Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-07-2011, 23:06   #11
Minty
 
Minty's Avatar
 
Reputacja: 1 Minty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumny
Lochy, w których znajdował się Lisander napawały elfa dziwnym lękiem. Nie, nie chodziło o lęk przed uwięzieniem, ani o to, ani o wspomnienia odsiadek. Więzienie nie było rajem, jednak nie taki diabeł straszny, jakim go malują. W kocu wszędzie, gdzie siedział, zawsze miał pewność, że kiedyś z tego wyjdzie.

Piwnice Relinvena napawały jedynie niepewnością. Lisander wcale nie był przewrażliwiony, w jego fachu trzeba było mieć stalowe nerwy, a czasami dodatkowo wyrzucać rozsądek do śmieci. Tutaj było inaczej, coś nie podobało się elfowi, niecodzienne okazje rzadko okazują się tym, czym zdawały się być na początku.

Kiedy służka zjawiła się w pomieszczeniu, zapraszając gości Relinvena na górę, LIsander prawie wystrzelił z krzesła, zapominając nie tylko o zasunięciu za sobą krzesła, ale także o pożegnaniu się i zachowaniu pozornego spokoju, który utrzymywał od pewnego czasu.
Tak, każdy złodziej musi uodpornić się na wstyd, jest to pewna podstawa, na której można zacząć swój rozwój. Takie były schematy, no właśnie, schematy. Lisander był zły na siebie, zły, że dał się złapać i upokorzyć. Nie wstydził się dlatego, że kradł, wstydził się przyłapania. Stara dobra zasada ludzi żyjących wbrew prawu.

Teraz ważny był sen i odpoczynek, jednak trudno było zasnąć borykając się z samym sobą. Elf przewracał się z boku na bok, co chwila poprawiał poduszkę, jednak nic nie mogło przynieść mu ukojenia. Oczywiście mógł wrócić się do holu, poprosić służkę o flaszkę gorzałki i zasnąć jak dziecko, ale ani mu się uśmiechało pić w samotności, ani wychylać się z cienia. W dodatku jutro będzie potrzebował wszystkich swoich sił, aby odnaleźć się w nastałej sytuacji.

Lisander przez moment wpatrywał się w gwiazdy nad Rajczewem. Jasne punkciki tak odległe, tak niedostępne, a zarazem zupełnie realne, tworzące ten świat równie pewnie, co ziemia i drzewa. Tak, gwiazdy były tym, czego potrzeba bezsennym, chwilą wytchnienia, odcięcia się od świata. Lisander nie był typem marzyciela, jednak nawet on dał się ponieść magii gwiazd. Zamknął oczy i pozwolił myślom swobodnie czerpać z podświadomości.

Chłodny poranek przywitał elfa razem z wiatrem wpadającym przez niedomknięte okno, oraz burczącym brzuchem domagającym się śniadania. Lisander zwlekł się z łóżka, domknął okiennice i nieśpiesznie przyodział ubranie. Wolał nie prosić o nic, co nie było konieczne, więc mycie, jedzenie, czy picie stały się sprawami zależnymi od tego, czy służący sami mu to zaproponują.

Tym, co należało zrobić zaraz po opuszczeniu pokoju, było skontaktowanie się z którymś z jego przyszłych kompanów. Trzeba było omówić wiele spraw, wybadać, czy istnieje sens, albo i możliwość wspólnego działania.
Dzień zapowiadał się pracowicie, już teraz przynosił ciężkie rozważania. Lisander otworzył drzwi i ruszył w kierunku wskazanym mu wczoraj przez służkę. Miał zamiar dowiedzieć się, gdzie może spotkać się swoimi kompanami, może na śniadaniu?

Po krótkim marszu elf napotkał strażnika posesji.

- Dzień dobry, chciałbym wiedzieć, gdzie mogę porozmawiać z moimi kompanami, może zjeść jakieś śniadanie? - Lisander z lekką niepewnością wspomniał o jedzeniu - Nie chcę sprawdzać, czy któryś z moich druhów pozostał jeszcze w swojej izbie, to byłoby niekulturalne, a mi na kulturze zależy, szczególnie na kulturze. Bo widzisz, drogi człowieku, jeżeli istota jest miła, wtedy wszystkie drzwi stają otworem, o, zupełnie jak tamto... okno, tak okno! - elf na chwilę zapominał o swoim żałosnym położeniu. Zboczenie zawodowe kazało mu rozpraszać uwagę rozmówcy, oczy błądziły w poszukiwaniu jakiegoś łupu.
- Yyy.... o czym to ja... - Lisander ocknął się z zamyślenia, szybko włożył ręce do kieszeni. - Zresztą to okno wcale nie jest istotne, patrz mi pan w oczy - dodał już nieco pewniej. - W zasadzie to chciałem jedynie wiedzieć, czy gospodarz przewidział dla nas jakieś śniadanie i czy któryś z moich towarzyszy opuścił swój pokój? Jeżeli tak, to może wiesz gdzie się udał? Byłbym niezmiernie wdzięczny, gdybym zdobył taką informację - elf uśmiechnął się do rozmówcy.
Jeden ze strażników uśmiechnął się lekko.
-Masz nas za idiotów?! Chcesz nawpieprzać się za darmo?! Nie ma, swoją porcję już żesz zeżarł, a Marszałek uprzedzał. Uważać na ciebie-warknął.
-Pozostali już wyszli. Jeden z nich poszedł w kierunku szpitala-wskazał przeciwległy korytarz do tego, z którego Lisander przyszedł.
Dwóch z paskudnymi mordami wyszło poza Rajczew, ale możesz odpuścić sobie podążanie za nimi-wzruszył ramionami drugi z gwardzistów.
- Powściągnij język... - Lisander zmielił w ustach wyzwisko. - Gdyby któryś z nich pytał się o mnie, wspomnij, że znajdzie mnie przy śniadaniu, w jakiejś kuchni...? Gdzie tu dają jeść, oczywiście na mój koszt, bur... strażniku.
 

Ostatnio edytowane przez Minty : 24-07-2011 o 23:09.
Minty jest offline