| Gdy wiedźmin wstał , postanowił zająć się od razu sprawą niezbędną do wykonania zlecenia . Galen chciał poznać wiedzę dotyczącą Vodyanoi . Oczywiste było to , że wiedzę tę można zdobyć w książkach . Z nauk w Siedliszczu łowca potworów znał tylko sposób eksterminacji rybo ludów , jednak nie miał pojęcia jak wybić całą populację z danego miejsca .Oczywiście miał swoją teorię dotyczącą podziemnych grot ale dodatkowa wiedza zawsze się przyda . Kolejną sprawą było poszukanie jakiś pułapek na wspomniane potwory. Ludzie z pewnością zdążyli już się zdrowo nacierpieć z powodu ekspansji stworów zatem możliwe jest , że zaczęli się bronić tworząc proste pułapki zabijające bądź unieruchamiające Vodyanoi . Trzecią i ostatnią sprawą zmuszającą mutanta do wyjścia było głębsze poznanie samego Rolanda . Galen nie ufał temu człowiekowi . Chciał poznać co sądzą o swoim „Panie” zwykli , prości ludzie .
Kierunek obrany przez łowcę potworów był zwykłym strzałem , przeczuciem , czy może po prostu mniej tam śmierdziało . Tak czy inaczej wiedźmin skierował się na północy zachód .
Słońce grzało niemiłosiernie . Zmusiło to mutanta do nałożenia swojego kaptura na głowę by zakryć się przed oślepiającymi go promieniami . Jakiś przeklęty owad uparcie próbował wlecieć do wnętrza kaptura gdzie ukryta była twarz wiedźmina . Przynajmniej do czasu aż ten stracił cierpliwość i przypiekł go małym płomyczkiem ze znaku ignii. Poza tym po drodze nie było nic wartego uwagi .
Nie minęło wiele czasu gdy w końcu Galen ujrzał pierwsze słupy dymu a zaraz potem dachy chałup . W miarę zbliżania się do miejscowości wiedźmin zrozumiał , że jest to osada rybacka . Świadczyły o tym porozwieszane niemal na każdym kroku sieci oraz przewlekły zapach ryby w różnej postaci. Od surowej , przez zanurzone w oleju , po smakowicie przysmażone na złoto . Dalej znajdowały się małe pola ze zbożem gdzie pracowało kilku wieśniaków.
Brak jakiego kol wiek rynku zmusił łowcę potworów do wykreślenia z listy zakup książek czy pułapek . Było oczywistym , że nie znajdzie tutaj nic co przybliży go do usunięcia problemu z rybo ludami . Jednak Galen wolał się upewnić .
Widząc sklepik w którym zasiadał łysiejący chudy mężczyzna , wiedźmin postanowił zapytać o potrzebne mu rzeczy. Jednak odpowiedź sklepikarza uświadomiła go tylko w przekonaniu , że nie znajdzie tutaj książek i pułapek . Na dalszą podróż Galen nie miał czasu . Po południu miał spotkanie z magiem w sprawie podwodnej penetracji zbiornika wodnego . Skoro nie mogę zdobyć tutaj nic w sprawie zlecenia popytam o Rolanda . Strasznie jestem ciekaw opinii ludu o tym człowieku – pomyślał Galen .
Zwykli ludzie raczej nie mogli mieć do czynienia z Relivenem . Jednak musiał się z nim liczyć jakiś przywódca tej osady . Wykorzystując sytuację Galen kontynuował rozmowę ze sklepikarzem by dowiedzieć się gdzie przebywa wójt lub ktoś pełniący podobną funkcję .
-Jest tutaj ktoś kto rządzi w tej osadzie ? Nie pytam tutaj o pana Relivena – dodał szybko by rozmówca nie wymienił go w pierwszej kolejności .
-Jeżeli tak to gdzie go znajdę ? – zagadał ponownie .
-Je-pokiwał głową.
-Ja to je.
-Zatem -kontynuował wyraźnie zakłopotany tą wiadomością wiedźmin .
- Jak Ci się żyje pod władzą Pana Relivena ? Uczciwy to jegomość ?
-Lepiejsze być mogło. Sie tak zdaje.
- To znaczy ? , dokończ myśl - zachęcił mutant .
-Mie chycik doł - pokazał mały kozik o falowanym wzorze na ostrzu.
-Prostorzowi kose.
- To może inaczej - dodał wiedźmin lekko zirytowany mową sklepikarza -wójta .
- Zdarzało się , że ktoś był wieszany lub karany mimo , że nie udowodniono mu winy , tajemnicze zniknięcia ? , oszukane zeznania , nieprawdziwi świadkowie ? Ogólnie czy Pan Reliven nadużywa swojej władzy dla własnych celów nie zależnie jakie środki ma do tego użyć . I jeżeli tak czy korzysta wtedy z jakiś specjalnych usług - skończył swój wywód wiedźmin mając nadzieję , że wyraził się dostatecznie jasno .
-Tak i raz było-ściszył głos.
-Do Prostorza poszeł kiedy. Kose mu doł. Sie chopy doń cap! I doj, i doj, i doj!
To sie znerwował! Demun jaki wlaz! I nie przyjedzie powiedzioł! I nie wysługo powiedzioł! I nie pomuże powiedzioł! Cołe zasiewy i zbiory pora! Nie! Jak my take! I tak zrobił-pokiwał głową z powagą.
-Po tym abarot wrócił. Do Prostorza poszeł najsampierw. Sie chopy doń cap! I doj, i doj, i doj!
To sie znerwował! Demun jaki wlaz! I nie przyjedzie powiedzioł! I nie wysługo powiedzioł! I nie pomuże powiedzioł! Cołe zasiewy i zbiory pora! Nie! Jak my take! I tak zrobił- ponownie pokiwał głową z powagą.
-Nazad jak wrócił czeri raz i do Prostorza poszeł, to chopy myśleć zaczły... To i zaczeł chodzić.
I chycik mi doł-ponownie pokazał kozik.
-Oddawać mówi część, ale i dać potrofi.
- Widzisz ten mieszek brzęczących monet ? - wskazał Galen mały woreczek z kilkoma pozostałymi pieniędzmi waluty Redańskiej .
- Może być twoja pod warunkiem , że kiedy tu wrócę następnym razem powiesz mi czy nikt nie pytał o mnie czy innego wiedźmina . Chcę wiedzieć wszystko więc gdy taki się trafi masz mu się przyjrzeć . Nie lubię gdy ktoś patrzy mi na ręce gdy pracuje- dodał z przyjaznym uśmiechem .
Mężczyzna spojrzał na mieszek, po czym bardzo gorliwie pokiwał głową.
-Mie nie oszukajo! Przkilini... Przelkin... Nie oszukajo!
- To jak zgoda ? - zagadał potrząsając głośno mieszkiem.
Wójt bardzo szybko pokiwał głową na zgodę .
Galen rzucił mieszek w ręce rozmówcy po czym zapytał :
- Jest w tej mieścinie ktoś komu ludzie ufają i szanują oczywiście zaraz po Panu ?
-Same tu porzundne chopy so! Ino Prostorz najstarszy jest!
- A gdzie go znajdę ? - zapytał wiedźmin -A tom-wskazał ręką na wschód.
- Dzięki , Bywaj ! - powiedział Galen po czym ruszył w wyznaczonym kierunku .
W drodze do celu łowca potworów rozglądał się po miejscowości . Wokół znajdowały się tylko drewniane niewielkie chałupy . Żaden z domów nie wyróżniał się na tle reszty . Rynek zastępowało wielkie ognisko wokół którego siedziało kilku rybaków przyrządzających dzisiejszy połów . Wszędzie dookoła grasowały wściekle atakujące komary . Wiedźmin zbliżał się do pól . Dopiero teraz zdołał zobaczyć kilka kolejnych chałup zasłoniętych poprzednio .
Koło jednej z nich siedział staruszek z krzywo obcietą brodą i włosami . Galen mając nadzieję , że to o nim wspominał wójt podszedł i zapytał .
- Witaj czy mam przyjemność rozmawiać z Prostorzem ? -Taaa
Galen wyraźnie zadowolony , że trafił za pierwszym razem postanowił zadać te same pytania co z poprzedniej rozmowy mając nadzieję na bardziej zrozumiałe odpowiedzi .
Staruszek powoli podniósł się przy pomocy sękatej laski.
Podszedł do wiedźmina i ze złością dźgnął go w pierś. -Poszeł mie stąd! Nie będzie tu nikt kłapał ozorem na pana Relinvena! - wywrzeszczał, plując co i raz.
-Z pana słów wynika wielki szacunek do Relivena , czy to może zwykły strach przed karą ? - nie dał za wygraną wiedźmin. -Jeno jedno jeszcze słowo złe, a po kosę idę! Poszeł won! - machnął laską, po czym wycofał się na ławkę.
-Albo masz jakieś ogromne korzyści z bronienia tego człowieka , albo to ogromny strach przed nim . Szczerze nie obchodzą mnie aż tak powody dla których tak emocjonalnie podchodzisz do tego . Bardzie interesują mnie informacje o samym Rolandzie . Tak się składa , że mam od niego zlecenie , ale nie zwykłem pracować dla kogoś kogo nie znam . Jeżeli mi nie pomożesz wkrótce zaleje was morze Ryboludów , a ja nawet palcem nie kiwnę by was bronić . Tak zgaduję , że już wiesz kim jestem . Jestem wiedźminem -spojrzał najbardziej mrocznie jak się dało . Tak więc zadając grzecznie pytanie chciałbym poznać jej odpowiedź nie zależnie jaka jest. Byle prawdziwa . Proste tak lub nie wystarczy .
Staruszek ponownie wstał, wspomagając się laską. Bez słowa wszedł do chaty, zostawiając ją otwartą.
Kiedy tylko wyszedł, w rękach trzymał zadbaną kosę o błyszczącym, zakrzywionym ostrzu.
Powoli pochylił się i podniósł kamień spod nóg, którym... rzucił w przybysza!
Ten jednak zdołał się uchylić, lecz staruszek już sięgnął po kolejny pocisk! -Nie chcesz rozmawiać trudno . Odchodzę zatem . Ale jeżeli tylko spróbujesz mnie zaatakować zginiesz zanim przemyślisz jak głupią rzecz zrobiłeś -odrzekł zimno wiedźmin .
Po czym odwrócił się i wyszedł ostrożnie oglądając się za plecy gotów do szybkiego zabicia staruszka .
Kolejny kamień przeleciał tuż koło głowy łowcy potworów. To jednak nie koniec. Staruszek z jękiem schylił się po jeszcze jeden.
Galen był pewny że jeżeli jeszcze jeden kamień świśnie mu koło głowy złapie go w locie i ciśnie w kierunku starucha .
Nie świsnął .
Był zły . Nie dowierzał własnym oczom . Nigdy mu się nie zdarzyło by ktoś z osadników nie uległ jego mrocznemu spojrzeniu i zimnemu głosowi .
Galen wrócił do wójta zaciekawiony postawą staruszka który wyraźnie pchał się pod wiedźmińską brzytwę .
- Witam ponownie -zagadał wiedźmin .
- Znacie może kogoś innego poza Prostorzem kto miałby sporą wiedzę o okolicy . Z tamtym jegomościem wyraźnie się nie dogadałem . Broni Relivena nawet za cenę swojego życia . -He! He! Toście Prostorzowską kose obaczyli! Mie chycik doł - zniknął z okna, po czym wrócił z tym samym kozikiem, któego wiedźmin już dwa razy widział.
-Łodny chycik, ale kosa! Prostorzowi doł kosę, a mie chycik - ponownie podniósł do góry małe ostrze. -A wy gupi! A durny wy! Do Prostorza tako ze takim! - roześmiał się. -Bo Prostorzowi to kose doł. A mie chycik - pokazał nożyk.
-Jak Prostorz nie polubio, to chopy i nie polubo mogo. Tam so - wskazał zachód. -Ze chopami - dodał.
-Jak szybko ploty u was idą - zapytał wiedźmin by sprawdzić czy warto się już kłopotać.
-A jake? - zapytał z zainteresowaniem.
-Dotyczące powiedzmy obcego który obraził Prostarza - zapytał z udawanym uśmiechem bo do śmiechu mu nie było .
-A to gupe wy! - roześmiał się ponownie. -Take do Prostoza z takym! Ze kosą Prostorza, a mie chycik dał - ręka ponownie powędrowała w górę.
-Jak chopy sie dowiedzo! - zarżał podobnie do prosiaka. -Nazad jak będo!
Mutant z wyraźnie niezadowoloną miną poszedł nad zatokę zagadać z ludźmi pracującymi tam. Nie był pewny czy dobrze robi kontynuując zbieranie informacji po ostatniej wpadce ale nie mógł się poddać . Nie po pierwszej porażce . Zbliżył się do najbliższej grupki i zagadał dość nieśmiało .
- Można do was przysiąść panowie ?
-A siadojcie, siadojcie - posunęli się, robiąc miejsce.
Część rybaków siedziała nad zatoką łowiąc ryby . Inni pływali łódkami . Kobiety zajmowały się praniem i zbieraniem ziół . Gdzieś z prawej słychać było odgłosy rąbania drewna . Wokół biegały małe brzdące bawiąc się w „złap elfa” .
Wiedźmin usiadł , chwilę popatrzył na wodę . Po chwili zagadał siedzących obok rybaków.
-Słyszałem , że macie tu problemy z ryboludami . Pan Roland wynajął mnie w tej sprawie - dodał .Co o tym sądzicie ? -zapytał będąc ciekawym reakcji. -Chcę pozbyć się tych potworów a wszelka pomoc się przyda . Zwłaszcza informacje o tym kiedy i gdzie atakują najczęściej stwory . Jednak zanim to chciałbym wiedzieć co sądzicie o Relivenie . Dobrze was on traktuje ? -Anoście dobrze słyszely. Corazto bardziej naterętne i gagresywne. Atakujo bez przerwy. Co noc - rzekł, zaś reszta pokiwała głowami.
-No i chyba wreszcie pora, żeby kto co porobił z tymy ścierwamy - dodał drugi.
-My po prawdzie to i niewiele wiemy, ale zawsze wyłażo tam - wskazali plażę, na której właśnie bawiły się dzieci.
-Tam wyłażo i zawsze noco. Skoro się Sońce za horyzont schowie to ino czy godziny czebo odliczać. Koło tej pory wychodzić zaczynajo - rzekł trzeci.
-A pan Relinven to po prawdzie zły nie jest, ale i mógłby lepszy być. My musim płacić rybamy, mniej zbożem, a raz na rok to i przyjedzie do nas, popacza co nam poczebo i nazad przyjedzie dać. I un sam wie najlepij czego poczebo. Mówić nie lza, bo gówno da. Zawsze skurwysyn trafia w poczebe. Jak to robi? Zachodzimy w głowe i nijak pomysłu nie mo.
Ino Prostorzowi najwięcej daje...
- A właśnie co do Prostarza . Spotkałem go niedawno . Wydawał się zapatrzony w Relivana jak kapłanka w Melitele . Mogło by się wydawać , że bez wątpienia oddał by życie za niego . Dlaczego tak bardzo go podziwia ? Czy jest to spowodowane tym , że jak powiedzieliście dostaje najwięcej gdy jest na coś potrzeba ?
-Pan Relinven go lubi chybo... Zawsze do niego pierwszego idzie. Mie garczki dał, jak się potłukły. Ale to Prostorzowi jakiegoś mięsa da.
Prostorz dobry człek i za dobre się odpłaca. Temu i Prostorz, bo wszystko dla niego prosto się zdaje.
- Osobiście się do niego udaje czy za pomocą pośredników ? I jeśli tak to tylko do niego czy z wami też się spotyka ?
-Pan Relinven wszędzie sam. Pacza jak nam się żyje i smykowi pisać jakie rzeczy ważniejsze każe.
Zły to un nie jest, ale dawać to daje mało, a takie wielkie pałacycho ma.
I bierze dużo, łoj dużo za dużo. Ale zboża przywiezie każdemu.
- A nie domyślacie się może dlaczego tak tego Prostarza sobie Reliven upodobał . Jestem tu obcy dlatego wydaje mi się dziwne , że jesteście gorzej traktowani od niego .Zwłaszcza , że nie ma jakiegoś wysokiego stanowiska w społeczeństwie .
Jeden z nich wzruszył ramionami, zaś reszta siedziała nieruchomo.
Wiedźmin zauważył dziwną sztywność wśród siedzących .
- Coście tak zesztywnieli panowie rybacy ? Czyżbym powiedział coś złego ? Jeżeli tak to wybaczcie zwykłą ciekawość .
-Nie wiedzieć czemu właśnie un. Najstarszy un i pisać i czytać potrafi... Może temu właśnie.
- Dobrze zatem pora na mnie . Jeżeli by się wam coś przypomniało na temat Prostarza to jeszcze się tu raz pojawię . Tym czasem idę przygotować się do walki z ryboludami . Mam nadzieję , że wyprawa będzie udana . A i jeszcze coś . Jeżeli znacie jakieś przynęty na te potwory lub pułapki .... to bardzo by pomogło - dodał już wstając .
-Może wnyki jake? Za nogę złapie czy co... A jakie macie przynęty na ludzi, elfy czy inne take? No może i złoto jake.
Ale to nie paszcze tępe, coby można je ochłapem jakim przyciungnońć. -Cóż potwierdza to tylko przypuszczenia , że to inteligentne stwory .Zatem dzięki za rozmowę
Wiedźmin odwrócił się i poszedł kierując się na gościniec z którego przyszedł .
Pora wracać . Zdobyte informacje choć było ich niewiele mogły dać jakąś podstawę wiedźminowi do wyciągnięcia wniosków. Teraz głowę Galena zaprzątała myśl jak pozbyć się potworów . Musiał się spieszyć by zdążyć na umówione spotkanie z magiem . Tyle trzeba było jeszcze zrobić , a czas jakby uciekał coraz szybciej . |