Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-07-2011, 14:00   #485
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Wygrzewanie się w cieple płynącym od płonącego drzewa niestety dla Rogera nie trwało długo. Zresztą trudno by było sądzić, że tego typu przyjemności będą do osiągnięcia gdy w pobliżu jest Sabrie. Z drugiej strony nie można było zaprzeczyć, że dziewczyna miała rację - im szybciej wyruszą, tym lepiej. Na jej miejscu Roger postąpiłby dokładnie tak samo. Była jednak strona trzecia - dopóki nie wiedzieli, jak dostać się do tych, co siedzieli w karczmie, nie musieli się spieszyć.
Lot był prawie przyjemny. Zawieszeni między zakrytym chmurami niebem a zasłoniętą przez mgły ziemią mogli tak płynąć i płynąć przez świat. Nie zauważywszy przy okazji nic ważnego. Nic więc dziwnego, że po chwili takiego lotu Sabrie kazała gryfowi się zniżyć. Inaczej zapewne nie zobaczyliby swoich koni.
- Widać - powiedział Roger - mądrzejsze od nas, to i znalazły przejście.
Czy zielonkawa mgiełka stanowiła bramę do 'ich' świata? Czy gdyby tam zanurkowali pozbyliby się setek zjaw? I nad wyraz kłopotliwej przesyłki, tudzież paru kompanów przy okazji.
- Myślisz, że da się jakoś oznaczyć to miejsce? Obawiam się, że łatwo je będzie zgubić latając wokoło - wojowniczka uważnie przypatrywała się "bramie".
- Jeśli polecimy odpowiednio nisko - odparł Roger - to będziemy mogli się kierować punktami orientacyjnymi z tamtego planu. - Wskazał ziemię pod sobą. - Mam wrażenie, że ten plan i tamten nie przesuwają się względem siebie.
- Obyś miał rację
- Sabrie zniżyła lot, uważając na przeszkody (oraz na to by nie wpaść do ich rzeczywistości) i w myślach licząc ile czasu działania czaru im jeszcze pozostało.

Trudno było Morganowi od razu orzec, czy decyzja o dalszym locie była słuszna. Może trzeba było porozmawiać z Teu na temat odkrytej bramy prowadzącej do innego planu. Być może nawet ich planu. Ale gdyby tego nie zrobili...
- Popatrz, jak nas lubią - Roger spojrzał na zgromadzone przy moście siły. - Nie bardzo pamiętam, jak się walczy z takim czymś... - Wskazał na beholdera.
- Trzeba go... oślepić? - niepewnie rzekła Sabrie. - Poza tym chyba tak jak z każdym magiem; uniemożliwić czarowanie. Może w przedmiotach przyniesionych z Planu Cienia będzie coś ciekawego? - przyjrzała się uważnie Mostowi, starając się zapamiętać pozycje przeciwników. Kiedy (nie chciała rozważać opcji "jeśli") znajdą Dru będą musieli obmyślić kolejną strategię. Najlepiej zawierającą dużą ilość ognia alchemicznego zrzucanego z powietrza. Szkoda, że nie dało się zrobić ataku z zaskoczenia z planu eterycznego, by potem szybko na niego wrócić przez bramę. To znacznie ułatwiło by sprawę bez narażania przesyłki. A może się dało? Trzeba było porozmawiać z Teu, albo z nim tu powrócić.
- Szkoda, że stąd nie można ich zaatakować - powiedział Roger. Doświadczenie z końmi dobitnie świadczyło o niemożności fizycznego oddziaływania na kogoś, kto jest na tamtym planie. - Pewnie jakiś nekromanta - wskazał na kapłana. - A na wypadek, gdyby im szkieletów nie starczyło, to mają jeszcze jakiegoś maga i skrzydlatego potwora. Ciekawe, czy potrafimy latać tak wysoko, jak ta poczwara.
- Podejrzewam że wyżej; ta beka mięsa nie wygląda na zbyt lotną. Gorzej, że jej czary zapewne już tak. - skrzywiła się wojowniczka. - Chyba nic tu nie wymyślimy więcej; wracamy do reszty? Może wyciągnęli coś z tej dowcipnej zgnilizny.
- Myślałem o tej ze skrzydłami
- powiedział Roger. - A jeśli chodzi o powrót, to nie mam nic przeciwko temu. Zobaczyliśmy, co chcieliśmy, a nawet więcej. A główkę, jeśli nie będzie zbyt rozmowna, powinniśmy spalić.
- Popieram pomysł. Może po takim potraktowaniu nie wróci... za szybko - odparła kobieta i zawróciła gryfa. Jeśli brama przerzuciła by ich na właściwą stronę mostu, zawsze można było by go szybko zawalić. Ale znając ich szczęście - a raczej jego brak - nie mogła na to liczyć.

Dalsze rozmyślania przerwał jej malowniczy obraz Hralma i Kastusa przygotowujących armatę do strzału.
- Powywieszam kretynów - warknęła Sabrie. - Trzymaj się! - rzuciła do Morgana, po czym wykonała ostry skręt i zapikowała gryfem w dół, by staranować mężczyzn nim zdążą podpalić lont. Co prawda nie wierzyła, że broń zdoła zniszczyć karczmę wraz z zawartością, ale wolała nie ryzykować. Podobnie jak nie miała zamiaru ryzykować nagłego wybuchu wozu spowodowanego przez pijanych rębajłów.

A Teu spacerował po okolicy. Ech...
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 28-07-2011 o 14:50.
Sayane jest offline