Anqelique de Rousseau
Już miała z uśmiechem odeprzeć słowa Vincenza, gdy zbliżył się w ich stronę mężczyna z twarzą pooraną bliznami.
Uśmiechnęła się nieznacznie widząc jego postawę i słowa jakimi się zwrócił do Medyceusza.
Tak, ta figura podobnie jak ona sama tu nie pasowała, ale z zupełnie innego powodu....
Uśmiech jednak szybko przestał gościć na jej wargach, gdy usłyszała dalszą część jego wypowiedzi, a już reakcja florentyńczyka i uścisk jego dłoni jednoznacznie były czymś...
Właśnie, czym...?
Przez króciótką chwilę kryjąc oczy za firankami rzęs starała się przewidzieć jakie konsekwencje może mieć jej najbliższa decyzja poczym z bladym uśmiechem, wzorowanym na 'migrenowych maskach' jakie wdziewała jej matka, gdy uważała to za stosowne, skłonila nieco głowę i wyszeptala: Tak, zaiste, ten cały dzień jak i pogoda nieco mnie..zmęczyły...
Słowa swe wyrzekła ze spuszczonymi oczyma, czując jak rumieniec wstydu powoli wypełza jej zza dekoldu na ramiona i szyje.
Kłamstwo...nieprawda..fałsz... to wszystko co..niewłaściwe...
Gardziła sobą za te wypowiedziane słowa, lecz jednocześnie wiedziała, że to chyba najlepsze wyjście z sytuacji jakiej nie do końca rozumiała, a pamiętając zmieszanie Vincenza, nie byla pewna, czy chce rozumieć...
__________________ Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again
Dear diary I'm here to stay |