Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-07-2011, 22:31   #38
Blaithinn
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Chwilę zajęło by słowa Gamby przedarły się przez gorączkę do umysłu dziewczyny.
- Czekaj! - wrzasnęła za ciemnoskórym. - A znasz sposób jak pozbyć się tych demonów? Bez kurczaka... - dodała po chwili i szybko spojrzała na Tingisa. - Rana może być zatruta.
Najwyżej zapaskudzona, pomyślał Tingis, ale nie powiedział tego na głos.
- Jeśli myślisz o czymś tak romantycznym jak wyssanie rany, to jest na to za późno. - powiedział. - Przypalamy, czy też chcesz się oddać w ręce tego miłośnika kurczaków?
- Wiem, że za późno... ale jeśli rzeczywiście mieli na dzidach jakąś truciznę... to wypalanie chyba nic nie da... chociaż nie powinno zaszkodzić... - dodała po zerknięciu na bandaż, który powoli ciemniał.
- To wino by się przydało - mruknął Tingis, bardziej do siebie, niż do Leary. - No to zaciśnij zęby...
Odebrał dziewczynie bambus, nieco już pociemniały, i włożył jego końcówkę ponownie do ognia.
Leara przyglądała się z napięciem bambusowi.
- On twierdził, że to pogorszy sprawę... - powiedziała po chwili. - Z cała pewnością może wzmóc gorączkę... a wtedy... lepiej nie pochylaj się nade mną, bo znowu wezmę Cie za kogoś innego... - rzuciła niby lekkim tonem.
I ty mu wierzysz, biedna dziewczyno, pomyślał Tingis.
- Już raz chciałaś mi się rzucić na szyję. - powiedział. - Mogę cię zanieść na brzeg. Słona woda dobrze działa na rany. A potem znów cię zabandażuję. Twój wybór. Jeśli natomiast chcesz się oddać w ręce tego kurczaka, to ja umywam swoje.
- Nie mówię, że chcę... tylko może powiedziałby coś co pomoże... Może... - spojrzała na falującą wodę. Woda jest przeciwna do ognia.... - Pomóż mi... - zdecydowała nagle podnosząc się z trudem. - Spróbujemy z wodą.
Tingis rzucił bambus w stronę wody. Wolał, by Kurczak-Gamba nie dostał w swoje ręce nawet takiej, prymitywnej broni.
- No to idziemy. - powiedział.

Jakimś cudem dotarli do brzegu, a Learze udało się po drodze nie zemdleć.
Klapnęła ciężko tak by woda obmywała jej nogi. Szum fal działał niemal hipnotyzująco i chwilkę siedziała patrząc na wodę. W końcu otrząsnęła się lekko i zaczęła ściągać opatrunek.
Z pomocą Tingisa poszło to nieco sprawniej. Po chwili rana była odkryta.
Chwili, która okazała się być męczarnią, gdyż każde muśnięcie w okolicy rany wywoływało ból. Gdy skończyli Leara oddychała ciężko zmęczona.
- Polewaj... - zdołała wykrztusić po kilku głębszych oddechach.
Tingis również odetchnął głęboko, a potem nabrał w dłonie wodę.
- Zaciśnij zęby/ - zaproponował.
A potem, bez cienia litości, polał ranę morską wodą.
Zacisnęła ręce wbijając je z całej siły w piasek. Szarpnęło nią lekko i wyprężyła się niczym struma, a z otwartych ust wydobyło się coś przypominające charknięcie.
Tingis powtórzył operację, zuzywając tym razem jeszcze więcej wody.
- Wino byłoby znacznie lepsze. - powiedział cicho. - Może dobrze by było, gdybyś się rozebrała i weszła do wody? - zaproponował. - Może te demony z twojej rany nie potrafią pływać... A potem pójdziemy poszukać tamtej baryłki.
Tym razem z ust Leary wydobył się cichy syk z bólu.
- Mogę się co najwyżej do niej wczołgać... - powiedziała po dłuższej chwili potrzebnej na odpoczynek.
- Tak jak jesteś? W rzeczach? Czy pomóc ci się rozebrać? I tak niewiele zobaczę. - powiedział kpiącym lekko tonem. - Co innego, gdyby to był środek dnia. - dodał.
- Mokre choć trochę ulżą przy powrocie gorączki... - powiedziała próbując wczołgać się choć kawałek dalej w wodę.
- Twoja wola. - stwierdził Tingis, nie zamierzając się kłócić. Mokre szatki Leary i tak nie pozostawiały wiele miejsca na domysły, ale w tym momencie nie chodziło o wdzięki dziewczyny, tylko o jej zdrowie. - Pomogę ci.
Zgodnie z obietnicą pomógł Learze dostać się na nieco głębszy kawałek.
Pomoc musiała polegać bardziej na wpychaniu dziewczyny do wody, gdyż ból skutecznie odstraszał ją od wchodzenia. Gdy w końcu znalazła się na głębokości pozwalającej na swobodne omywanie rany sapała zdyszana na zmianę z jękami bólu.
 
Blaithinn jest offline