Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-07-2011, 12:56   #121
ThRIAU
 
ThRIAU's Avatar
 
Reputacja: 1 ThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znany
Minas Tirith , miasto które znał i kochał Endymion. Samo patrzenie na wspaniałe białe mury wlewało w serce człowieka dumę i radość. Cieszył się tym, że znów tu jest, miał nadzieję, że zabawią tu nieco dłużej. Po dotarciu do pałacu królewskiego zajął się zakwaterowaniem towarzyszy. Następnie po krótkim odpoczynku Endymion udał się do biblioteki gdzie miał nadzieję, że uda mu się wyjaśnić o czym traktują tajemnicze teksty znalezione w szkatule a powierzone jego pieczy. Przeglądając jeszcze na statku tajemnicze wersy nabrał pewnych podejrzeń i skojarzeń. Jako iż umiejętność czytania nie była tym czym mógł by się pochwalić zaczął powoli po raz kolejny gramatyzować litery w zdania a zdania w słowa stojąc przed gmachem biblioteki. Czytał wiele razy, nie rozumiejąc dokładnie o czym jest mowa, jednakże zorientował się, że w jednej z zagadek padają nazwy pradawnego oręża. Mając tak opatrzony punkt zaczepienia przekroczył próg biblioteki. Był tu już kiedyś. Było to dawno, na szkoleniu, dzięki temu, wprawdzie słabo, ale umiał czytać. Widząc młodego mężczyznę, który wydawał się być jednym z opiekunów zbiorów zapytał

- Przepraszam czy mógł byś mi pomóc znaleźć kroniki lub spisy starego oręża. Interesują mnie nazwy, które nadawano broni w minionych wiekach.
- Hmyyy – Zająknął się chłopak – chyba mogę ci pomóc.

Po czym się odwrócił i dał znak aby podążyć za nim. Idąc mijali wiele regałów zastawionych woluminami, co i rusz skręcając jak nie w prawo to w lewo. Im głębiej się zanurzali w odmęty obszernej sali zastawionej regałami aż pod łukowe sklepienia opadające ku ziemi pod postacią masywnych kolumn tym mocniejsza była woń starych pergaminów. Endymion nie wiedział czemu ale lubił ten zapach.

- Poczekaj tu pójdę po drabinę, zaraz wracam – rzekł młodzieniec zatrzymując się przy jednym z wysokich regałów i spoglądając w górę.

Gdy w końcu zjawił się z niewielką drewnianą drabiną przystawił ja do regału i ostrożnie wdrapał się na samą górę.

- W tej części biblioteki znajdują się najstarsze i najcenniejsze zbiory. Opowiadają o pradawnych czasach, wtedy kiedy można było jeszcze na świecie spotkać smoki i inne takie – chłopak zaczął wywód wyciągając spośród ksiąg gruby wolumin – nie to co teraz, z nudów można tu zdechnąć. Nic godnego uwagi się tu nie dzieje. Na imię mi Bormir a ty jak się nazywasz?
- A czy to ma znaczenie - odparł strażnik mając nadzieję, że chłopak zrozumie iż przybysz nie ma ochoty na konwersację.
- Ale wiele podróżujesz? – chłopak nie dawał za wygraną.
- Tu i tam, gdzie mnie nogi poniosą – odparł Endymion.
- Haaaa wiedziałem. No cóż nie często zdarzają się tu czytelnicy z półtora ręcznymi mieczami – odparł jakby z dumą w głosie chłopak, po czym położył księgę na niewielkim stoliku i siadł na jednym z dwu krzeseł – a poza tym i tak się nie uwolnisz ode mnie, bo w tej części biblioteki nie wolno przebywać samemu, bez bibliotekarza. Otaczają nas tu najcenniejsze księgi i pergaminy w całym królestwie.
- Dobra, dobra pokarz lepiej tę księgę – odparł lekko zniecierpliwiony strażnik.
- Tylko ostrożnie – jak by coś jej się stało łep mi urwą – twardym głosem odparł Bormir.
- Dobra, dobra – odparł nieprzytomnym głosem Endymion pogrążony w lekturze.

W miarę zagłębiania w lekturze księgi docierało do niego, że nie będzie to takie proste jak się mogło wydawać.
„Aeglos - pochodzi z języka sindarin i znaczy w tej mowie - Śnieżne ostrze lub Śnieżny cierń.
Anguirel- pochodzi z języka sindarin i znaczy w tej mowie - Żelazo.”

