Biegli. Biegli w kompletnym mroku pieprzonej stacji. Zamierzał wyjść stąd cało, dlatego postanowił więcej nie narażać się dla dobra grupy. Inni też chcą stąd uciec. Niech się namęczą gagatki.
No nie. W pewnym momencie jakby z sufitu zaczęły spadać karaluchy. Robactwo w amerykańskim metrze! To już lekka przesada. Uskoczył nieco, by przeklęte insekty nie wskoczyły mu za mundur i w tym momencie zrozumiał, że to jest ten moment. Ten skurwiel Shane powinien siedzieć w pierdlu, a nie śmiało spacerować sobie po peronie. I to jeszcze tym samym co McCain!
W ciemności znalazł przy pasku gaz pieprzowy, który zmuszony był nosić po wydarzeniach sprzed miesiąca i stanął za czarnuchem. Gdy ten zajęty był karaluchami, szarpnął go za bark i psiknął gazem w oczy. To było rutynowe zadanie, ułatwione ciemnością. Robił to kilkaset razy. Spróbował wykręcić więc rękę Shane'owi, powalić na glebę przy okazji kolanem uderzając w nos tudzież przypiąć go kajdankami do poręczy przy karaluchach. To będzie dla niego odpowiednia kara, ot co!
- Odsuńcie się! To pieprzony kryminalista, który powinien siedzieć teraz w pierdlu! Nie zdziwiłbym się jakby mieszał paluchy w tym co się tu dzieje! Osobiście wsadziłem go za kratki i w trakcie dochodzenia dowiedziałem się jaki to jest skurwiel jebany i do czego jest zdolny. Niech siedzi tu, a będziemy mieli pewność że nie będzie nic kombinował! - krzyknął do zebranych dookoła byłych pasażerów. |