To... nie mogło się dziać...
Ale jednak się działo. Właściwie to czemu nie... W takim miejscu nie powinno go nic dziwić.
Nie chciał wrzeszczeć, wydzierać się wniebogłosy. Ale dźwięk sam wydobywał się z jego gardła i tak jakby w malutkim stopniu uśmierzał ból, który towarzyszył jego deformacji.
Nim się zorientował, na
Revaliona biegł już jakiś awanturnik i to z toporem w ręce. Więc bard zrobił jedyną słuszną rzecz - uciekł na piętro, gdzie rzucił na siebie zaklęcie przebrania, którego zazwyczaj używał żeby udawać kogoś innego.
Tym razem jednak potrzebował go, żeby imitować samego siebie - a raczej zdrową, krasnoludzką wersję siebie. W imię tego, by nie rzucać się w oczy.
Kiedy tylko to mu się udało, dostrzegł na ścianie wyryty krwią napis:
Cytat:
Idziemy po ciebie. Twa dusza już należy do dwugłowego władcy.
|
Jednak całość zniknęła nim bard zdążył w jakikolwiek zareagować. Machnął na to chwilowo macką. Miał inne, bardziej namacalne zmartwienia na głowie...
Westchnął z głęboką ulgą, kiedy zorientował się że goniący go krasnolud przegrał wielką, walną batalię ze schodami na piętro, gdzie ukrył się bard. A ponieważ jego "koleżkowie" zaczęli się z niego nabijać, stracił wszelkie zainteresowanie
Revem.
Więc teraz...
-
Nie róbcie takich min, to tylko iluzja. - wyjaśnił schodząc do
Missy,
Sylphii i
Dru. -
Znaczy... macki są prawdziwe. Te ręce są iluzją. Dru, jeśli pozwolisz za mną na górę...
-
A takiego, nigdzie nie idę! - zaprotestowała gnomka. -
Znaczy na dół idę i tyle!
Bard był w ciężkim szoku. Upewnił się jeszcze, że kapłanka rozumiała powagę jego sytuacji.
Jednak nie pomogły jego jęki, prośby i lamenty. A lamentować to
Revalion umiał. Iście poetycko.
-
... i tam jestem ja. Mała, bezbronna istotka wśród ciemności. Ty zaś, niby latarnia świetlista, jako jedyna zdolna mnie uratować od mej niedoli. Patrzysz na mnie, zaintrygowana moim bytem, a także mymi ciemiężcami. Jednak odwracasz prędko wzrok, nie chcąc być w to zamieszana. Czemuż?! Wszak jedyne co musisz zrobić to wyciągnąć rękę i...
-
Tere fere, nudzisz pan! - przerwała mu gnomka po kilku, czy może nawet kilkunastu minutach takiego monologu i litanii.
Missy i
Sylphia wyglądały na rade, że
Revalion już przestał.
A półelf... przypomniał sobie nagle o napisie widzianym na górze. I zapamiętał sobie, by powtórzyć jego treść
Dru, kiedy ta już wytrzeźwieje. Zwłaszcza tą część o dwugłowym władcy...
-
W sumie... mogę też iść z wami! - powiedział nagle z głosem w którym brzmiał łamiący się optymizm. Bard stwierdził, że kiedy już nawet ściany zaczynają mu grozić, najlepiej jest trzymać się w kupie.