Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-07-2011, 15:07   #20
SWAT
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
- Idiota – skwitował działanie Spike’a Łowca w pancerzu.

Przybrał pozę jak do startu w maratonie i ruszył gwałtownie. Pancerz wspomagał siłę, nie szybkość to też jego bieg bardziej przypominał skoki. Wybijał się z każdej nogi wzwyż, ale to było męczące. Pancerz był ciężki. Sama hydraulika i elektronika w ten sposób strasznie się pociła i była bliska spalania, dlatego tego sposobu używał tak rzadko. Kiedy zbliżał się do robota, nie zatrzymał się. Po prostu przyśpieszał i przyśpieszał. W końcu uderzył maszynę swoim barkiem tak mocno, że ta aż odjechała do tyłu, a w brzuchu pojawiło się wielkie wgniecienie.

Wyświetlacz pancerza zaśnieżył, pojawiły się na nim niewyraźne pęknięcie. Tak mocy był to cios, mimo wszystko robot tym się nawet nie przejął. Slevin już wiedział, w co celować. Tak jak u poprzedniego przeciwnika, najważniejsze były ręce i nogi, w tym przypadku koła. Nie nich skupił cały swój gniew i furię.

Wziął nowy rozpęd, tym razem nie swoim sposobem, lecz zwyczajny. HUD wyświetlacza pokazywał znaczne temperatury na podzespołach. Musiał ostygnąć, więc pozostało mu normalne użytkowanie. Kiedy znalazł się obok mechanizmu jezdnego robota, uderzył w śruby trzymające koło, tak mocno, że aż cofająca się pod pięścią stal pościnała mocowania. Koło odleciało, niestety nie spodział się ciosu zza maszyny. Wielka, masywna pięść wspomagana o wiele większymi silnikami, niż te z pancerza, trafiła go w brzuch. Pancerz wraz z zakutym w niego wojakiem, odleciał do tyłu.

Wgniecenie było spore, a samo żelastwo, z którego była zbudowana zbroja, zatrzymał się aż na brzuchu Łowcy. Tego było za wiele. W rękach człowieka zalśnił wielki, dwuręczny miecz. Znowu użył rozbiegu, który dawał się we znaki mechanizmom, a na końcu wyskoczył wysoko, z mieczem uniesionym wysoko nad głową, gotowym do ciosu. Normalnie, wszyscy pewnie by krzyczeli okrzyk bojowy, jak w nienajlepszym filmie. Kelevra na przekór stereotypom, zachowywał grobową ciszę.

Miecz trafił idealnie w sam środek robota, przecinając go prawie na dwie części, gdyby ostrze nie zatrzymało się w połowie jego brzucha. Niestety nie powstrzymało to naładowanego endorfiną przeciwnika. Ten złapał Slevina za pancerz, cisnął nim o podłogę labiryntu, potem odrzucił go z niemałą siła na ścianę. Wyświetlacz pancerza był podzielony na dwa niezależne monitory, które przekazywały informacje z prawej kamerki i lewej, które robiły za oczy. Oczywiście hełm nie był wymagany. Teraz, na prawym monitorze pojawiło się niewielkie pęknięcie.

W hełmie grały i piszczały komunikaty ostrzegawcze o przegrzewaniu się wspomaganego ubranka oraz o uszkodzenia. Co starcie z robotem, padały coraz to kolejne sekcje. Na początek wyświetlacz zaczął zawodzić, przekazując spóźniony czy też prześwietlony obraz. Posłuszeństwa odmawiała też powoli prawa noga, na której z trzech hydraulicznych wspomagań, działało tylko jedno, a z dwóch silników, tylko jeden.

Ale nawet to nie powstrzymało Łowcy. Nadal był gotowy do walki i miał walkę wypisaną na ustach. Ten przeciwnik była najgorszy, jakiego spotkał, ale wiedział… Miała nadzieję że da mu radę. Bo jaki by z niego był za Łowca, jakby nie dał rady?

Rzucił się do robota. Jedną pięścią uderzył w miejsce, które łączyło korpus z kołami, w tym samym czasie drugą ręką złapał za chcącą uderzyć w niego z góry drugą rękę. Co prawda walczył praktycznie na wyczucie, w końcu wyświetlacz już powoli czerniał. Złapał za cały czas wbity w pancerz maszyny miecz i wyszarpnął go. Uderzył z całej siły w rząd kółek po lewej strony, które pozbawione mocowania, zaczęły odjeżdżać każde w swoim kierunku. Druga nie trzymana ręką, chciała wojownika strącić, ale trafiła na kosę. Masywna dłoń opadła na posadzkę, z wystającymi z niej kabelkami.

Za to druga łapa wyrwała się za stalowego uścisku. Robot jakiś zrobił zwrot na tylko jednej osi i uderzył w klatkę piersiową. Slevin aż stracił powietrze, mimo wszystko cały czas ściskał dłoń na rękojeści miecza. I zapewne po krótkiej chwili zaatakował by i wykończył maszynę, gdyby nie silne uderzenie w podbródek… Życie przeleciało mu pod oczami.

* * *

Wielki i siny człowiek podbiegł do wielkiego dębowego biurka.
- Kelevra przyszedł! Zarżnął cyborga ochroniarza! – wrzasnął z potem na czole.
- Przecież Kelevra gryzie glebę! – odpowiedział szef wcale nie ciszej, niż goryl.
- To jego syn!
- I jest sam!? Załatwcie go!
- Ale szefie… On zarżnął większość naszych! Już nie ma kto go załatwiać!

I tak było faktycznie, żądny zemsty i tylko z krótkim nożem chłopak, przedzierał się przez coraz to kolejne korytarze zmierzając do zabójców swojego ojca. Przeciwnicy nie byli twardzi, zwyczajni ludzi i może kilku, nie Zadobrze wyszklonych cyborgów. Padali jak muchy przed ciosami noża bojowego, nabytego nielegalnie na czarnym rynku. I w końcu się zbliżył do drzwi od biura.

Obuty w wojskowe obuwie stopa, wywaliła zamek drzwi. Spoceni i wystraszeni przestępcy, rzucili się na nieproszonego gościa, żądnego zemsty. Jeden z nich akurat ubierał się w pancerz wspomagany, ale nie zdążył założyć hełmu. Jeden z nich celował z pistoletu w stronę młodziaka. Wszyscy rzucili się do ataku, zasłaniając cel strzelcowi. Jakie musiało być jego zdziwienie, kiedy spomiędzy tłumu wyfrunął nóż i trafił go prosto w twarz, a następnie stygnąc osunął się na ziemię.

Przeciwnicy byli wystraszeni jak myszy i padali pod ciosami gołych pięści człowieka, niczym muchy. Wyrwanym krótkim mieczem z jakiejś stygnącej dłoni, przebił nie nauczonego do pancerza człowiekowi głowę. Ruszył sprintem przez otwarte drzwi, ale został go tam tylko odlatujący pojazd. Jego główny cel.

* * *

Łowca wylądował pod ścianą, oba ekrany popękały i zalała je plazma. Tylko dźwięki świadczyły o tym, że pancerz jest jeszcze sprawny. Nacisnął na dwa guziki umieszone po lewej stronie hełmu i prawej. W chmurze pary, odpiął hełm i odrzucił go ciężko na bok. Popaliła się większość wspomagaczy i silniczków. Tak jak pancerz wpomagał, tak teraz musiał używać więcej własnych kończyn. Gdyby miał ochotę, zresztą nie był sam i widział że Zoe, jego partnerka również chce się zabawić.

Z ust i nosa ciekła mu krew. Sam hełm przypominał zmiażdżony garnek, aż cud że głowa ucierpiała aż tak nieznacznie. W jego oczach, którymi mogła się przyjrzeć w końcu Zoe, widać było jakiś ciepły spokój, zaś na ustach malował się zawadiacki uśmiech. Tak jakby, zadowolenie z odwalonej roboty.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline