Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2011, 14:16   #21
Felidae
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Czy można umknąć przeznaczeniu? Czy można cało wydostać się z sieci, którą, jak wielki tłusty pająk, tka dla nas ślepy los?

Opończa była jedynym odzieniem które skrywało jej nagie ciało. Dzięki niej była prawie niewidoczna w ciemnościach ,które okalały okolicę. Żaden dom nie był już oświetlony, sen ogarnął całą stolicę i jedynie dalekie pokrzykiwania straży nocnej przerywały od czasu do czasu głuchą ciszę.
Ucieczka będzie utrudniona – pomyślała. Miasto chroniły wysokie mury, a Mordech na pewno wysłał za nią bandziorów.
Miała nadzieję ukryć się na pobliskich bagnach, gdzie żaden z mieszkańców nie ważył się zapuszczać. Jej było to milsze niż kolejna noc w łóżku tego obleśnego zbira.
Przemknęła szybko obok jednej z karczm, mając nadzieję, że gospodarz pozostawił uchylone wrota stajni. Gdyby udało jej się ukraść konia, byłaby uratowana.
Miała szczęście. Niewielka szczelina we wrotach pozostawiona była jakby dla niej. Przecisnęła się do środka i przystanęła przy jednym ze żłobów.
Było jej zimno, ciałem co chwilę wstrząsały dreszcze - to zimna , to przerażenia. Bała się. Czuła się bezradna i poniżona. Pragnęła tylko wydostać się z Usy i odzyskać wolność. Ale najbardziej obawiała się jego. Jeszcze czuła na ciele miejsca, w które wczoraj uderzał, nadal piekły i bolały. Dotknęła dłonią rozciętego policzka i zaklęła cicho. Być może kiedyś uda jej się zemścić.
Wtedy poczuła dłoń na swym karku, silną i dużą, pociągającą ją do góry. Jęknęła z bólu.
Wiedziała do kogo należy ta ręka. Znalazł ją. Wielka dłoń uderzyła ją mocno w twarz, wpadła do kałuży z cichym jękiem. Na ustach poczuła metaliczny smak krwi. Skurwiel.
Znów uniósł ją do góry, i ponownie uderzył z większą niż poprzednio siłą.
- Ty dziwko! – usłyszała , po czym poczuła tępy ból w skroni. Czuła jak słabnie, upadła. Chwycił ją za włosy i podniósł, z trudem stanęła na nogach. Zza pasa wyciągnął mały nóż, zauważyła błysk ostrza. Zaczęła się wyrywać, rzucać ciałem, lecz trzymał ją mocno.
Chwyciła poły jego koszuli i zatarmosiła nim z całej siły. Widziała jak nóż wylatuje z jego dłoni, jak wpada w jakąś brudną kałużę. Wsadziła dłoń w cuchnącą breję i namacała mokrą rękojeść kozika, po czym zatopiła ostrze w jego klatce piersiowej. Jej niedoszły kat zacharczał, chwycił się za ranę i mocno ścisnął jej dłoń. Szarpnęła się, zwolnił uścisk i osunął się na kolana. W jego gardle zabulgotało, próbował jeszcze złapać oddech jak wyciągnięta z wody ryba. Z jego ust popłynęła krew, zwalił się w błoto z głuchym jękiem który uwiązł mu w gardle.
Dopiero teraz poczuła jak mocno bije jej serce, jak krew szaleńczo pulsuje w żyłach. Czuła zimny pot na całym ciele, i przyśpieszony oddech, pokrwawione dłonie drżały. Na widok martwego ciała leżącego w czerwonej kałuży zrobiło się jej niedobrze, poczuła, że zaraz zwymiotuje.
Zabiła człowieka, po raz pierwszy pozbawiła życia kogokolwiek. Wiele razy widziała trupy, całe ich setki, ale różnica była taka, iż żaden dotychczas nie padł z jej ręki.
Wzięła głęboki oddech. Musiała uciekać, teraz już nikt nie mógł jej przeszkodzić.
Jakże bardzo się myliła, przekonała się jak tylko udało jej się osiodłać jednego z kuców i na jego grzbiecie opuścić stodołę.



Fanrath Taun


Obudziłeś się po nocy strasznych, przytłaczających koszmarów. A przynajmniej tak ci się wydawało. Przecież twoje wyjście z karczmy było tak realistyczne. Znajome kąty, twarze, zapachy i nawet promienie słońca, które tańczyły na twojej zmęczonej twarzy.
Coś jednak nie zgadzało się. Dlaczego miasto było puste? Dlaczego domy na wpół spalone, a ulice pełne połamanych mebli? I dlaczego nad Usą krążyło stado padlinożerców?
Przystanąłeś zaskoczony, kiedy zza rogu budynku wyłonił się… nadworny mag – Kalizkan. Ale jakże odmieniony... Jego ciało nabrzmiałe i napuchnięte, w stanie prawie kompletnego rozkładu, zdawało się falować przy każdym kroku. Uniesione ręce wskazywały w twoją stronę, a na wpół zgniłe usta szeptały coś najpierw niezrozumiale, potem coraz głośniej. Nie mogłeś się poruszyć z przerażenia.
- Czarna śmierci, bluszczem swym wroga mego opleć!
Ujrzałeś jak twoje stopy, a potem nogi oplatają nagle czarne, oślizgłe macki. Poczułeś słabość, świat zawirował ci w oczach….

I obudziłeś się.
Tym razem naprawdę. Coś… jakiś hałas zza okiennic przerwał twój niespokojny sen. Było jeszcze ciemno, ale postanowiłeś sprawdzić jego przyczynę.
Na niewielkim placu przed karczmą jakaś grupa ludzi otoczyła siedzącą na kucu kobietę. Tłum wymachiwał pochodniami i co gorsza ostrą bronią w wyraźnie złych zamiarach. Dziewczyna krzyczała proszac o pomoc, ale nikt oprócz ciebie nie zareagował.
Olśnienie spłynęło na ciebie w jednym momencie. To właśnie tą kobietę pokazał ci w swojej wizji umierający starzec, a potwory, które wtedy zdawały się ją otaczać okazały się bardziej realne niż myślałeś.
W jakiś sposób ta dziewczyna związana była z twoim losem. Musiałeś ją ratować!


Anne „Ruda” Morgan i Arivald „Wiewiór” Quinnell


Fakt, że tak szybko udało wam się pokonać dwóch ożywieńców podniósł was na duchu. Nawet banda wygłodniałych i przerażonych dzieciaków nie mogła was powstrzymać przed szybką ucieczką. A że była ona konieczna, nikt z was nie miał wątpliwości.
Strażnik otwierał pochód, prowadząc was prosto, schodami do wyjścia. Droga jak na razie była wolna. Prędko pokonaliście dystans z pierwszego piętra na parter, kiedy nagle, bez ostrzeżenia idący z przodu strażnik zacharczał i przewrócił się. W jego szyi tkwił czarny, stalowy bełt. Ruda pierwsza dostrzegła napastnika. To garbus, przyczajony za jednymi z drzwi w dolnym korytarzu, wystrzelił śmiercionośne ostrze. Nie to było jednak najgorsze. U stóp garbatego pojawiły się nagle dwa olbrzymie i w jakiś sposób zniekształcone psy. Piana kapała im z uniesionych warg, a ostre kły szczerzyły się na was.

Nie było czasu do stracenia. Pochwyciwszy dwójkę pozostałych dzieci rzuciliście się do ucieczki na tyły domu. Psy z warkotem ruszyły w wasze ślady. Arivald kilka razy interweniował mieczem, ale ten jednynie w niewielkim stopniu trzymał bestie z dala od was. Na szczęście mała Mina przytomnie wami kierowała. Klucząc od pokoju do pokoju znaleźliście się w dość obszernej kuchni. Stąd prowadziły już tylko jedne drzwi.
- To drzwi do piwnicy – powiedziało dziecko
Nie zastanawiając się Ruda skoczyła ku drzwiom. Wyglądały solidnie i o dziwo były otwarte. Zajrzałaś wgłąb, ale jednym widokiem były kamienne schody prowadzące w dół. Oględziny samych drzwi wypadły natomiast bardzo pomyślnie. Porządne ryglę zabezpieczały piwnice przed intruzami. Decyzja była szybka.
Postanowiliście się ukryć i poszukać innej drogi ucieczki. Wiedzieliście, że wiele piwnic w mieście jest ze sobą połączonych, szczególnie w dzielnicy handlowej i liczyliście na odnalezienie jakiegoś przejścia.
Tymczasem ujadanie psów zbliżało się.
Kiedy zasunęliście ostatni rygiel, o drzwi załomotały dwa potężne cielska. Warkot zwierząt towarzyszył wam w drodze w głąb piwnicy…


Michael Kellhit

Zanim dotarliście z Bizonem do pałacu było już późne popołudnie. Przez to zamieszanie i poszukiwania w koszarach całkiem zapomniałeś o posiłku, a teraz twój żołądek mocno się o niego upominał. Zdusiłeś w sobie uczucie głodu łykiem sikacza, który Bizon zabrał ze sobą, ale wiedziałeś, że to nie wystarczy na długo.
Bizon prowadził was pewnie przez dziedziniec i kręte, wąskie korytarze. Jego osoba była dobrym biletem wstępu do zamku. I tutaj potwierdzała się teoria, że były żołnierz cieszył się dużym poważaniem w Usie.
Ulmenethę odnaleźliście w jednym z pałacowych ogrodów. Chyba trochę inaczej wyobrażałeś sobie kapłankę źródła.
Oczekiwałeś starszej, kobiety o nijakiej twarzy, odzianej w skromne, kapłańskie szaty. Tymczasem Ulmenetha, mimo swoich lat nadal była piękną, pełną gracji kobietą.



Twoje ewidentne zdziwienie wywołało na twarzy kapłanki dyskretny uśmiech.
Bizon przywitał się z kobietą z szacunkiem, wyłuszczając powód waszego przybycia.
Z każdym jego słowem uśmiech znikał z twarzy kobiety. W końcu powiedziała do was
- Pozwólcie za mną. Poszukamy lepszego miejsca na dalszą dyskusję.
Kapłanka zaprowadziła was do jednej z komnat kuchni zamkowej i zamknąwszy dokładnie drzwi powiedziała kierując swe słowa do ciebie:
- Opowiedz mi… kapłanie… jeszcze raz o śnie, który wyśniłeś. Możliwie jak najdokładniej.
Powtórzyłeś więc, tak samo jak wcześniej Bizonowi, o bitwach, które widziałeś, a także o ofierze złożonej ze Skandy i potem Ezkatona i udziale w tym Kebry i Kalizkana.
Twarz Ulmenethy pobladła.
- Czułam już od dawna, że w tym mieście dzieje się coś niedobrego, ale nigdy nie przypuszczałabym…. – powiedziała ochrypłym głosem.
Kapłanka spojrzała uważnie na ciebie i Bizona.
- Jeśli twój sen młody człowieku się spełni, a wierzę, że był on wizją przyszłości, to królowa i jej nienarodzone dziecko są w ogromnym niebezpieczeństwie.
Istniej pewna przepowiednia…. – kobieta przez chwilę mruczała coś do siebie, ale zaraz kontynuowała – chociaż aż trudno uwierzyć, że właśnie nadszedł jej czas… - ponownie przerwała na chwilę – Otóż stare księgi mówią, że po złożeniu ofiary z trzech największych władców świat pogrąży się w chaosie, a wszystkie zapomniane demony powrócą, siejąc śmierć i zniszczenie. Jeśli Skanda i Ezkaton zostali złożeni w ofierze, to…

Nie musiała kończyć. Wiedziałeś co chciała powiedzieć.
Nienarodzone dziecko króla było trzecim z władców.

- Demony? – spytał Bizon ze zdziwieniem – a cóż to takiego?
- To… jakby to powiedzieć… pierwsi mieszkańcy Terry. I najwięksi wrogowie i oprawcy rasy ludzkiej. Nie mam teraz czasu aby opowiadać o nich więcej. Trzeba natychmiast wywieźć królową z miasta. Kiedy Kebra powróci nie będziemy mieli szans. Wyobraźcie sobie co stanie się z pozostałymi w Ventrii Drenajami i nie-Ventryjczykami….

Hmmmm… słowa kapłanki niezbyt cię uradowały. Nie miałeś ochoty bawić się w akcje ratunkowe za darmo. Ale z drugiej strony czyż nie była to okazja do dobrze zorganizowanej ucieczki? Opieka Bizona i pieniądze królowej na pewno ją ułatwią, w pojedynkę miałbyś dużo mniejszą szansę.

Ulmenetha dostrzegła twoje wahanie i marszcząc czoło dodała:
- Oczywiście odstawienie królowej na dwór w Drenanie zostanie hojnie wynagrodzony.

To rozwiało resztę twoich wątpliwości.
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!

Ostatnio edytowane przez Felidae : 27-07-2011 o 13:45.
Felidae jest offline