Grupka nowych rekrutów, jakkolwiek barwna by nie była, i tak wyróżniała się na ulicach miasta. Po pogaduszkach z podwładnymi, szefo ruszył na miasto w stronę gildii alchemików, która to podobno miała się zamknąć. W drodze na miejsce Maltea zastanawiała się skąd ma wiedzieć kto może kraść i zabijać (bo jest z gildii) a kto nie? Oni mają jakieś plakietki, legitymacje czy coś? Postanowiła później o to zapytać kogoś mądrzejszego od siebie.
Gdy przyszli na miejsce dziewczyna miała już nawet jakiś plan na pozbycie się kolczugi ale niestety był możliwy do zrealizowania dopiero jutro i zakładał że ich szefostwo to idioci (1. Jakoś ten dzień musiała się przemęczyć, a były to istne katorgi. Przecież ta kolczuga ważyła chyba ze 100 kilogramów! Jak w tym w ogóle można walczyć? Baaa, jak w tym w ogóle chodzić? (2.
Grupka ludzi zebrana przed byłą gildią przekrzykiwała się jak tylko mogła. Dziwiła się że Nobby zrozumiał jakiekolwiek słowo z tych krzyków. I chyba oczekiwał, że ktoś z rekrutów z nimi porozmawia, jednak żaden z nowo przyjętych nie miał na imię "Ochotnik". Wyglądało więc na to że Nobby długo sobie poczeka na wystąpienie któregoś z nich. Maltea nie miała zamiaru się odzywać bez potrzeby, bo i po co? I tak nie bardzo na razie rozumiała o co tu chodzi. Najpierw posłucha, potem może coś powie, a i w końcu może coś zrozumie. 1. Założenie prawdopodobnie bardzo słuszne sądząc po sposobie ich wypowiedzi i toku rozumowania.
2. Nikt specjalnie się nie przejmował, że Maltea ledwo człapała na końcu oddziału.
__________________ Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher |