Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-08-2011, 23:25   #61
Vantro
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
cz. 4

Idąc podziwiała latarnie gazowe, jedną, drugą, trzecią... aż jej wzrok zatrzymał się przy dziewczynie opierającej się o jedną z podziwianych latarni. Dziewczyna jak dziewczyna zbytnio Vicky nie zainteresowała jednak jej strój... no cóż to już co innego. Młoda panienka chwyciła służkę za łokieć i zanim się ta obejrzała już stały przed nieznajomą dziewczyną, którą panna von Strom z uwagą oglądała od czubków pantofelków aż po czubek głowy. Spojrzenie dziewczyny przesuwało się po stojącej panience kiedy to Victoria uwagą w milczeniu oglądała jej strój marszcząc przy tym brwi.
- Ładna, prawda? - mruknęła wreszcie Vicky w przestrzeń ni to do Belli ni do stojącej przed nią nieznajomej.
-Ładne ładne to miasto... i głośne.-rzekła Bella rozglądając się dookoła nerwowo. Pilnując czy to panienki nie zbliżają się jacyś podejrzani ulicznicy.
-Witaj słodziutka. Szukasz towarzystwa? - panienka do towarzystwa uśmiechnęła się lubieżnie i zaprezentowała swe wdzięki nachylając się do Vicky. Ostatecznie “klient nasz pan”.
- Towarzystwa do czego?- spytała w roztargnieniu młoda szlachcianka dalej kontemplując ubiór kobiety.
-Do łóżka...Potrafię zrobić dobrze i mężczyźnie i kobiecie... za odpowiednią cenę oczywiście.-odparła “damulka”.
-Panience już ma kto robić dobrze. I całkiem nieźle mu to wychodzi.-wtrąciła Bella.
A Vicky stwierdziła równocześnie z nią - Aaaaaa to ty jesteś ta od nieobyczajnej miłości o której mówił ten prawiczek policjant co nam się przygląda. - i pokazała palcem na stojącego w oddali stróża prawa.
Damulka zachichotała zakrywając usta i dodając.- Wolę określenie “dama negocjowalnego afektu”.
- Ciekawe czy jakbym tak cię określiła przedstawiając to jemu czy nadal, by twierdził że łamiesz prawo. - zaczęła się zastanawiać na głos Vicky. -To na ile wyceniasz te swoje negocjacje?
-Wtedy musiał by mnie aresztować, ale zwykle im się nie chce ruszać naszych skromnych osóbek.-rzekła odpowiedzi ulicznica i przesunęła spojrzenie po Vicky.-Hmmm... Pięćdziesiąt funtów za... noc. Lub dwadzieścia za numerek.
- Bello wolisz noc czy numerek? - spytała Vicky przez ramię swoją służkę.
-Ja?! To panienka jest...- burknęła zaskoczona służka.- Mnie wystarczy Bruchnilda, Bastet, czy jak ją tam zwą.
- A co obejmuje numerek? - spytała Vicky odwracając się do stojącej pod latarnią dziewczyny.
Ulicznica nachyliła się i wytłumaczyła do ucha Victorii, że numerek obejmuje jedno zaspokojenie. No i czym to zaspokojenie jest... też wytłumaczyła.
- A cała noc ile obejmuje numerków? - zainteresowaniem dopytywała się młoda panienka.
-To już moja droga, zależy od tego ile razy stanie na baczność, albo klientka wytrzyma.-zachichotała prostytutka.
- A co z resztą nocy jak nie stoi na baczność albo klientka nie wytrzymuje? - ciekawość panny von Strom była ogromna, wszak było nie było dziewczę uważało się za naukowca, a naukowiec powinien poznać wszystkie aspekty interesującego go tematu.
-To już zależy od kaprysów klienta.-odparła ladacznica wzruszając ramionami.
- A co jak ktoś chcę dzień zamiast nocy? Też cenisz to sobie tak jak za całą noc? I to osoba, która ci płaci wybiera sobie co z tobą robić będzie? I czemu stoisz tu w środku dnia jak na noce liczysz? - padało pytanie za pytaniem z ust dziewczyny.
-Ogólnie to wszystko jedno czy na cały dzionek czy na całą noc, stawka jest jedna. I tak klient decyduje w kwestiach zabaw, choć za nietypowe liczę sobie ekstra.- rzekła ze śmiechem prostytutka.
- A co masz na myśli mówiąc nietypowe? - dociekała dalej Vicky.
- Przebieranki, wiązanie, biczyki, smycze.-odparła prostytutka, podczas gdy Bella czerwieniała niczym burak i szarpała nerwowo za ramię Victorii.
- Co? - spytała w roztargnieniu Vicky odwracając się na chwilę do Belli i równocześnie otwierając usta by zadać kolejne pytanie, które jej się nasunęło po odpowiedzi panienki świadczącej tak interesujące usługi i tak chętnie dzielącej się swoją wiedzą.
- A kto kogo wiąże? I po co biczyki i smycze, to zwierzęta też biorą udział w tych nocach?
-Możemy pójść gdzie indziej. Sklepy pooglądać?- marudziła Bella, a damulka tłumaczyła.-Noooo... zwykle to mężczyźni smagają bacikiem po pupie i krępują mnie. Choć czasami bywa na odwrót. Najczęściej to ja ich wyprowadzam na smyczy, choć i bywa że ja muszę gnać na czworaka po pokoju. Obłęd po prostu.
- A to nie boli? Czemu dajesz się bić? - spytała dziewczyna zbyt zainteresowana tym czego się dowiaduje niż propozycją Belli na zwiedzanie sklepów.
-Niespecjalnie boli...chociaż czasem klient przesadzi. Ale cóż... za takie zabawy płaci się ekstra. Więc trzeba zacisnąć zęby i wystawiać pośladki, lub plecy. Taka praca.- wzruszyła ramionami damulka.
- A nie lepiej nie godzić się na to? - dopytywała się dalej Vicky nie wyobrażając sobie by ktoś chciał bić kogoś ot tak sobie a ta druga osoba zaciskając zęby godzi się na to.
-I pozwolić by sto funciaków przechodziło koło nosa? Poza tym to nie jest specjalnie bolesne, zazwyczaj. A czasem podniecające.-odparła kobieta z lekkim uśmieszkiem.
- To jak dam ci 50 funtów to pójdziesz ze mną tam gdzie będę chciała i zrobisz to co będę chciała? -upewniała się Vicky.
-Takie sprawy uzgadnia się od razu. Co dokładnie masz na myśli panienko?- spytała podejrzliwie damulka.
- Ja ci płacę a ty idziesz ze mną i dzielisz się swoim doświadczeniem kiedy cię o to poproszę - odpowiedziała jej na to panna von Strom - Bić cię nie zamierzam, nikogo nie biję, ani nad nikim się nie znęcam.
-Acha... no cóż. Katie jestem.- rzekła damulka Katie wyciągając łapkę po pieniądze.
- Ja Vicky a to jest Bella. - przedstawiła je panna von Strom kładąc na wyciągniętą rękę 50 funtów.

Katie skinęła główką, a Bella dodała cicho.- jeszcze trochę, a cały zamtuz skompletujemy.
Zaś sama “damulka” spojrzała na Victorię z ciekawością w oczach.
- Jaki zamtuz Bello dwie dziewczyny to jeszcze nie zamtuz. Prawda? - spytała na koniec szukając potwierdzenia u nowo poznanej damy.
Katie tylko wzruszyła ramionami, ni zaprzeczając ni potwierdzając jej słowa.
- To teraz idziemy do sklepów. - stwierdziła Vicky i dodała: - Zaprowadzisz nas Katie do sklepu gdzie można kupić te wszystkie ciekawe rzeczy o których nam przed chwilą prawiłaś.
-Jakie ciekawe rzeczy?- zamyśliła się Katie.
- Stroje i te różne rzeczy o których mówiłaś, ze wykorzystujesz przy numerkach, chętnie się z nimi zapoznam. - wyjaśniła Vicky.
-Stroje to mam swoje. A rzeczy przy numerkach załatwiają sobie klienci, we własnym zakresie.- wytłumaczyła Katie.
- Ale gdzieś musiałaś je nabyć. A może sama sobie je szyjesz? A tak w ogóle to gdzie ty te numerki robisz? - podjęła przerwane “studia” Vicky.
-To już... tajemnice klientów.- odparła Katie ucinając kwestię “gdzie”. Po czym zaprowadziła obie kobiety, do krawcowej i modystki, u której zaopatrywała się w ciuszki i bieliznę.
