Wątek: Tysiąc Tronów
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2011, 12:32   #300
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Kolejne dni podróży, która mogła doprowadzić ich do śmierci. Soe czasami zastanawiała się, dlaczego wciąż podąża za Karlem. Powinna to rzucić, uciec z powrotem do Marienburga, wrócić do życia, które znała. A jednak coś ją ciągnęło, jakaś potrzeba. Wydawało się jej, że potrzebuje jakiejś zmiany, bardzo poważnej zmiany we wszystkim, co dotyczyło jej życia. Najpewniej nie chodziło tu nawet wyłącznie o złoto, chociaż miała poważny kryzys, gdy okazało się jednego ranka, że Angus i Bruno zniknęli. O ile tego drugiego nie mogła obwiniać, to na swojego nauczyciela czytania była wręcz wściekła! Ta emocja była znacznie prostsza, pomagała iść dalej i nie pozwalała pogrążyć się w smutku, nawet jeśli przez chwilę miała ochotę za nim pobiec. Ale tylko przez chwilę. Zbliżyła się przy tym do Josta, sycząc wściekle.
- Jeśli ty mi zrobisz coś takiego, to dorwę cię nawet na drugim końcu świata i utnę co trzeba!
Odwróciła się szybko, aby nikt nie zobaczył łez zbierających się w jej oczach.

Następne dni były nudne. Musiała to przyznać, przynajmniej w duchu, bo na zewnątrz okazywała głównie irytację spowodowaną zachowaniem Degnara. Najpierw marudził, potem pobiegł jak głupi do splądrowanej, wyglądającej także na splugawioną, wioski i zaraz potem przybiegł z powrotem, wrzeszcząc z przerażenia. Soe obdarzyła go powłóczystym spojrzeniem, kręcąc z niedowierzaniem głową.
- A myślałam, że krasnoludy to dzielna, twarda rasa. Może się myliłam.
Jeszcze bardziej zbliżyła się do Josta, obdarzając go sympatycznym, chociaż trochę wymuszonym, uśmiechem.
- Teraz tylko ty jesteś moją nadzieją na przeżycie. Ale się uparłam, więc jak już robimy te głupoty, to przynajmniej razem.
Nagle pochyliła się w siodle, bardziej wyprostowała, aby dosięgnąć jego twarzy i cmoknęła go w usta, mrugając przy tym zawadiacko.

Mimo bardzo nieprzyjemnego widoku, jaki obecnie stanowiła Willa Hahn, Soe ucieszyła się, gdy wreszcie do niej dotarli. Oznaczało to koniec, przynajmniej na ten czas, nudnej, męczącej wędrówki. Zostawili konie pod stajnią, przywiązane tak, aby nie mogły nażreć się niczego paskudnego. W samej stajni był już tylko trup i złodziejka podejrzewała, że obecność kości mogłaby na zwierzęta podziałać jeszcze gorzej. Skrzywiła się, gdy Degnar znowu podskoczył. Stał się strachliwy jak jakaś tchórzofretka i aż korciło złodziejkę, aby to wykorzystać. W pewnej chwili, gdy zwiedzali okoliczne tereny, zbliżyła usta do jego ucha i szepnęła "Bu!", ciekawa jego reakcji. Zaśmiała się po tym cicho, rozkładając bezbronnie ręce. Być może to była jakaś jej próba przebicia się przez ponurą rzeczywistość, która otaczała ich zewsząd.
W końcu musieli podjąć decyzję i dziewczyna przytaknęła tej Josta. Także owinęła twarz, ale dodatkowo założyła także rękawiczki, a ubranie dokładnie sprawdziła, mając nadzieję, że żaden fragment jej ciała nie jest odsłonięty.
- Lepiej nie dotykajmy tu niczego, a jeśli będzie trzeba to przez materiał. Ta pleśń na pewno nie jest naturalna.
 
Lady jest offline