Kręcąc głową strażnik przewrócił kilka pożółkłych stronic
„Grond - pochodzi z języka sindarin i znaczy w tej mowie - Maczuga.”

- Tu nic nie znajdę – rzekł Endymion.
- A czego dokładnie szukasz – zapytał Bormir
- Potrzebuję rys historyczny a nie tylko wypis nazw w różnych językach- odpowiedział Endymion.
- Zaczekaj moment tu gdzieś byłą taka kronika – odparł Bormir po czym złapał drabinę i znikł za regałem, by po chwili zjawić się z jeszcze grubszą księgą.

Przerażony obszernością tekstu, Endymion biorąc od Bormira ostrożnie starą księgę oprawioną w skórę i okucia mosiężna na rogach zaczął czytać. Czas powoli mijał, zaczytany Endymion zupełnie stracił jego rachubę. Bormir kręcił się miedzy regałami, co i rusz zaglądając do zaczytanego przybysza. Endymion spostrzegł kątem oka, że chłopak spogląda na jego miecz. W końcu chyba nie wytrzymał i podszedł

- Pozwól że przerwę ci na chwilę, ale strasznie mnie ciekawi - czy może wiesz co dzieje się na północy – zapytał z nutą niepewności Bormir – ludzie mówią różne dziwne rzeczy.
- Jakie rzeczy? – zapytał Endymion.
- No właśnie dziwne… że gobliny na północy się pojawiły…że niby armia….. coś się kroi, czuć to po zachowaniu miasta…przez te cholerne przesiadywanie całymi dniami w tych murach nie mam pojęcia co w świcie się dzieje. A tacy jak ty to tu rzadkość – odrzekł z dezaprobatą Bormir.
- Źle ci tu – odparł strażnik.
- Wolał bym tak jak ci pradawni bohaterowie z ksi…
- Włóczyć się po świcie – przerwał mu w pół zdania Endymion.
- Właśnie – skiną głową chłopak – a ja co… gniję tu. Zazdroszczę ci tego życia.
- Wierz mi nie masz czego – odparł Endymion – włóczenie się po świecie nie jest takie przyjemne i łatwe na jaki może wyglądać.
- Są dwa typy ludzi. Pierwszemu typowi zależy tylko i wyłącznie na dotarciu do celu. A drugi cieszy się każdym momentem spędzonym w drodze. I ja właśnie do takich ludzi się zaliczam – rzekł Bormir po czym dodał – pewnie szukasz nazwy dla swojego miecza.
- Tak – przytaknął Endymion kładąc dłoń na rękojeści.
- No to nie przeszkadzam, miłej lektury – odparł Bormir odchodząc.

Endymion wrócił do czytania, jego wzrok utkwił przypadkiem na słowach „ Nie pokocha ręki, która nim będzie władała” . Błyskawicznie wyciągnął kartkę z tajemniczym tekstem

- Tak... to musi być to – rzekł sam do siebie pokątnie uśmiechając się - głupi ma zawsze szczęście.

Zaczął uważnie czytać. Mnogość nieznanych imion i nazw geograficznych sprawiała nie lada trudność w rozumieniu tekstu ale wiedział, że znalazł.

Anglachel

Miecz zrobiony z "żelaza, które spadło z nieba w postaci rozżarzonej gwiazdy". Przecinał on każde żelazo dobyte z ziemi. Dorównywał mu tylko jeden miecz. Oba zostały wykute przez tego samego płatnerza- Eola, Ciemnego Elfa, który pojął za żonę Aredhelę, siostrę Turgona. Eol dał Thingolowi Anglachela, chociaż niechętnie, za pozwolenie na zamieszkanie w Nan Elmoth. Thingol podarował owe ostrze Belegowi. Meliana spojrzawszy na klingę wyprorokowała: "W tym mieczu jest złośliwość. Zachowało się w nim coś z czarnego serca płatnerza, który go wykuł. Nie pokocha ręki, która nim będzie władała, i niedługo pozostanie w jej służbie." Beleg Kuthalion jednak przyjął dar. Wielu orków z Dimbaru padło od tego ostrza. Beleg tym mieczem przeciął łańcuchy skuwające, śpiącego Turina, lecz ostrze ześlizgnęło się po kajdanach i raniło uwięzionego w stopę. Turin myśląc, że to orkowie chcą go torturować, zerwał się z krzykiem, wyrwał Belegowi Anglachela i zabił swego przyjaciela, biorąc go za wroga. Gdy zobaczył co uczynił, na wiele dni popadł w letarg. Straszliwy miecz zabrał wtedy Gwindor (towarzysz Belega), mówiąc, że lepiej by służył zemście na sługach Morgotha, niż by miał bezużytecznie leżeć w ziemi. Gdy po latach Turin dostał się jako jeniec do Nargothrondu, spotkał tam Gwindora, który przekazał mu Anglachela. Biegli płatnerze Nargothrondu przekuli go na nowo dla Turina i zyskał on nazwę Gurthanga.

