Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-08-2011, 09:11   #17
Koening
 
Reputacja: 1 Koening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodze
Gdy wiedźmin wstał , postanowił zająć się od razu sprawą niezbędną do wykonania zlecenia . Galen chciał poznać wiedzę dotyczącą Vodyanoi . Oczywiste było to , że wiedzę tę można zdobyć w książkach . Z nauk w Siedliszczu łowca potworów znał tylko sposób eksterminacji rybo ludów , jednak nie miał pojęcia jak wybić całą populację z danego miejsca .Oczywiście miał swoją teorię dotyczącą podziemnych grot ale dodatkowa wiedza zawsze się przyda . Kolejną sprawą było poszukanie jakiś pułapek na wspomniane potwory. Ludzie z pewnością zdążyli już się zdrowo nacierpieć z powodu ekspansji stworów zatem możliwe jest , że zaczęli się bronić tworząc proste pułapki zabijające bądź unieruchamiające Vodyanoi . Trzecią i ostatnią sprawą zmuszającą mutanta do wyjścia było głębsze poznanie samego Rolanda . Galen nie ufał temu człowiekowi . Chciał poznać co sądzą o swoim „Panie” zwykli , prości ludzie .


Kierunek obrany przez łowcę potworów był zwykłym strzałem , przeczuciem , czy może po prostu mniej tam śmierdziało . Tak czy inaczej wiedźmin skierował się na północy zachód .

Słońce grzało niemiłosiernie . Zmusiło to mutanta do nałożenia swojego kaptura na głowę by zakryć się przed oślepiającymi go promieniami . Jakiś przeklęty owad uparcie próbował wlecieć do wnętrza kaptura gdzie ukryta była twarz wiedźmina . Przynajmniej do czasu aż ten stracił cierpliwość i przypiekł go małym płomyczkiem ze znaku ignii. Poza tym po drodze nie było nic wartego uwagi .


Nie minęło wiele czasu gdy w końcu Galen ujrzał pierwsze słupy dymu a zaraz potem dachy chałup . W miarę zbliżania się do miejscowości wiedźmin zrozumiał , że jest to osada rybacka . Świadczyły o tym porozwieszane niemal na każdym kroku sieci oraz przewlekły zapach ryby w różnej postaci. Od surowej , przez zanurzone w oleju , po smakowicie przysmażone na złoto . Dalej znajdowały się małe pola ze zbożem gdzie pracowało kilku wieśniaków.
Brak jakiego kol wiek rynku zmusił łowcę potworów do wykreślenia z listy zakup książek czy pułapek . Było oczywistym , że nie znajdzie tutaj nic co przybliży go do usunięcia problemu z rybo ludami . Jednak Galen wolał się upewnić .


Widząc sklepik w którym zasiadał łysiejący chudy mężczyzna , wiedźmin postanowił zapytać o potrzebne mu rzeczy. Jednak odpowiedź sklepikarza uświadomiła go tylko w przekonaniu , że nie znajdzie tutaj książek i pułapek . Na dalszą podróż Galen nie miał czasu . Po południu miał spotkanie z magiem w sprawie podwodnej penetracji zbiornika wodnego .


Skoro nie mogę zdobyć tutaj nic w sprawie zlecenia popytam o Rolanda . Strasznie jestem ciekaw opinii ludu o tym człowieku – pomyślał Galen .

Zwykli ludzie raczej nie mogli mieć do czynienia z Relivenem . Jednak musiał się z nim liczyć jakiś przywódca tej osady . Wykorzystując sytuację Galen kontynuował rozmowę ze sklepikarzem by dowiedzieć się gdzie przebywa wójt lub ktoś pełniący podobną funkcję .

-Jest tutaj ktoś kto rządzi w tej osadzie ? Nie pytam tutaj o pana Relivena – dodał szybko by rozmówca nie wymienił go w pierwszej kolejności .
-Jeżeli tak to gdzie go znajdę ? – zagadał ponownie .

-Je-pokiwał głową.
-Ja to je.

-Zatem -kontynuował wyraźnie zakłopotany tą wiadomością wiedźmin .
- Jak Ci się żyje pod władzą Pana Relivena ? Uczciwy to jegomość ?

-Lepiejsze być mogło. Sie tak zdaje.

- To znaczy ? , dokończ myśl - zachęcił mutant .

-Mie chycik doł - pokazał mały kozik o falowanym wzorze na ostrzu.

-Prostorzowi kose.

- To może inaczej - dodał wiedźmin lekko zirytowany mową sklepikarza -wójta .

- Zdarzało się , że ktoś był wieszany lub karany mimo , że nie udowodniono mu winy , tajemnicze zniknięcia ? , oszukane zeznania , nieprawdziwi świadkowie ? Ogólnie czy Pan Reliven nadużywa swojej władzy dla własnych celów nie zależnie jakie środki ma do tego użyć . I jeżeli tak czy korzysta wtedy z jakiś specjalnych usług - skończył swój wywód wiedźmin mając nadzieję , że wyraził się dostatecznie jasno .


-Tak i raz było-ściszył głos.
-Do Prostorza poszeł kiedy. Kose mu doł. Sie chopy doń cap! I doj, i doj, i doj!
To sie znerwował! Demun jaki wlaz! I nie przyjedzie powiedzioł! I nie wysługo powiedzioł! I nie pomuże powiedzioł! Cołe zasiewy i zbiory pora! Nie! Jak my take!

I tak zrobił-pokiwał głową z powagą.
-Po tym abarot wrócił. Do Prostorza poszeł najsampierw. Sie chopy doń cap! I doj, i doj, i doj!
To sie znerwował! Demun jaki wlaz! I nie przyjedzie powiedzioł! I nie wysługo powiedzioł! I nie pomuże powiedzioł! Cołe zasiewy i zbiory pora! Nie! Jak my take!

I tak zrobił- ponownie pokiwał głową z powagą.
-Nazad jak wrócił czeri raz i do Prostorza poszeł, to chopy myśleć zaczły... To i zaczeł chodzić.
I chycik mi doł-ponownie pokazał kozik.
-Oddawać mówi część, ale i dać potrofi.


- Widzisz ten mieszek brzęczących monet ? - wskazał Galen mały woreczek z kilkoma pozostałymi pieniędzmi waluty Redańskiej .

- Może być twoja pod warunkiem , że kiedy tu wrócę następnym razem powiesz mi czy nikt nie pytał o mnie czy innego wiedźmina . Chcę wiedzieć wszystko więc gdy taki się trafi masz mu się przyjrzeć . Nie lubię gdy ktoś patrzy mi na ręce gdy pracuje- dodał z przyjaznym uśmiechem .

Mężczyzna spojrzał na mieszek, po czym bardzo gorliwie pokiwał głową.

-Mie nie oszukajo! Przkilini... Przelkin... Nie oszukajo!

- To jak zgoda ? - zagadał potrząsając głośno mieszkiem.

Wójt bardzo szybko pokiwał głową na zgodę .

Galen rzucił mieszek w ręce rozmówcy po czym zapytał :

- Jest w tej mieścinie ktoś komu ludzie ufają i szanują oczywiście zaraz po Panu ?

-Same tu porzundne chopy so! Ino Prostorz najstarszy jest!

- A gdzie go znajdę ? - zapytał wiedźmin

-A tom-wskazał ręką na wschód.

- Dzięki , Bywaj ! - powiedział Galen po czym ruszył w wyznaczonym kierunku .

W drodze do celu łowca potworów rozglądał się po miejscowości . Wokół znajdowały się tylko drewniane niewielkie chałupy . Żaden z domów nie wyróżniał się na tle reszty . Rynek zastępowało wielkie ognisko wokół którego siedziało kilku rybaków przyrządzających dzisiejszy połów . Wszędzie dookoła grasowały wściekle atakujące komary . Wiedźmin zbliżał się do pól . Dopiero teraz zdołał zobaczyć kilka kolejnych chałup zasłoniętych poprzednio .
Koło jednej z nich siedział staruszek z krzywo obcietą brodą i włosami . Galen mając nadzieję , że to o nim wspominał wójt podszedł i zapytał .

- Witaj czy mam przyjemność rozmawiać z Prostorzem ?

-Taaa

Galen wyraźnie zadowolony , że trafił za pierwszym razem postanowił zadać te same pytania co z poprzedniej rozmowy mając nadzieję na bardziej zrozumiałe odpowiedzi .

Staruszek powoli podniósł się przy pomocy sękatej laski.
Podszedł do wiedźmina i ze złością dźgnął go w pierś.

-Poszeł mie stąd! Nie będzie tu nikt kłapał ozorem na pana Relinvena! - wywrzeszczał, plując co i raz.

-Z pana słów wynika wielki szacunek do Relivena , czy to może zwykły strach przed karą ? - nie dał za wygraną wiedźmin.

-Jeno jedno jeszcze słowo złe, a po kosę idę! Poszeł won! - machnął laską, po czym wycofał się na ławkę.

-Albo masz jakieś ogromne korzyści z bronienia tego człowieka , albo to ogromny strach przed nim . Szczerze nie obchodzą mnie aż tak powody dla których tak emocjonalnie podchodzisz do tego . Bardzie interesują mnie informacje o samym Rolandzie . Tak się składa , że mam od niego zlecenie , ale nie zwykłem pracować dla kogoś kogo nie znam . Jeżeli mi nie pomożesz wkrótce zaleje was morze Ryboludów , a ja nawet palcem nie kiwnę by was bronić . Tak zgaduję , że już wiesz kim jestem . Jestem wiedźminem -spojrzał najbardziej mrocznie jak się dało . Tak więc zadając grzecznie pytanie chciałbym poznać jej odpowiedź nie zależnie jaka jest. Byle prawdziwa . Proste tak lub nie wystarczy .

Staruszek ponownie wstał, wspomagając się laską. Bez słowa wszedł do chaty, zostawiając ją otwartą.
Kiedy tylko wyszedł, w rękach trzymał zadbaną kosę o błyszczącym, zakrzywionym ostrzu.

Powoli pochylił się i podniósł kamień spod nóg, którym... rzucił w przybysza!
Ten jednak zdołał się uchylić, lecz staruszek już sięgnął po kolejny pocisk!

-Nie chcesz rozmawiać trudno . Odchodzę zatem . Ale jeżeli tylko spróbujesz mnie zaatakować zginiesz zanim przemyślisz jak głupią rzecz zrobiłeś -odrzekł zimno wiedźmin .
Po czym odwrócił się i wyszedł ostrożnie oglądając się za plecy gotów do szybkiego zabicia staruszka .

Kolejny kamień przeleciał tuż koło głowy łowcy potworów. To jednak nie koniec. Staruszek z jękiem schylił się po jeszcze jeden.

Galen był pewny że jeżeli jeszcze jeden kamień świśnie mu koło głowy złapie go w locie i ciśnie w kierunku starucha .

Nie świsnął .

Był zły . Nie dowierzał własnym oczom . Nigdy mu się nie zdarzyło by ktoś z osadników nie uległ jego mrocznemu spojrzeniu i zimnemu głosowi .

Galen wrócił do wójta zaciekawiony postawą staruszka który wyraźnie pchał się pod wiedźmińską brzytwę .

- Witam ponownie -zagadał wiedźmin .
- Znacie może kogoś innego poza Prostorzem kto miałby sporą wiedzę o okolicy .
Z tamtym jegomościem wyraźnie się nie dogadałem . Broni Relivena nawet za cenę swojego życia .

-He! He! Toście Prostorzowską kose obaczyli! Mie chycik doł - zniknął z okna, po czym wrócił z tym samym kozikiem, któego wiedźmin już dwa razy widział.
-Łodny chycik, ale kosa! Prostorzowi doł kosę, a mie chycik - ponownie podniósł do góry małe ostrze.
-A wy gupi! A durny wy! Do Prostorza tako ze takim! - roześmiał się.
-Bo Prostorzowi to kose doł. A mie chycik - pokazał nożyk.
-Jak Prostorz nie polubio, to chopy i nie polubo mogo.
Tam so - wskazał zachód.
-Ze chopami - dodał.

-Jak szybko ploty u was idą - zapytał wiedźmin by sprawdzić czy warto się już kłopotać.

-A jake? - zapytał z zainteresowaniem.

-Dotyczące powiedzmy obcego który obraził Prostarza - zapytał z udawanym uśmiechem bo do śmiechu mu nie było .

-A to gupe wy! - roześmiał się ponownie.
-Take do Prostoza z takym! Ze kosą Prostorza, a mie chycik dał - ręka ponownie powędrowała w górę.

-Jak chopy sie dowiedzo! - zarżał podobnie do prosiaka.
-Nazad jak będo!

Mutant z wyraźnie niezadowoloną miną poszedł nad zatokę zagadać z ludźmi pracującymi tam. Nie był pewny czy dobrze robi kontynuując zbieranie informacji po ostatniej wpadce ale nie mógł się poddać . Nie po pierwszej porażce . Zbliżył się do najbliższej grupki i zagadał dość nieśmiało .

- Można do was przysiąść panowie ?

-A siadojcie, siadojcie - posunęli się, robiąc miejsce.

Część rybaków siedziała nad zatoką łowiąc ryby . Inni pływali łódkami . Kobiety zajmowały się praniem i zbieraniem ziół . Gdzieś z prawej słychać było odgłosy rąbania drewna . Wokół biegały małe brzdące bawiąc się w „złap elfa” .
Wiedźmin usiadł , chwilę popatrzył na wodę . Po chwili zagadał siedzących obok rybaków.

-Słyszałem , że macie tu problemy z ryboludami . Pan Roland wynajął mnie w tej sprawie - dodał .Co o tym sądzicie ? -zapytał będąc ciekawym reakcji.

-Chcę pozbyć się tych potworów a wszelka pomoc się przyda . Zwłaszcza informacje o tym kiedy i gdzie atakują najczęściej stwory . Jednak zanim to chciałbym wiedzieć co sądzicie o Relivenie . Dobrze was on traktuje ?

-Anoście dobrze słyszely. Corazto bardziej naterętne i gagresywne. Atakujo bez przerwy. Co noc - rzekł, zaś reszta pokiwała głowami.
-No i chyba wreszcie pora, żeby kto co porobił z tymy ścierwamy
- dodał drugi.

-My po prawdzie to i niewiele wiemy, ale zawsze wyłażo tam - wskazali plażę, na której właśnie bawiły się dzieci.
-Tam wyłażo i zawsze noco. Skoro się Sońce za horyzont schowie to ino czy godziny czebo odliczać. Koło tej pory wychodzić zaczynajo - rzekł trzeci.
-A pan Relinven to po prawdzie zły nie jest, ale i mógłby lepszy być. My musim płacić rybamy, mniej zbożem, a raz na rok to i przyjedzie do nas, popacza co nam poczebo i nazad przyjedzie dać.

I un sam wie najlepij czego poczebo. Mówić nie lza, bo gówno da. Zawsze skurwysyn trafia w poczebe. Jak to robi? Zachodzimy w głowe i nijak pomysłu nie mo.
Ino Prostorzowi najwięcej daje...

- A właśnie co do Prostarza . Spotkałem go niedawno . Wydawał się zapatrzony w Relivana jak kapłanka w Melitele . Mogło by się wydawać , że bez wątpienia oddał by życie za niego . Dlaczego tak bardzo go podziwia ? Czy jest to spowodowane tym , że jak powiedzieliście dostaje najwięcej gdy jest na coś potrzeba ?

-Pan Relinven go lubi chybo... Zawsze do niego pierwszego idzie. Mie garczki dał, jak się potłukły. Ale to Prostorzowi jakiegoś mięsa da.
Prostorz dobry człek i za dobre się odpłaca. Temu i Prostorz, bo wszystko dla niego prosto się zdaje.


- Osobiście się do niego udaje czy za pomocą pośredników ? I jeśli tak to tylko do niego czy z wami też się spotyka ?

-Pan Relinven wszędzie sam. Pacza jak nam się żyje i smykowi pisać jakie rzeczy ważniejsze każe.
Zły to un nie jest, ale dawać to daje mało, a takie wielkie pałacycho ma.
I bierze dużo, łoj dużo za dużo. Ale zboża przywiezie każdemu.


- A nie domyślacie się może dlaczego tak tego Prostarza sobie Reliven upodobał . Jestem tu obcy dlatego wydaje mi się dziwne , że jesteście gorzej traktowani od niego .Zwłaszcza , że nie ma jakiegoś wysokiego stanowiska w społeczeństwie .

Jeden z nich wzruszył ramionami, zaś reszta siedziała nieruchomo.
Wiedźmin zauważył dziwną sztywność wśród siedzących .

- Coście tak zesztywnieli panowie rybacy ? Czyżbym powiedział coś złego ? Jeżeli tak to wybaczcie zwykłą ciekawość .

-Nie wiedzieć czemu właśnie un. Najstarszy un i pisać i czytać potrafi... Może temu właśnie.

- Dobrze zatem pora na mnie . Jeżeli by się wam coś przypomniało na temat Prostarza to jeszcze się tu raz pojawię . Tym czasem idę przygotować się do walki z ryboludami . Mam nadzieję , że wyprawa będzie udana . A i jeszcze coś . Jeżeli znacie jakieś przynęty na te potwory lub pułapki .... to bardzo by pomogło - dodał już wstając .

-Może wnyki jake? Za nogę złapie czy co... A jakie macie przynęty na ludzi, elfy czy inne take? No może i złoto jake.
Ale to nie paszcze tępe, coby można je ochłapem jakim przyciungnońć.

-Cóż potwierdza to tylko przypuszczenia , że to inteligentne stwory .Zatem dzięki za rozmowę

Wiedźmin odwrócił się i poszedł kierując się na gościniec z którego przyszedł .

Pora wracać . Zdobyte informacje choć było ich niewiele mogły dać jakąś podstawę wiedźminowi do wyciągnięcia wniosków. Teraz głowę Galena zaprzątała myśl jak pozbyć się potworów . Musiał się spieszyć by zdążyć na umówione spotkanie z magiem . Tyle trzeba było jeszcze zrobić , a czas jakby uciekał coraz szybciej .
 
Koening jest offline