Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-07-2011, 19:59   #14
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
„Miła odmiana…”
Wiedźmin od dawna nie jadł porządnego śniadania, dla tego widok zastawionego stołu ucieszył jego oczy i żołądek. Brego zajął się jedzeniem w ciszy. Jego myśli były daleko za jadalnią, krążąc wokół kilku bardziej i mniej ważnych spraw, którymi musiał się zająć. Jedną z nich był nowy oręż wiedźmina. Chciał choć trochę poznać jego właściwości, zanim wyruszy na kolejne zadanie.
Korzystając z wolnego czasu po śniadaniu, ja wszyscy nowi towarzysze, wiedźmin postanowił udać się w swoją stronę. Wstał od stołu i w milczeniu opuścił pomieszczenie, kierując się do swojego pokoju, aby zabrać z niego pieniądze oraz podarowany przez Galena miecz.

Idąc korytarzem, Brego wpadł na pomysł poznania nowego pracodawcy. Widząc nadchodzącego służącego, mężczyzna zatrzymał go.
-Tak?- zapytał służący- Czegoś panu trzeba?
-Mam pytanie. Zastanawia mnie jakim pracodawcą jest Roland. Ciekawi mnie kim jest osoba, dla której będę teraz pracował.
-Pan Roland- odrzekł chłopak- Jest bardzo Chojny. To naprawdę niesamowite szczęści pracować dla kogoś takiego. Może i nie jest to lekka praca, ale za to jak płatna!- powiedział z wyraźną ekscytacją- Pan wybaczy, śpieszę się do obowiązków.

Brego skinął głową i ruszył przed siebie, opuszczając budynek. Wyglądało na to, że ów Roland jest kimś naprawdę ważnym i bogatym. Rzadko kiedy służba nie narzekała na płacę, chyba, że była to służba na królewskich dworach… Pogrążony w myślach mężczyzna ruszył w kierunku wioski, gdzie znalazł stoiska handlarzy. Po chwili znalazł to czego szukał.
Starszy, brodaty mężczyzna sprzedający rośliny stwarzał wrażenie bardzo przyjaznego. Brego podszedł do niego, aby zakupić kilka składników do eliksirów. Jednak bardziej niż zakupy interesowały go informacje…

-Dobrze się wam powodzi, jak widzę.
-Ano nie najgorzej, nie najgorzej- odrzekł sprzedawca.- Co cię sprowadza w te strony chłopcze, bo na moje stare oko nie jesteś nawet z dalekiej okolicy.
-Prawda. Pracuję dla Rolanda. Na pewno wiesz kto to.
-Wiem… -powiedział trochę speszony- Dużo by można było o nim rozmawiać.
-Opowiedz coś zatem.
-Niestety… Ale… Nie mam czasu.- głos staruszka zadrżał- Musze ja … tego… Czekam na kogoś. Jeśli nie kupujesz nic więcej to żegnam.

Brego wiedział już, że nie dowie się niczego konkretnego o nowym pracodawcy w tym miejscu. To tak jakby prosić o ocenę króla na jego własnym dworze. Mając wszystko czego potrzebował, wiedźmin udał się kilka kilometrów za miasto.
Znalazł niedużą polankę, porośniętą karłowatymi krzewami, oraz znajdującą się niedaleko rzeczkę. Mężczyzna uznał, że będzie to najlepsze miejsce do zbadania nowego oręża. Pierwszą rzeczą jaką zrobił było rozpalenie małego ogniska niedaleko rzeczki. Wiedźmin nie miał dużego pojęcia o magii i magicznych przedmiotach, ale wiedział, że bierze się ona z żywiołów. To mógł być punkt wyjścia dla niego.

Wiedźmin wsadził miecz w ogień na kilka minut. Gdy go wyciągnął, na pierwszy rzut oka ostrze wyglądało tak samo. Dopiero gdy się mu przyjrzał zauważył, że klinga nabrała delikatnego czerwonawego odcieniu. Mężczyzna wsadził klingę jeszcze raz w ogień, trzymając ją trochę dłużej. Tym razem oprócz nabrania koloru, zmieniły się także runy, który zaczęły się widoczenie wyróżniać mocniejszą czerwienią. Brego postanowił uderzyć mieczem w pobliski krzak. Gdy ostrze przecięło gałęzie, wyschnięta roślina zaczęła się dymić.
To było to czego potrzebował. Wiedział, że miecz reaguje na ogień. Chciał sprawdzić pozostałe żywioły, więc kolejnym krokiem było wsadzenie miecza do zimnej rzeczki. Po kilku minutach wyciągnął klingę, która przybrała delikatny odcień błękitu. Tym razem jednak- ku rozczarowaniu mężczyzny- po uderzeniu w krzaki nic się nie stało.
Kolejną próbą miała być ziemia. Wiedźmin wbił miecz w miękką glebę na kilka minut. Gdy wyciągnął broń, oczyścił ją z ziemi, lecz pomimo tego na mieczu wciąż widniały brązowe smugi. Brego ponownie wymierzył cios w pobliski krzak, którego gałęzie zostały gładko odcięte. Okaleczona gałąź wygięła się w tył jakby odrzucona ciosem. Mężczyzna wiedział jednak, że gałąź wygięła się zdecydowanie za mocna, jak na tak lekkie uderzenie. Nie widząc wytłumaczenia Brego postanowił sprawdzić ostatni z żywiołów.
Gdy ostrze wróciło do pierwotnej barwy, wiedźmin chwycił rękojeść w mocny uchwyt i zaczął wymachiwać energicznie młyńce w powietrzu. Działanie nie przyniosło żadnych skutków, więc Brego postanowił uciec się do mocniejszych środków. Wbił miecz lekko w ziemię, złożył ręce w znak aard i uwolnił moc wywołując spory podmuch wiatru. Natychmiast dobył ostrza, którego barwa widocznie zbledła. Klinga była jaśniejsza niż pierwotnie, jednak nie wywołała żadnych efektów przy zetknięciu z krzewem.

Czując, że skończyły mu się pomysły i niczego więcej się nie dowie bez pomocy specjalisty, uznał, że czas wracać do miasteczka. Zagasił ognisko, pozbierał wszystkie swoje rzeczy i ruszył w kierunku swojej kwatery, rozmyślając o nowo zdobytych informacjach na temat oręża.
 
Zak jest offline