Vicky z entuzjazmem tłumaczyła jakie chce stroje i z zaciekawieniem słuchała propozycji zarówno krawcowej jak i modystki jak również obu towarzyszącym jej kobietom choć zdanie Belli różniło się od zdania nowo poznanej kobiety. Na końcu zawsze pytała jak długo pozostanie jej czekać na nowe stroje. Krawcowa stwierdziła, że wyrobi się w tydzień, przy czym za trzy dni trzeba było przyjść na przymiarki. A póki co, Vicky musiała się rozebrać do bielizny, by krawcowa mogła zmierzyć jej rozmiary. Dziewczyna z ochotą poddawała się mierzeniu, oglądaniu, przesuwaniu z miejsca na miejsce. Warto było pocierpieć chwilę by mieć stroje jakie sprawią iż... na samo to “iż” promienny uśmiech rozjaśnił jej twarz a oczy przybrały rozmarzony wyraz. Przymiarki się skończyły, termin ponownej wizyty został ustalony jak również odbioru gotowej nowej garderoby panny von Strom i trzy dziewczyny ponownie znalazły się na ulicy. Vicky zastanawiała się w którą stronę ruszyć teraz na zwiedzanie tego ciekawego miasta. Sugerując się wcześniejszą sugestią Belli pociągnęła obie towarzyszące jej kobiety na zwiedzanie sklepów. Wszystkie zakupione w nich rzeczy kazała wysłać do automobilu Douglasa dokładnie go opisując i mówiąc w którym miejscu się znajduje, a za wyświadczoną przysługę dodatkowo szczodrze dopłacając. Zarówno Bella jak i Katie zostały w każdym sklepie obdarzone przez nią upominkiem, który wpadł im w oczy. Czas miło im mijał kiedy we trzy przemieszczały się od jednego sklepu do drugiego. W miedzy czasie udało im się odwiedzić kilka pubów i zwrócić na siebie uwagę kilku “typków z pod ciemnej gwiazdy” jak określiła ich Bella starając się trzymać zarówno swoją panią z dala od nich jak i ich z dala od niej. Również i zoo, które wypatrzyła Bella mimo iż Katie zbytnio nie była zaciekawiona dziwnymi okazami, które się w nim znajdowały pannę von Strom wprawiło w zachwyt. Wielokrotnie wyciągała dłoń by pogłaskać jakiś szczególnie interesujący ją okaz i wielokrotnie słyszała upomnienia właścicielki by tego nie robiła. Jednak kiedy tylko lady Hermenegilda odwracała się w inną stronę panna von Strom obmacywała, głaskała i z bliska... z bardzo bliskiego bliska podziwiała kolejne okazy.

Kiedy wreszcie dotarły do kolejnego ciekawego miejsca i oczom Vicky ukazał się napis “Kobietom wstęp wzbroniony” dziewczyna od razu zaoponowała do jawnej niesprawiedliwości. Popatrzyła na Katie oraz na stojącego w drzwiach ochroniarza i spytała:
- Katie chcesz zarobić jeszcze dodatkowe 50 funtów, za wyświadczenie dodatkowej usługi?
-Tak?- spytała Katie.
- Potrafisz sprawić, że mężczyzna się tobą tak zainteresuje, że nie zwróci uwagi co się dzieje obok? - spytała ją Vicky.
-No nie aż tak.-mruknęła Katie.
- To może jakieś zamieszanie? - rozważała Vicky grzebiąc w swojej torbie w poszukiwaniu granatów dymnych.
- Panienko....nie wiem czy to jest dobry pomysł.-Bella starała się odciągnąć Victorię od budynku i od szaleńczych zamiarów.
- Dobry... dobry, żadna taka karteczka “kobietom wstęp wzbroniony” mnie nie zatrzyma, o co to to nie! - rzekła jej Vicky wyciągając rękę z poszukiwanym granacikiem. Zagarnęła dziewczyny i pewnym krokiem ruszyła do drzwi tłumacząc:
- Zastukamy, ja puszczam granat z dymem, a Katie mdleje wprost w ramiona tego co nam na drodze będzie stał, tylko tak aby się wychylił przez te drzwi cobym mogła wśliznąć się do środka. - dla pewności przygotowała sobie pistolet który dał jej Douglas, gdyby pierwszy plan nie wypalił.
-Acha...-stwierdziła niezbyt przekonana Bella, gdy zbliżały się do drzwi owego przybytku.-A po co właściwie mamy tam wchodzić?
- Bo chcę zobaczyć co tam takiego podziwiają mężczyźni, że kobietom wejść zabraniają. - odrzekła jej na to Vicky pytając równocześnie Katie: - Jesteś gotowa?
Katie kiwnęła głową w odpowiedzi. Vicky nie wahała się więc już ani chwili tylko energicznie zastukała w drzwi kołatką. I czekała aż się otworzą, by skierować w stronę wychylającego się ochroniarza strumień dymu ze świecy dymnej.

Drzwi się otworzyły i wychyliła się zakazana morda w meloniku, krztusząc się oparami i wołając nerwowo.-Co jest do...
A Katie zemdlała rzucając się na niego. Vicky wykorzystała to i sprytnie prześliznęła się do środka z uwagą przypatrując się widokowi jaki rozpostarł się przed jej oczami.
