Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-07-2011, 20:23   #8
one_worm
 
one_worm's Avatar
 
Reputacja: 1 one_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputację
Colon podrapał się tylko po głowie i zamyślił
-Cóż… Zasadniczo pancerz jak i całe uzbrojenie powinno się nosić na wierzchu, no chyba…chyba, żeby z tajnej-pokiwał głową-I nie, nie szkodzi, może być pod szatą w przypadku…ten, szczególnym… 1) tak, ty możesz-pokiwał głową i westchnął. Staliście tak wszyscy kwitując pobieranie pancerzy i uzbrojenia. Każda jedna rzecz była na liście i każda jedna miała swoją cenę. W razie zguby, co głosił napis na końcu, małym druczkiem, ledwie czytelnym, jesteście zobowiązani do pokrycia kosztów naprawy lub zakupu nowych części wyposażenia.
Uwaga odnośnie kwadratów czy kropek została puszczona mimo uszu 2), ale ktoś jakby powiedział coś w stylu „Tradycja”. Po kilku chwilach byliście już przebrani w wasze nowe umundurowanie. Było gustowne. Na ile może być gustowny mundur Ankh-morporskiej straży.
Miecze wisiały przy boku i jednym słowem- byliście gotowi

-No dobrze… jutro będzie was szkolił sierżant Derytrus- powiedział Nobby, gdy byliście na zewnątrz-Znaczy wiecie, musztra, stanie na baczność…no wiecie, takie rzeczy na paradę albo na meldunki przed przełożonym. Zasadniczo jesteście w straży miejskiej i waszym obowiązkiem jest chronić i służyć, jak zresztą głosi napis na budynku „Fabricati diem, Pvnck”3). No…i ten, najważniejsze jest, żebyście sami się nie wpakowali po uszy…bo widzicie, tutaj mamy system gildyjny, ktoś kto jest z miasta wie o co chodzi, a ten kto nie wie i nie jest z miasta, szybko się nauczy-powiedział poważnie- Zasadniczo gildie mają licencje czy to na kradzież, czy to na zabójstwo i my zasadniczo pomagamy im nie wchodząc w drogę.
Szliście dalej ulicą i mostem, przez jedną z rzek
-I ten… Zasadniczo wiedzieć musicie, że tutaj jest pan Cheese- wskazał na jeden z barów- Tutaj jest jakby nasz lokal…znaczy przesiadują tutaj tylko gliny…i ten, no i odpoczywają. Oczywiście nie spożywamy alkoholu ani na służbie ani po niej, ale pan Cheese daje też na zeszyt jak coś. Tam dalej jest gildia Alchemików i tam zasadniczo idziemy, bo chyba jakiś tłum się zebrał… i ten, to tam, najwyżej to Niewidoczny Uniwersytet, magowie, jeden w drugiego, bestie podejrzane- Rozejrzał się nerwowo-Ten… No i zasadniczo… Jeśli macie pytania…aha i wiecie, to taka tradycja i w zasadzie zależy od was tylko, ale zawsze było tak, że niezależnie czy jesteście krasnoludem czy trollem, to integrujecie się razem…eee…znaczy ten, wieczorek zapoznawczy, rozumiecie- zawiesił się na kilka chwil-No Kapitan Marchewa tak zawsze mówi, że powinni się wszyscy z jednej zmiany zakolegować, bo to najważniejsze jest. Bo razem spędzicie resztę życia, aż do emerytury…- Przerwał swój wywód, a wy doszliście do Gildii Alchemików. Widzieliście jak jakiś alchemik wbijał jakąś tabliczkę w ziemię przed gildią i po chwili zobaczyliście napis na niej „Gildia nieczynna, zamknięta”. Górował nad resztą napisów, takich jak „Uwaga, wybuchy”, „Apage”, „Achtung Minen”. Tłum zaś był zaskoczony i wyraźnie zbity z tropu. Dziwnym to nie jest. Patrycjusz musiał odmawiać nie takim gildią4), jak alchemików, a tymczasem, jedna z nich likwidowała się właśnie. Zasadniczo ktoś, kto był przywódcą jakiejkolwiek gildii był całkiem dobrym kandydatem do herbu. Teraz to było modne i nawet ostatnia pchła na szlachetnym zadzie psa, gdyby mogła, wystąpiłaby z wnioskiem o nadanie herbu i rodowodu.
-Co się tutaj dzieje?- Zapytał się Nobby, którego najpierw było czuć, a później widzieć
-Gildia się rozwiązuje!- ktoś krzyknął
-Ktoś, kogoś zabił!- powiedział krzykiem ktoś inny
-To był krasnolud! – zawołał jeszcze ktoś
-!?-Zdziwiła się stokrotka
-Ten… ktoś medialny by się przydał…-powiedział Nobby- Ochotnik wystąp! Niech ktoś z nimi pogada bo…my się nie bardzo rozumiemy…


1)Szczególnie, że połowa zebranych mogła by być przypadkiem szczególnym, a jeżeli połowa by nie nosiła zbroi to połowa znowu, ta druga, też by nie chciała za bardzo pancerzy nosić.
2) Kapitan Marchewa dostał ataku kaszlu, Nobby koniecznie musiał wycisnąć tego wągra z cichym syknięciem, a Colon klepać Marchewę w plecy.
3)Choć tak naprawdę to było nic innego jak Make my day, punk.
4)Na przykład ktoś ostatnio chciał zarejestrować Gildię Psów. Nijaki Gospade, ale, choć pozwolenie uzyskał, nie miał mu kto, ani nie wiedział nawet gdzie, owo zezwolenie dostarczyć*
*Co bardzo rozgniewało Związek Wolnych Kotów, ale to długa i zawiła historia.
 
__________________
Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski.
one_worm jest offline