Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-08-2011, 12:24   #401
Szaine
 
Szaine's Avatar
 
Reputacja: 1 Szaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputację
Większą uwagę wreszcie skupiła na walce Keeshe z Laronem. Nie żeby była jakoś wielce na niej skupiona, ale było to jedyne tak dynamiczne wydarzenie, które miało miejsce w zasięgu jej wzroku. Z "wielkiego" skupienia wyrwał ją ruch tuż obok siebie. Zobaczyła jak Kaspar dosiadł się obok niej będąc ciągle w pełnym ekwipunku bojowym.
- To Wasz jakiś zwyczaj? Godowy?
- Nasz?
- odparła prawie że z oburzeniem - nie obrażaj mnie. To, że mamy ten sam kolor skóry, to nie znaczy, że ona jest drowem. Nie rozumiem jej mentalności. Widać coś kiedyś w głowę musiało ją uderzyć, albo jest bardzo podatna na wpływy innych ras z powierzchni i to aż nadto.
Vogel parsknął śmiechem.
- A może jest odszczepieńcem? Pragnie zrozumieć i pojednać się z rasami na powierzchni?
- Hm... Z tego co widzę uważa się za drowa, ale zachowuje jak goblin. Właściwie to nawet goblin robi mniej zamieszania wokół siebie... Cóż, zdaje się, że ona po prostu chce być w centrum zainteresowania. Nie będę zagłębiać się w jej problemy psychiczne, bo mało mnie one obchodzą
- przeniosła wzrok na Vogela - to co mnie interesuje i cieszy, to że mi tak nie odbiło.
- Mnie również z dwiema takimi bym nie wytrzymał. A propos goblina, idziesz po Takiego?
- Nie. Raczej nie. Nie można niczego do końca zakładać. Wszystko może się nagle zmienić. Jest mi obojętny los malca. Gdyby nikt nie szedł, to może bym zgłosiła się, żeby ktoś mu pomógł, ale z racji iż parę osób zgłosiło się, to odpuszczam.
- Cóż... Mnie wysyłają na misję samobójczą do Merkshe. Zawsze przyda mi się pomoc kogoś kto potrafi coś po za robieniem szumu. Chętna?
- Schlebiasz mi
- kącik jej ust drgnął ku górze - i oferujesz wyzwanie. Czemu nie ma więcej takich facetów, którzy wiedzą jak zadowolić kobietę?
Vogel wzruszył ramionami.
- Staw się wraz z resztą, Laron nas podrzuci. Muszę coś jeszcze załatwić.
- Czemu zwróciłeś się do mnie?

Kaspar już wstawał, przeniósł wzrok na drowke.
- Bo jako jedyna z tego bajzlu jednocześnie myślisz i nie śmierdzisz wojskiem na kilometr. Do tego sprawnie zabijasz.
- Do usług
- powiedziała teatralnie, brakowało tylko ukłonu i gestu ręki - zarówno jeśli chodzi o zabójstwa, jak i zmaganie z twoim trudnym charakterem.
- Nie zagłębiaj się w moją psychikę z Keeshe lepiej Ci wychodzi.
- Ona mnie nie interesuje, a lubię czymś się zająć.
- Zajmij się czymś nie z oddziału może?
- A to czemu?
- Bo to bezpieczniejsze.
- Wiesz, że lubię wyzwania. A bezpieczeństwo to pojęcie względne.
- Posłużysz trochę to mnie zrozumiesz.
- Myślisz, że zostanę na stałe i jeszcze dam się wcielić do armii? Zresztą koniecznie muszę założyć twoje spodnie żeby cię zrozumieć?

Vogel ponownie w tej konwersacji wzruszył ramionami.
- Nie wiem. Póki co jesteś tutaj. Nie chcesz to mnie nie słuchaj i rób po swojemu.
- Przyznam szczerze, imponujesz mi tą ignorancją i nieangażowaniem się w relacje z innymi. Jesteś tak sztywny jak wykrochmalona pościel, a może nawet i bardziej. Taki typ charakteru, czy nabyta cecha?
- I jedno i drugie. Skończyłaś?
- Aż tak ci śpieszno? Cóż, wielka szkoda, ale jak sobie mistrzu życzysz, mogę odpuścić
- powiedziała wrednym tonem głosu - miejmy nadzieję, że to nie ucieczka, wszak nie przystoi takiemu komuś jak ty.
- Weź ze sobą prowiant.
- Aye, aye
- odparła lekceważąco.

Przez chwilę odprowadzała wzrokiem Kaspara, po czym spojrzała na widowisko, które właśnie kończyło się. Keeshe została dźgnięta przez jej przyszłego niedoszłego... Właściwie nieważne, lepiej dla własnego dobra psychicznego, nawet drowiego, nie zagłębiać się w te relacje. Natknęła się na wzrok Larona i jego wredny uśmiech. Że niby co? "Skończysz jak ona", "patrz jak babę upodliłem", czy "chodź, pokażę ci z czym prawdziwy męski przedstawiciel drowów się je". Może Sash dowie się, a może i nie, niezbyt szanowała Larona po tym co odwalał z panią podporucznik i też mało ją interesował. Choć szybko tą opinię można było zmienić, bo nie utwierdziła się jakoś specjalnie w jej głowie, na dodatek nie zamieniła zbytnio z nim słowa, więc po co zapierać się i trzymać się opinii, która na słabych podwalinach wykreowała się. Na jego krótki uśmiech nie odpowiedziała żadnym gestem. Po spojrzeniu na Keeshe i jej ciekawą pozę, po prostu wróciła do czyszczenia broni. Kaspar nawet jej nie powiedział kiedy co i jak, ale coś o Laronie, a jak on stoi na przeciw, to raczej ma czas. Prowiant pójdzie załatwić jak skończy to co zaczęła.
 
__________________
"Promise me this
If I lose to myself
You won't mourn a day
And you'll move onto someone else."
Szaine jest offline