Nie zostali obrabowani ani zamordowani, więc było lepiej niż się spodziewała. Z wymiany grzeczności i niegrzeczności między obydwoma szlachetnymi panami zrozumiała tylko tyle, że cały ten cyrk był zupełnie niepotrzebny. „Jeśli chcieli sobie pogadać mogli to zrobić w karczmie! Po jakiego grzyba włóczyliśmy się po lesie?” Jej prosty chłopski umysł nie potrafił pojąć, co nimi kierowało. Była zła że znowu muszą pokonywać tę samą drogę, a jeszcze bardziej dlatego że nie wiedziała co zastaną po powrocie. „Może wozu już nie będzie?” Z łatwością potrafiła sobie wyobrazić trzech dziwnych typów, którzy grozili karczmarzowi jak przetrząsają ich bagaż i wyszczerzeni w uśmiechach odjeżdżają w sina dal. „Ależ by było larum.” Nagle naszła ją wizja buraczkowego z emocji Heinricha, pomstującego na bandytów, którzy śmieli pozbawić go jego lusterka i grzebyka, co spowoduje niewybaczalny uszczerbek w jego szlachetnym wizerunku. O mało nie wybuchnęła śmiechem. |