A pełno było tu dżentelmenów z średniej klasy, drobnych przedsiębiorców i hotelarzy. Mężczyzn ubranych gustownie, acz nie zamożnie. Mężczyzn wąsatych i z brzuszkiem. Oraz panienek.
Ślicznych dziewczątek, kręcących się pomiędzy nimi, wijących się, roznoszących alkohole.
Panienek w bieliźnie dających się obłapiać i całować. I prowadzić na pięterko.



Vicky podeszła do dziewcząt siedzących na barze i spytała ich z ciekawością:
- Nie zimno wam tak rozebranym?
Dziewczyny w odpowiedzi zachichotały, ale nie odpowiedziały. Zresztą nie zdążyły odpowiedzieć, nim Victoria poczuła jak ktoś łapie ją za pupę i masuje. Nieco rumiany na twarzy, wąsaty mężczyzna rzekł.-Milusia jesteś, może pójdziemy na pięterko i sprawdzimy co masz pod tymi ciuszkami.
- Kto? Ja? - spytała ze zdumieniem w głosie Vicky gwałtownie się do niego odwracając przodem przy czym waląc go z całej siły w krocze swoją torbą, niestety wydatny brzuszek natrętnego adoratora uniemożliwił celne trafienie. - Jeżeli ja... to zauważył waść chyba żem zajęta konwersacją.
-Gorącokrwista...lubię takie.- wąsacz bynajmniej nie zamierzał się odczepić, bowiem chwycił Vicky w pasie i przycisnął do siebie dziewczynę. Po czym zaczął całować ją po szyi mrucząc.-Zapłacę podwójnie za numerek, kwiatuszku.
Vicky przypomniało się co Katie mówiła jej na temat numerków.
- Jak ja ci dam numerek ty obleśny stary capie to cię własna żona nie pozna!!! - wydarła się dziewczyna mu do ucha równocześnie z całej siły wbijając obcas buta w jego łydkę.
-O ty...- wrzeszczał wąsacz wyrzucając z siebie stek bluzgów, których jednakże Vicky nie miała okazji posłuchać, bo w jej kierunku szła ochrona lokalu. Bardzo poirytowana ochrona.
Kilku drabów w garniturach i z bliznami na zakazanych mordach.
Na ich widok Vicky zadziałała instynktownie wyciągając kolejny granat dymny z torebki i puszczając go po podłodze, sama zaś dała nura za bar. Zastanawiając się przy tym czemu na drzwiach jest tabliczka “kobietom wstęp wzbroniony” jak tu tyle się ich kręci. “Pewnie przez niedopatrzenie”, przemknęło przez myśl dziewczynie.
Huknęło, błysnęło...rzucony granat dymny roztoczył chmurę dymu wypełniając nim pomieszczenie oraz wzbudzając panikę wśród dziewcząt i klientów.

Dym zamkniętym pomieszczeniu nie rozwiewał się tylko wypełnił pomieszczenie gęstą duszącą chmurką. I odbierał dech krztuszącej się za barem Vicky. Nauczona doświadczeniem dziewczyna pospiesznie urwała kawałek halki i zmoczyła ją, po czym przytknęła do nosa i ust. Siedząc zastanawiała się w którą stronę podążyć, czy jeszcze pozwiedzać ciekawy klub czy raczej opuścić to miejsce i poszukać towarzyszących jej dziewczyn. Doszła do wniosku, że zobaczyła już co chciała i przywierając plecami do ściany zaczęła się przesuwać w kierunku drzwi wyjściowych, a następnie dała nura w tłum, który się przez nie przepychał. Siła rozpędu została wyrzucona na zewnątrz wraz z uciekającym towarzystwem.
Bella i Katie czekały schowane pomiędzy budynkami naprzeciwko. Bella machała ręką chcąc przyciągnąć uwagę swej pani do siebie. Vicky uniosła dumnie podbródek i dystyngowanym krokiem oddaliła się od “klubu dżentelmenów” zagarniając po drodze Bellę i Katie.
- Idziemy poszukać jakiejś dorożki. - stwierdziła rozglądając się na prawo i lewo.
-Najlepiej szybkim truchtem.- poradziła służka chcąc jak najszybciej opuścić miejsce rozróby.
- Nie przystoi damie truchtać. -pouczyła ją Vicky i podeszła do pierwszej stojącej dorożki czekając aż dorożkarz otworzy im drzwi.
-Dokąd wieźć?- spytał otwierając.
- Do domu Sebastiana Stanforda. - odparła mu krótko Vicky sadowiąc się wygodnie we wnętrzu dorożki.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline