Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-08-2011, 14:31   #179
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Gdyby ktoś, w tym momencie, zajrzał do mojego pokoju ujrzałby mnie pochylającego się nad notatnikiem. Zapewne pomyślałby, że jestem zajęty pisaniem, pogrążony w zadumie nad ozdobnym papierem w jakże xhysthańskim stylu. Że rozmyślam nad kolejną literą, kolejnym słowem, kolejnym zdaniem.

Myliłby się. Bardzo by się mylił.

Siedziałem wyjątkowo spokojny. Pogodzony z losem. Wpatrzony w zamurowane okno. Było dla mnie niczym symbol. Symbol przesłoniętego widoku na życie. Symbol końca. Końca wszystkiego.

Czasami mój wzrok wracał na zapisane słowo. Jedno słowo. Tylko tyle spłynęło z mojego pióra na cierpliwie oczekującą kartkę. W tym jednym słowie było jednak więcej emocji, niż w tysiącach innych zdań.

Wspomnienia. Te dobre i te złe. Więcej tych złych. Wzrok mimowolnie wędruje na portret w złoconych ramach. Uśmiechają się do mnie. Moi ukochani.

Tchnięty nagłym impulsem skreślam wcześniej napisane słowo. Maczam końcówkę pióra w atramencie i zaczynam pisać.

Pióro skrzypi, ja oddycham. Poza tym jest cicho. Bardzo cicho. Ta cisza jest dobra. Pozwala zatonąć w sobie, jak w głębokim jeziorze.


* * *

Skończyłem. Wiersz jest ładny. Przemawia do mnie tak, jak wcześniej przemówił przeze mnie. Patrzę na niego krytycznie, ale nie potrafię mu nic zarzucić. Jakby pisała go inna ręka. Inny umysł.

Próbuję wstać, rozprostować zasiedziałe mięśnie, rozruszać ciało, ale po chwili namysłu daję sobie spokój.

Po co to robić? Czy to ma jakiekolwiek znaczenie? Czy cokolwiek zmieni? Czy chcę takiej zmiany?

Pytania leniwie przepływają przez mój umysł. To jedyna forma mej aktywności. Jedyna, bo nie chce mi się nawet odpowiedzieć samemu sobie. A może nie znam odpowiedzi.


* * *


Chyba zasnąłem, bo kiedy znów zaczynam zauważać wnętrze pokoju, kiedy mój umysł rejestruje znajome, bezpieczne wnętrze pomieszczenia, czuję burczenie w brzuchu. Ignoruję je. Bardzo długo je ignoruję. Ale w końcu przegrywam.

Opuszczam hotelowy pokój i schodzę na dół. Zjadam lekki posiłek w restauracji, wracam na górę i znów siadam przed biurkiem. Pióro zatrzymuje się nad kartką papieru. Zaczynam pisać.
* * *

Jakiś czas później skończyłem.

Siedzę wyjątkowo spokojny. Pogodzony z losem. Wpatrzony w zamurowane okno. Było dla mnie niczym symbol. Symbol przesłoniętego widoku na życie. Symbol końca. Końca wszystkiego. Czy przypadkiem już tego nie widziałem? Chyba tak? Tylko kiedy?

Wzdycham ciężko. Wracam spojrzeniem na zapisane słowo. Tylko jedno słowo. Tyle spłynęło z mojego pióra na cierpliwie oczekującą kartkę. W tym jednym słowie było jednak więcej emocji, niż w tysiącach innych zdań. Wspomnienia. Te dobre i te złe. Więcej tych złych. Wzrok mimowolnie wędruje na portret w złoconych ramach. Uśmiechają się do mnie. Moi ukochani.

Patrzę na te słowo.

S A M A R I S.

Niesie w sobie spokój. Niesie w sobie ciszę. Niesie ukojenie.

Nic już nie ma znaczenia. Czas. Miejsce. Myślenie. Działanie.

Nie mam sił walczyć z ogarniającym mnie spokojem. Z ciszą.

Nie mam sił, czy nie mam ochoty?

Wstaję ciężko. Idę do łazienki obmyć swoją twarz i zaspokoić potrzeby ciała.

Potem opuszczam hotelowy pokój i schodzę na dół. Zjadam lekki posiłek w restauracji, wracam na górę i znów siadam przed biurkiem. Przerzucam stronę w moim dzienniku. Pióro zatrzymuje się nad kartką papieru. Zaczynam pisać.


* * *

Po jakimś czasie znów spoglądam na moje dzieło.

Słowo SAMARIS wita mnie, jak starego przyjaciela. Uśmiecham się spokojnie do własnych myśli.

Czas płynie leniwie, jak moje ..... życie .... moja egzystencja .....

Sam już nie wiem ......

Nic już nie wiem .....

Nic .....
 
Armiel jest offline