- Pięknie kurwa! - zaklął pod nosem poirytowany sytuacją, na domiar złego zapalniczka po raz kolejny oparzyła go w kciuk.
"Spóźniłem się, mogę zapomnieć o wylocie..."
Johny stąpał ostrożnie przed siebie, krocząc w zwartym szeregu jaki stanowił wraz z pozostałymi towarzyszami niedoli. Przyglądał im się uważnie, na ile to oczywiście możliwe w świetle zapalniczki.
"Ciekawe czym reszta zasłużyła sobie na takiego pecha? Srał to pies, przynajmniej nie jestem tu sam. Tylko ten śmierdzący pies, cholera, oni są wszędzie."
Jego myśli zostały przerwane niczym ów korytarz, na widok którego stanął jak wryty.
- Ja pierdole... - mrukną grobowym tonem na widok pełznącego w ich stronę robactwa.
- Odwrót! - ryknął dla odmiany, niczym dowódca na polu bitwy - Spierdalajmy stąd! - odwrócił się najszybciej jak potrafił po czym zaczął się wycofywać.