Gurthang

Gurthangiem przezwano miecz Anglachel, po przekuciu go na nowo dla Turina przez biegłych płatnerzy z Nargothrondu. Chociaż miecz pozostał czarny, ostrze jego świeciło jasnym blaskiem. Jego nazwę tłumaczy się jako "Żelazo śmierci". Turin dał dowody wielkiego męstwa i znajomości sztuki wojennej w wielu walkach, że zasłynął pod mianem Mormegila czyli Czarnego Miecza. Niestety Turin zamordował Gurthangiem niewinnego Brandira, który kochał się w Nienor. Następnie nie wiadomy, że Niniel (imię to nadał Turin Nienor, gdy ją spotkał) to jego siostra, poślubił ją. Tym to ostrzem pokonał i zabił Turambar Ojca Smoków- straszliwego Glaurunga. Smok rzucił nigdy na Turina i jego siostrę- Nienor klątwę, w wyniku której Turambar stracił wszystko (Niniel popełniła samobójstwo rzucając się do rzeki, gdy dowiedziała się o tym, że poślubiła brata). Po pokonaniu gada Turin doszedł do wniosku, że jego istnienie nie ma sensu. Wbił rękojeść Gurthanga w ziemię i rzucił się piersią na jego ostrze, a czarna klinga zadała mu śmierć. Elfy które znalazły martwego Turina, odkryły, że miecz pękł na dwoje. Szczątki tego najsławniejszego ostrza złożono w kurhanie obok Turina.


Zaraz po tym jak skończył czytać oddał księgi i kilka pergaminów, które także przejrzał Bormirowi a przy drzwiach biblioteki odchodząc rzekł.

- Wracając do twojego pytania ….na północy jest źle, nawet bardzo źle.
- Co? Skąd wiesz, zaczekaj …hej … zaczekaj- Endymion słyszał głos Bormira za sobą zeskakując po schodach prowadzących do gmachu biblioteki. Miał nadzieję, że uda mu się jeszcze złapać króla na dziedzińcu przy drzewie. Wiedział bowiem, że król chciał się tam spotkać z wieszczem, którego Endymion sobie mgliście przypominał ze swojego wcześniejszego pobytu w Bibliotece Królewskiej. Chciał się dowiedzieć co król zamierza w sprawie orków na północy i zagadki Hunmaiconu. Należało bowiem działać szybko, Hunmaicon rozszyfrowany. Po rozgryzieniu zagadki Gurthang`a, Grond`a i ogniw z talkalu resztę sam sobie poskładał. To co znalazł w księgach było tylko początkiem naprawdę owocne okazały się teksty zawarte w prastarych zwojach pergaminu. Wyłaniający się obraz nie napawał optymizmem. Minął grupę pielgrzymów zakapturzonych w szare płaszcze, zmierzających do grobu Morweny. Że też nie było kiedy zorganizować tych pielgrzymek - pomyślał, całe miasto przez to jakby się rozstroiło. A może chłopak z biblioteki miał rację całe miasto jest bardziej nerwowe i niespokojne? Ciężko było Endymionowi ocenić sytuację ale przedzierając się przez tłumy ku najwyższemu poziomowi miasta spojrzał ku górom okalającym Mordor, wiedział bowiem, że gdzieś za nimi jest jedyne miejsce gdzie można było tego dokonać. Głupotą było się łudzić że się myli, zastanawiał się czy nieprzyjaciel wie co robi, w co się pcha.
 

Ostatnio edytowane przez ThRIAU : 01-08-2011 o 06:40.
ThRIAU jest offline