Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-07-2011, 12:35   #400
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Podejrzewała, że to byłoby zbyt oczywiste, aby Laron właściwy był tym z winem. Ale miała 50% szansy na to, że trafi, więc...
Dźgnął ją i to całkiem niefajnie. Z jednej strony cios piękny, musiała przyznać. Z drugiej bolało jak cholera. Zwinięta w pół, trzymając się za ranę, wycofała się kawałek w pozycji obronnej. Laron też się cofnął i wytłumaczył co i jak. Wątroba jak wątroba, cokolwiek by to nie było bolało cholernie i oczywiste, że tak głęboka rana przyjemnie się raczej nie zakończy.
„Trzeba było zostać i zakręcić się wokół chłopców z domu Terayatechi!” – pomyślała znów z wściekłością.
[wersja alternatywna. Keeshe oparta bokiem o drzewo, podchodzi do niej sin i opiera się ramieniem o drzewo.
K; -.-
Z; Wiadomo jak jest z tymi magami, postawia winko, a potem przyprowadzą kolegów i złamią serce czy wątrobę...
K; -.-
Z; Ssssssssoooooo... you come here often?
K; -.-
Z; [nachyla się do Keeshe] Idę na małe pvp... Chcesz popatrzeć i pokibicować? :>
K; Jasne ^.^
Z; [wyrusza, niebawem wywiązuje się ostra walka z Almonem]
K; [kibicuje] Go go Almon! ^.^
Z; -.-‘
Koniec wersji alternatywnej]

- To wątroba. Powiedział spokojnie. - Umrzesz w ciągu paru minut.
Zacisnęła z wściekłością zęby.
- KURT!
Drow jednym płynnym ruchem schował rapier, rubin przestał błyszczeć.
„Jak śmiesz?!?!?” – pomyślała z wściekłością.
Jak się to robi? Bierzesz świetnie wyszkolonego asasyna, wysyłasz go żeby natłukł jakiemuś mięczakowi, a kiedy mięczak pada po jednym uderzeniu, asasyn stoi nieopodal i obserwuje. Oczywiście ze schowaną bronią i w bezruchu. Czeka z ubawem, czy ofiara spróbuje się do niego doczołgać. Z reguły próbuje, w tym cała zabawa.
Laron chowając broń i wzywając tego... człowieka... powiedział „o, widzę, że już leżysz, no to kończymy pojedynek, nie chcę zrobić ci krzywdy, zaraz cię ktoś poskłada, nie martw się... Spokojnie, wszyscy wokół co się gapicie, nic się nie stało, zaraz ją poskładają, nic jej nie zrobię!...no, wstawaj...[wyciąga rękę]”
Myślała, że splunie mu krwią w twarz, ale stał trochę za daleko. Kto go tego do cholery nauczył?! Okazywania tak hańbiącej dla przeciwnika litości?! Kto go nauczył, że wolno mu odkładać broń podczas pojedynku?! Pokazał tym samym „to ja tu decyduję, uważam ten pojedynek za skończony”. Pojedynek toczy się tak długo, aż jeden się nie podda albo nie padnie nieprzytomny czy martwy! Widział ktoś kiedyś coś takiego?!
[Almon; [atakuje i wbija Zaarowi sztylet w plecy]
Z; ><^#%@$!
A; [chowa broń i się gapi].
Z; Wtf?! [zatrzymuje się ze zdumieniem, przy probie rzucenia sztyletem].
A; Spoko, wezwę kleryka żeby cię uleczył.
Z; [szczęka opada] Ale, ale...?! Przecież walczymy...!
A; Już nie.
Z; Wth?!
A; A, bo stwierdziłem, że już ci starczy, bo ci zostało tylko 5% hp.
Z; -.-#####
A; Spoko [wyciąga dłoń do Zaara]
Z; O_o’’’ Are you gej...?!]

Laron próbował być... miły? Nie wiedziała nawet, jak to nazwać, jaki próbował być, zachowując się w ten sposób. Najpierw robiąc „trzech na jednego”, a potem na oczach wszystkich wyśmiewając przeciwnika, chowając broń podczas pojedynku i wyciągając do niej rękę! Mógł wobec tego chociaż cokolwiek powiedzieć. Coś w stylu "potrenuj trochę, wierzę że następnym razem będzie lepiej" czy zwykłe ostrzeżenie "nie chcę cię zabijać". Ale jakim prawem schował broń, jakim prawem uznał, że ona już kończy tę walkę?! Miał, do cholery, stać z bronią w łapie i patrzeć, jak ona zwija się z bólu, jak próbuje go nadal atakować i jak się poddaje. Tak, to byłoby paskudne uczucie, walczyć dalej z tą raną i się poddać czy stracić przytomność, ale na pewno lepsze uczucie, niż gapienie się na Larona górującego nad nią bez broni w łapie, z miną „Dobra, noobie, nie bój się, już nie będę, wstawaj...” I oczywiście wszyscy wokół się gapili. To co innego, kiedy nie gapi się nikt!
„ I co do...? Sashivei...? Nie no, nie mogę...!”
Zaczynało kręcić się jej w głowie. Nie ma co ukrywać że ból, wściekłość i utrata krwi nie wpływają zbyt dobrze na trzeźwe myślenie. Zgięta w pół, stojąc na rozkraczonych nogach, trzymała się za ranę.
- Ała!... – syknęła, spluwając krwią. – Dobry cios... – przyznała, spoglądając na Larona. – Przyznaję, walczysz lepiej ode mnie. Zwłaszcza jak jest was więcej ode mnie, ale wciąż... dobry cios - uśmiechnęła się słabo, ale z autentycznym uznaniem dla zdolności bojowych przeciwnika.
Spojrzała na jego wyciągniętą rękę.
- Dzięki... wystarczająco wiele razy już mnie upokorzyłeś...
Spojrzała na człowieka w drzwiach karczmy i kiwnęła w jego stronę sztyletem.
- Nie zbliżaj się do mnie, brudny iblithcie!!! – wrzasnęła zaciekle na niego.
Tego jej jeszcze tylko brakowało, żeby ją jakiś znienawidzony iblith opatrywał!... Sycząc przez zęby jak wąż odeszła kawałek w kierunku przeciwnym niż ten, gdzie stał Laron. Ból ją wykręcał, więc w końcu musiała przysiąść na ziemi, a potem, jak to mówią, walnąć się na glebę i w rozpaczy poszukiwać pozycji w której najmniej boli. To jest właśnie ten moment, w którym drow zaczyna najgorliwiej w życiu modlić się do Lolth...
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline