07-2011, 23:29   #6
Morfik
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
Szum drzew... Strumyk spokojnie sobie płynie... Ptaszki ćwierkają...
- "Co się dzieje do cholery?" – pomyślał Athlen, tuż po przebudzeniu. Bał się otwierać oczy. Nie wiedział co zastanie, gdy to zrobi. Wiedział jedno, całego jego ciało umierało, mógłby zwijać się w agonii, ale jednak jakieś wewnętrzne poczucie przyzwoitości nie pozwalało mu na, aż takie użalanie się nad sobą. Głowa go bolała, jakby jakaś kurtyzana tańczyła obcasami po jego odsłoniętym mózgu. Ból... Wszechogarniający ból...
" Ile tego było zeszłej nocy? Pięć kufli piwa... To na pewno... Ale co potem? Skąd ta pustka w głowie?"

Nagle powiał delikatny, chłodny wiaterek. Całe ciało Athlena przeszył ogromny dreszcz.
- "Co tu tak zimno?" – zastanowił się. Nastała pora aby w końcu otworzyć oczy, zderzyć się z brutalną rzeczywistością.

Trwało to dłuższą chwilę, ale Rayra nie mógł wyjść z podziwu. Tym razem pobił rekord. Doszło to do niego dopiero po kilkunastu sekundach. Nie ma to jak obudzić się w środku lasu w stroju adamowym.
- "Brawo, brawo, możesz być z siebie dumny..."- musiał się jeszcze na chwilę położyć.

Sen to był, czy może jawa? Kobieta w wieku średnim, która chciała zrobić pranie w rzece, głośno krzyknęła, gdy zobaczyła nagiego mężczyznę leżącego w trawie. Rayra podniósł lekko głowę.
- Witam szanowną panią – powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy.
Kobieta upuściła kosz brudnych ubrań i szybko uciekła. Athlen nie do końca wiedział, może mu się tylko przesłyszało, ale chyba kobieta biegła wykrzykując imię jakiegoś mężczyzny.

"Może położę się jeszcze na chwilę... Zaraz, zaraz... Pobiegła po męża. To na pewno chodziło o męża."
Rayra nie potrzebował więcej problemów, a troszkę wstyd by mu było pokazywać się przed innym jegomościem bez ubrań. Powoli usiadł na trawie, poczuł lekkie mdłości. Podrapał się po karku, wyjął parę liści i gałązek ze swoich długich brązowych włosów. Było już chyba późne południe, a tak przynajmniej mu się wydawało , gdy zobaczył słońce i jego położenie na niebie. Tak strasznie nie chciało mu się wstawać. Mógłby tu leżeć cały dzień. Tak chłodno, tak przyjemnie.

Nagle, z przemyśleń wyrwały go odgłosy dochodzące z oddali. Krzyk kobiety i mężczyzny oraz wycie psów. Athlen nie czekając chwili dłużej wstał i ledwo trzymając pion, podszedł do kosza z brudnymi ubraniami. Znalazł przepoconą, biało- żółtą koszulę oraz parę czarnych, znoszonych spodni. Nie zważając na nieprzyjemny zapach, szybko założył to wszystko na siebie i ruszył szybko w kierunku przeciwnym od dobiegających go odgłosów.

Po kilku minutach, musiał w końcu przystanąć. Nie mógł biec tak długo w tak ciężkim stanie. Umierał z pragnienia, miał problemy ze złapaniem oddechu. To nie był najlepszy początek dnia, ale nie było też jakoś bardzo tragicznie. Na całe szczęście krzyki ucichły i Rayra mógł chwilkę odpocząć. Starał się sobie przypomnieć cokolwiek z zeszłej nocy, ale niestety, w głowie tylko pustka i ogromne pragnienie, które nie pozwalało mu myśleć logicznie.

Zapewne było to skutkiem ogromnego kaca, ale Athlen dopiero po kilku chwilach zorientował się, że cały czas biegł blisko rzeki. Oczy świeciły mu się, jakby zobaczył kilkanaście nagich kobiet czekających na jego żądania. Doczołgał się do brzegu rzeki i zaczął łapczywie pić. Radości nie było końca. Czuł się tak jakby mógł wypić całą rzekę Oligas.

Po kilku minutach odpoczynku w cieniu drzew, Rayra postanowił odszukać główny trakt prowadzący do najbliższego miasta. Po kilku minutach błądzenia w końcu udało mu się odnaleźć drogę.

Szedł powoli, w ustach miał co raz większą pustynię. Człowiek w takich momentach zaczyna zastanawiać się nad całym swoim życiem. Dlaczego tyle pije? Bo wciąż tkwi w pułapce przeszłości, z której już pewnie nigdy się nie wydostanie. Robi to wszystko tylko po to, żeby jakoś zapomnieć. Ale to cały czas wraca do niego i atakuje jego myśli. Ona też wraca...

Po kilku godzinach udało mu się w końcu dojść do miasta zwanego Falgar.

****

Athlen spędził w tym mieście kilka spokojnych dni. Ani kropelki alkoholu, ani jednej dziewki w łóżku. Pełen celibat.


Miał już nowe ubranie, niezbyt czyste, ale za to bardzo wygodne. Długi, brązowy płaszcz i pasujące jak ulał buty. Zwykłe spodnie i szara koszula. Rayra był zdziwiony jakież to wygodne rzeczy, wieszają mieszkańcy Falgar na zwykłych sznurach od prania.

Za dnia starał się trzymać raczej na uboczu, w ciągu tych kilku dni zdążył już sobie narobić pełno wrogów. Usiadł w cieniu, na werandzie jednej z miejskich karczm. Jej położenie na obrzeżach miasta wydawało się Athlenowi idealne. Cisza i spokój.

Lekki wiaterek, słońce na niebie, czego więcej chcieć od życia. Żeby tylko ona była razem z nim... Wszystko można wyglądałoby inaczej...

Może pora w końcu gdzieś się osiedlić i skończyć w końcu z tym koczowniczym trybem życia. Uzbierać trochę złota i zamieszkać w małej chałupce. Żeby w końcu spokojnie żyć. Athlen bardzo tego pragnął, ale gdzieś w głębi duszy czuł, że czeka go jeszcze wiele dziwnych i czasami nieprzyjemnych wydarzeń, zanim jego marzenie się spełni.

Nagle zauważył coś, a właściwie kogoś, kto niezbyt pasował do tego zapomnianego przez boga miejsca. W stronę karczmy kierowała się blada jak ściana elfka. Widok rzeczywiście niecodzienny, szczególnie dla Athlena.

Gdy elfka zatrzymała się na chwilę przy tablicy ogłoszeń, Rayra udawał, że kompletnie go nie interesuje pojawienie się tajemniczej kobiety. Po krótkiej chwili zerwała ona jedno z ogłoszeń i weszła do środka. Gdyby Athlen był mniej ciekawską osobą, pewnie dalej siedziałby na ganku przed wejściem i delektował się pięknym dniem. Niestety, ruszył on niczym cień za elfką.

W środku było praktycznie pusto, ani jednej żywej duszy. To właśnie podobało się w tej karczmie Athlenowi najbardziej, nie rzucał się nikomu w oczy

Usiadł przy barze nieco dalej od niej, nie chciał wzbudzać podejrzeń. Nasłuchiwał tylko o czym to ciekawym rozmawia właściciel. Chłopak wychwycił „interesujące zlecenie” z całej tej rozmowy i to już wystarczyło, aby zainteresował się tym bardziej. Poczekał chwilę, aż elfka pójdzie na górę i usiadł nieco bliżej karczmarza.

- Witaj mości karczmarzu! - powiedział Athlen z uśmiechem na twarzy.

- Witam witam paniczu coś podać jakąś strawę ,picie ,a może coś innego?- zapytał karczmarz z podejrzanym, delikatnym uśmiechem.

- Piwo jak najbardziej może być - Rayra podrapał się po zaroście - Ależ te eflki są piekne, nieprawdaż? - zapytał z lekko udawanym zaciekawieniem Athlen - To trochę dziwne, że akurat ktoś taki pojawia się w "takim" miejscu.

- To nie dziwne paniczu, są tu z jakiegoś powodu zawsze goście, panicz przypuszczam również - uśmiechnął się karczmarz pokazując swój szczerbaty uśmiech. Athlen wzdrygnął się na ten, jakże cudowny widok.

- Słyszałem coś o pewnym zleceniu. Skoro chce się w nim babrać elfka, to znaczy, że coś musi być na rzeczy - Rayra nachylił się w stronę karczmarza - Zadanie może być trudne, ale mi chodzi tylko o jedno. Czy jest dobrze płatne?

-Powiem krótko, jest opłacalny skoro zginęło w tym zleceniu siedemnaście osób. Jest też opłacalny, skoro pewna osoba trzyma się tego zlecenia już od jakiegoś czasu i nie chce dać za wygraną. Będzie dziś wieczorem w karczmie. Chcesz się podjąć tego zlecenia?

- Hmmm, widać, że ryzyko jest spore... Czy mogę wstrzymać się z decyzją do momentu pojawienia się tej, jakże tajemniczej osoby? – Athlen wolał poczekać jeszcze trochę z decyzją. Potrzebował i kochał pieniądze, ale jednak swoje życie kochał bardziej.

- Oczywiście możesz zaczekać ,ale wiedz wątpię czy ona będzie chciała ci udzielić pomocy jeśli nie podejmniesz ryzyka zlecenia. Zresztą to ona będzie z wami rozmawiać, to ona hehehe zresztą ja ją tylko wam mogę przedstawić reszta zależy od was.

- Dobrze powiedzmy, że się zgadzam... Pozwolisz, że przy paru kufelkach piwa, poczekam tutaj do wieczora?

- Proszę bardzo to podam piwo paniczowi.

- Usiądę sobie tam w rogu - powiedział Athlen po czym ruszył do stolika.

Karczmarz uśmiechnął się ponownie do młodego człowieka po czym poszedł na zaplecze. Po chwili wrócił z kuflem pełnym piwa i podał je młodemu mężczyźnie. Odszedł za ladę i zajął się swoimi sprawami.

„Może rzeczywiście warto poczekać? Może żeby nie ta elfka... ” – postać tajemniczej elfki bardzo zainteresowała Rayre, który popijając piwo, czekał z niecierpliwością na dalszy rozwój wydarzeń.
 
Morfik jest offline