Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-07-2011, 15:52   #486
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Gospoda okazała się być pięknym kwiatkiem zaatakowanym przez pasożyty. Z pozoru ślicznym, ale dłuższe przyjrzenie odsłaniało kolejne pokłady zgnilizny.
Zresztą, jak się dobrze przyjrzeć... gospoda rzeczywiście gniła.


Czwórka przybyszy zaczynała dostrzegać coraz więcej niepokojących szczegółów dotyczących tego miejsca. Dziwnego nieco smaku alkoholu, złowrogich błysków w oczach obsługi, zacieków na ścianach przypominających symbole używane w mrocznej magii.
Drobiazgów nie rzucających się na pierwszy rzut oka w oczy, ale... zwracających uwagę, gdy ich szukano.
W głównej sali biesiadnej był już mniejszy tłok, część gości udała się do pokojów. Inni posnęli przy ławach.
Muzykanci nie grali już tak skocznie.
Biesiada nie wydawała się już tak wesoła.

Magini po dość szokujących widokach i nie mniej pokręconej rozmowie ze zwichrowanym umysłowo krasnoludem, szybkim truchcikiem dopadła alkoholizującej się Dru. I patrzącej podejrzliwym okiem Dru.
Gnomka wysłuchawszy wypowiedzi magini, na temat jej odkryć, była pełna entuzjazmu.
I wyszarpnęła coś z swej sakwy, coś co wzbudziło u Sylphii dziwne skojarzenia.


-To jest mój kluczyk.-rzekła pijana gnomka. A czarodziejka z powątpiewaniem w głosie spytała.-A jakie drzwi on otwiera?
-Każde... tutaj się podpala, a potem rzuca.-mruknęła Drucilla objaśniając.-Rozwali każde drewniane drzwi i poszatkuje każdą zaporę z żywych istot, lub tłumek... widzisz... to wybucha rozrzucając małe ołowiane kulki. Masakrujący efekt.
No tak... Nawet pozbawiona magii kapłańskiej gnomka, potrafiła siać grozę i zniszczenie.
Tymczasem sforsowawszy drzwi, dwójka uciekinierów ze spiżarki dopadła do stolika gnomki i magini, by opowiedzieć o tym co widzieli. I w czym uczestniczyli.
Rana zadana Revalionowi przez szalonego krasnoluda, nadal piekła mimo że została wszak zaleczona magiczną pieśnią. Na czole przemienionego półelfa pojawiły się krople potu, a ręce zdawały się palić żywym ogniem.
Revalion osunął się na ziemię wrzeszcząc z bólu i wyjąc jak szaleniec.
Jego skóra na rękach czerniała, palce zdawały się stapiać ze sobą. By w końcu obie ręce półelfa zmieniły się w


... gumowate długie macki pokryte przyssawkami.
Wrzaski i przemiana Revaliona zwróciły uwagę pijanych krasnoludów. Większość była przerażona tym zdarzeniem, ale niektórzy wojownicy nadal mogli ustać, nadal mogli machać toporami i wrzeszczeć.-Deeemoooon, zabić deeeemonaaaa!
Jeden z nich, chwiejąc się na boki ruszył w kierunku trójki kobiet i odzyskującego zmysły mackowatego Reva.
Bardzo pijany i bardzo wściekły.


-Bić zabić deeeemona!- wrzasnął ruszając w kierunku Revaliona.
Sytuacja w karczmie z kiepskiej robiła się fatalna, a poza nią...

Armata stała załadowana i gotowa, do wystrzału. Tak przynajmniej sądził Kastus.
O ile miał rację. Obsługę armaty znał jedynie z instrukcji napisanej przez genialną i wspaniałą Dru.
Z instrukcji dość zawikłanej i pełnej drucillowej nowomowy.
Już się przymierzali do strzału, gdy... Sabrie i Roger wlecieli im pomiędzy cel a lufę. A potem prosto na nich odganiając ich od armaty.
- O co chodzi?! Wyraźnie przeszkadzacie nam w strzelaniu!- warknął Hralm.
A potem jakoś nie przejął połajanką Sabrie.-Kastus twierdzi, że nie rozwali całej chaty, co najwyżej całą przednią ścianę. Poza tym... macie jakiś inny plan na wydostanie ich stamtąd.? Macie?
Kwestię rozmowy z nieumarłą głową kapłan skwitował jednym slowem.- Porażka.
-A elf poszedł sobie na wycieczkę.-
wzruszył ramionami Hralm.- Ktoś coś musiał zrobić... wypadło na nas.
Teu zdążył wrócić, akurat tak wcześnie, by usłyszeć ową uszczypliwą uwagę od krasnoluda. I powiedzieć o tym co znalazł.
Opowiedział o przejściu do Otchłani w pobliżu w domostwa i o swojej teorii, dotyczącej tego faktu. -Gdyby ją zamknąć... może to by spowodowało zniknięcie karczmy i pojawienie się naszych towarzyszy.-
Problem tkwił w tym, że nie potrafił wskazać sposobu by to zrobić, a pomysły Hralma by przejście wysadzić, lub zatkać, skwitował ironicznym uśmieszkiem.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline