Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-07-2011, 16:00   #483
Gettor
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Niewiele myśląc Revalion i Missy postanowili pójść na przeszpiegi - bard rzucił na nią i na siebie zaklęcie niewidzialności, po czym złapał Missy za rękę i przemknęli się do drzwi prowadzących na zaplecze. Tam Revalion śpiewem je ożywił i przejście stanęło przed nimi otworem. Weszli i...
Drzwi zamknęły się za dwójką poszukiwaczy... pomocnej dłoni. Zamknęły na głucho i magia pieśni ulotniła się z nich błyskawicznie.
Trzeba przyznać, że karczma mogła się pochwalić bogatymi zdobieniami i kamiennymi ścianami. Pobielonymi w dodatku.


Więc czemu zarówno Missy jak i Rev poczuli gęsią skórkę na karku?
Było tu cicho i jedyny odgłos jaki oboje słyszeli, to skrzypienie desek pod ich stopami.
Jakimś cudem nie dochodziły tu żadne dźwięki z sąsiedniej sali biesiadnej.
I nikt nie usłyszy ich krzyków.

Po krótkich oględzinach okolicy bard zauważył, że w korytarzu są jedne drzwi, jedne schody prowadzące na górę i jedna dziura przy kredensie za którą zniknęła rączka. Wpadł na pomysł - rzucił na ziemię włochatą kulkę wyciągniętą z jego torby sztuczek...


Niedźwiedź brunatny... mógł okazać się przydatny. Jednak zwierzak nie mieścił się w korytarzu - zaklinował się i zawodził żałośnie.
- Miewałem lepsze pomysły... - jęknął bard patrząc na Missy.
- Po co ty chciałeś przywołać niedźwiedzia? - zdziwiła się Missy.
- To skomplikowane. Po pierwsze to nie miał być niedźwiedź. Po drugie chciałem, żeby za nas sprawdził co jest za tymi drzwiami, bo mi się jakoś nie spieszy żeby tam iść samemu. - westchnął i odesłał niedźwiedzia z powrotem do torby.
- Czy jesteś w stanie jeszcze coś przywołać?
- Właściwie... to tak. A co byś sobie życzyła zobaczyć?
- Na przykład... - tutaj się zastanowiła. - em, papugę albo kruka?
- Kruka powiadasz... - uśmiechnął się bard, po czym zabrał się za czarowanie.
I magiczna pieśń przywołała kilka czarnych jak smoła kruków, którym źle z oczu patrzyło. Dosłownie. Trzy latające bestyjki krakały głośno z nienawiścią patrząc na barda, zmuszone do posłuszeństwa pętami magii.


- Wiesz, jednego z nich możesz posłać na przeszpiegi.
- A pozostała dwójka? - spytał odganiając rękoma nieznośne ptaszyska.
- Ja popilnuję - zaoferowała się.
Nie bardzo wiedział o co jej chodziło, więc jednego kruka wysłał na górę, zaś drugiemu próbował uchylić drzwi, żeby wleciał do środka i sprawdził co tam było.
Kruki wykonały zalecenia, poleciały tam gdzie im kazano. Problem jednak polegał na tym, że ptaszki nawet czarcie nadal miały zwierzęcą inteligencję. I nie potrafiły mówić w żadnym języku.
- Był ktoś w tym pomieszczeniu? - spytała jednego z kruków, które przeszpiegowały pomieszczenie.
- Za bardzo to z nimi sobie nie pogadasz... - zaśmiał się bard. - No, ale skoro tam weszły i przeżyły to chyba można założyć że i nam się uda. - otworzył drzwi. - Panie przodem...
- Och, dziękuję za wielką uprzejmość - myślach Missy stwierdziła, że przydałoby się, ażeby panowie też bronili damy. Ale nic nie zamierzała gderać. Poszła z wielką ostrożnością do pokoju, a bard tuż za nią, wyciągając pierw rapier.

Pierwsze co w nich uderzylo to zapach krwi. Mocny zawiesisty. Niemal namacalny odór posoki.
Było tu dość ciemno, więc z początku nie wiedzieli co to są te podłużne kształty, do jednego z których doczepił się kruk i zaczął szarpać. W pokoiku było też nienaturalnie zimno.
Wchodząca pierwsza Missy niewiele dostrzegała w mroku tego pomieszczenia, ale rozcieńczone elfie dziedzictwo Revaliona, pozwoliło dostrzec więcej. Półtusze, wieprzowe, bydlęce zwisały z haków, ociekając krwią. Byli w spiżarce.

- No tak, to było do przewidzenia. - stwierdził Revalion zasłaniając na chwilę nos rękawem, po czym wyśpiewał zaklęcie światła na czubek własnej broni.
Po rozświetleniu można było obejrzeć dokładniej zwierzęce półtusze, tworzące niemal mur. Niemniej światło pozwoliło dostrzec coś więcej. Gdy bard tak machał swym świecącym mieczykiem, Daphne zauważyła w kącie spiżarki, coś... okrągłego. Niestety przyjrzenie się temu, wymagało wejścia w głąb, pomiędzy półtusze.
Ostrożnie Missy podeszła i tam.
- Rev, w razie czego atakuj.
Bard pokiwał głową i ruszył ostrożnie za kobietą. Jednak jego wzrok, zamiast na potencjalnym zagrożeniu, bardziej był skupiony na niej...
Daphne zbliżyła się do swego znaleziska, krok za krokiem dotarła do... głowy. Odciętej krasnoludzkiej głowy, na której zastygł okrzyk przerażenia. Głowy z wyłupiony mi oczami i odciętym językiem. Revalion zaś... zbladł, bowiem idąc do celu Missy roztrącała półtusze na boki, i odsłaniała mięso z drugiego i trzeciego rzędu. Wypatroszone jak prosiaki zwłoki krasnoludzkie, zwisające z haków. Gdzieś w głowie barda tłukło się pytanie: "Czy jadłem w tej karczmie posiłek mięsny i czy... ono przypadkiem nie smakowało dziwnie?".
- To ja... proponuję stąd iść... - teraz bard zdecydowanie musiał sobie zasłonić usta.
Tymczasem...drzwi zza bardem zaskrzypiały i zamknęły się przy wtórze maniakalnego chichotu, osoby która je zamknęła.
W dwóch skokach Revalion był już przy drzwiach i zaczął je szarpać próbując otworzyć.
Missy podeszła do drzwi, zaczęła majstrować przy zamku, próbując otworzyć drzwi.
A zza drzwi rozlegał się niemalże obłąkańczy chichot i szept.-Przebudźcie się, przebudźcie się, przebudźcie się...
 
Gettor jest offline